Piskorski niewinny w sprawie dzieł sztuki

Polityk Paweł Piskorski został oczyszczony z zarzutu posłużenia się sfałszowaną umową sprzedaży dzieł sztuki wartości blisko miliona złotych, z podrobionym podpisem antykwariusza.

Aktualizacja: 18.09.2015 17:38 Publikacja: 18.09.2015 17:28

Paweł Piskorski

Paweł Piskorski

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Chociaż jest pewne, że podpis kupującego obrazy i antyki Zygmunta M. został podrobiony, to polityk się obronił. Powód: nie ma dowodów na to, że wiedział, iż dokument został sfałszowany.

- Zgodnie z przepisami, wątpliwości których nie usunięto w postępowaniu dowodowym, rozstrzyga się na korzyść oskarżonego. Dlatego prokurator wniósł o uniewinnienie – mówi „Rzeczpospolitej" Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Wyrok oczyszczający polityka wydał dzisiaj Sąd Rejonowy dla Warszawy-Woli.

To już ostatnia potyczka Pawła Piskorskiego – byłego sekretarza generalnego PO i europosła, dziś lidera Stronnictwa Demokratycznego – z prokuraturą.

Jaki był jej początek? Śledczy kilka lat temu zabrali się za badanie źródeł majątku Piskorskiego, który utrzymywał, że w latach 90. zyskał znaczną sumę ze sprzedaży dzieł sztuki. Wątpliwości śledczych wzbudziła umowa z 1997 roku, z której wynikało, że polityk sprzedał dokładnie za 986 tys. zł cenne obrazy i antyki warszawskiemu antykwariuszowi Zygmuntowi M. Piskorski przedstawił umowę w urzędzie skarbowym w sierpniu 2001 r., cztery lata po sprzedaży. Umowa była ogólna i nie precyzowała jakie dokładnie rzeczy zbywał. Jednak sam polityk mówił, że był wśród nich m.in. cenny obraz Olgi Boznańskiej.

Zdaniem śledczych podpis antykwariusza na umowie podrobiono – co potwierdziła biegła, która na ich zlecenie przeprowadziła analizę pisma. W efekcie, w 2011 r. do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko Piskorskiemu. Śledczy zarzucili mu, że posłużył się w Urzędzie Skarbowym Warszawa-Wola jako autentyczną sfałszowaną umową sprzedaży przedmiotów zabytkowych „z zakresu malarstwa i rzemiosła artystycznego sprzed 1945 r., w której podrobiony został podpis kupującego Zygmunta M.".

- Podstawą dla skierowania aktu oskarżenia była opinia biegłej z zakresu pisma ręcznego wskazująca, iż podpis kupującego na umowie został sfałszowany, czego dopuścił się najprawdopodobniej oskarżony - mówi prok. Nowak.

Ważnym dowodem były również zeznania Anny K.-N. - pierwszej żony Piskorskiego, która przesłuchana w śledztwie utrzymywała, że przedmiotów wskazanych w umowie polityk nie posiadał, a ona nigdy ich w domu nie widziała.

Jednak w sądzie sprawa przybrała korzystny dla Pawła Piskorskiego obrót. Najpierw jego była żona, jako osoba najbliższa, skorzystała z prawa do odmowy zeznań. W tej sytuacji to, co powiedziała w śledztwie praktycznie przestało istnieć.

Zmianie uległa też opinia z zakresu pisma ręcznego - sąd powołał nowego biegłego, a ten orzekł, że podpis kupującego antykwariusza nie został nakreślony ani przez Zygmunta M., ani przez polityka. Chociaż nowy biegły zgodził się z tym, że dokument został sfałszowany. Kto go podrobił – nie wiadomo.

Wątpliwości mógłby przeciąć antykwariusz, ten jednak już kiedy trwało śledztwo, nie żył.

- Wobec zmiany materiału dowodowego prokurator uznał, iż w sprawie zachodzą wątpliwości, czy oskarżony miał pełną świadomość, iż posługuje się sfałszowanym dokumentem – tak prok. Nowak tłumaczy zmianę stanowiska.

To już ostatnie ze starć Pawła Piskorskiego z prokuraturą. Były sekretarz generalny PO i europoseł, dziś lider Stronnictwa Demokratycznego zwycięsko z nich wyszedł.

Kilka lat temu śledczy mieli także wątpliwości dotyczące jego wygranej w kasynie w Gdyni w 1992 r. - ich zastrzeżenia budziło zaświadczenie o wygraniu przez polityka w ruletkę 500 tys. zł. Prokuratura stwierdziła, że jest fałszywe, ale ze względu na przedawnienie (za późno śledczy zaczęli ten wątek badać), sprawę umorzyła.

Paweł Piskorski wielokrotnie publicznie zapewniał, że majątku dorobił się uczciwie, dzieła sztuki zbierał latami, a działania prokuratury nazywał nagonką.

Chociaż jest pewne, że podpis kupującego obrazy i antyki Zygmunta M. został podrobiony, to polityk się obronił. Powód: nie ma dowodów na to, że wiedział, iż dokument został sfałszowany.

- Zgodnie z przepisami, wątpliwości których nie usunięto w postępowaniu dowodowym, rozstrzyga się na korzyść oskarżonego. Dlatego prokurator wniósł o uniewinnienie – mówi „Rzeczpospolitej" Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Pozostało 88% artykułu
Polityka
Donald Tusk mówi "globalnym konflikcie". "Poważne i realne"
Polityka
Radosław Sikorski: W prezydenturę trzeba wejść z marszu. Nie można się uczyć na urzędzie
Polityka
Premier Donald Tusk o prawyborach w KO. "Jak jedna pięść"
Polityka
Czy zaczęła się III wojna światowa? Gen. Różański: Nie można mówić jednoznacznie
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Nowy sondaż prezydencki: Wybór KO bez wpływu na wynik wyborów prezydenckich?