Chociaż jest pewne, że podpis kupującego obrazy i antyki Zygmunta M. został podrobiony, to polityk się obronił. Powód: nie ma dowodów na to, że wiedział, iż dokument został sfałszowany.
- Zgodnie z przepisami, wątpliwości których nie usunięto w postępowaniu dowodowym, rozstrzyga się na korzyść oskarżonego. Dlatego prokurator wniósł o uniewinnienie – mówi „Rzeczpospolitej" Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Wyrok oczyszczający polityka wydał dzisiaj Sąd Rejonowy dla Warszawy-Woli.
To już ostatnia potyczka Pawła Piskorskiego – byłego sekretarza generalnego PO i europosła, dziś lidera Stronnictwa Demokratycznego – z prokuraturą.
Jaki był jej początek? Śledczy kilka lat temu zabrali się za badanie źródeł majątku Piskorskiego, który utrzymywał, że w latach 90. zyskał znaczną sumę ze sprzedaży dzieł sztuki. Wątpliwości śledczych wzbudziła umowa z 1997 roku, z której wynikało, że polityk sprzedał dokładnie za 986 tys. zł cenne obrazy i antyki warszawskiemu antykwariuszowi Zygmuntowi M. Piskorski przedstawił umowę w urzędzie skarbowym w sierpniu 2001 r., cztery lata po sprzedaży. Umowa była ogólna i nie precyzowała jakie dokładnie rzeczy zbywał. Jednak sam polityk mówił, że był wśród nich m.in. cenny obraz Olgi Boznańskiej.