Przed wyborami do PE tylko 7 proc. zwolenników twardego brexitu zamierzało poprzeć Partię Konserwatywną, na czele której stała wówczas Theresa May. May zdecydowanie odrzucała możliwość wyjścia Wielkiej Brytanii z UE bez umowy.
Z kolei Boris Johnson od momentu objęcia teki premiera nie odrzucał możliwości wyjścia z UE bez umowy. Jak mówił najważniejszym celem było dla niego doprowadzenie do brexitu 31 października (co się ostatecznie nie udało). Johnson wynegocjował też z UE nową umowę brexitową i - w przypadku zdobycia przez torysów większości w Izbie Gmin w wyborach z 12 grudnia - Wielka Brytania wyjdzie z UE prawdopodobnie właśnie na podstawie tej umowy.
Mimo to zmiana lidera Partii Konserwatywnej doprowadziła do wyraźnej zmiany preferencji wyborczych wyborców opowiadających się za twardym brexitem. Obecnie na Partię Brexitu Nigela Farage'a chce głosować zaledwie 11 proc. z nich.
Spośród zwolenników brexitu, którzy chcą wyjścia z UE na podstawie wynegocjowanej z Brukselą umowy, aż 83 proc. chce głosować na torysów w wyborach z 12 grudnia. Poparcie dla Partii Brexitu w tej grupie wynosi 2 proc.
Z kolei zwolennicy pozostania Wielkiej Brytanii w UE dzielą swoje głosy głównie między Partię Pracy (49 proc.) i Liberalnych Demokratów (30 proc.).