Adolfo Urso nazywa to nadchodzącą katastrofą. Zdaniem wywodzącego się ze skrajnie prawicowego ugrupowania Bracia Włosi (FdI) ministra przemysłu taki będzie efekt, jeśli Unia utrzyma zakaz sprzedaży po 2035 roku samochodów o napędzie spalinowym.
Na tę katastrofę mają się składać wysokie ceny elektryków, załamanie ich sprzedaży oraz mordercza konkurencja dotowanego przez państwo chińskiego importu. Dlatego, uważa Urso, jeśli Bruksela nie wycofa się z dotychczasowych zapowiedzi, na ulice europejskich miast wyjdą setki tysięcy robotników – tak jak na początku roku ulice zablokowali rolnicy.
Czytaj więcej
Transformacja to trudne zadanie zarówno pod względem organizacyjnym, technologicznym, jak i finansowym.
Włochy nie są w tej walce same. Popiera je nawet wywodzący się z Zielonych minister gospodarki Niemiec Robert Habeck. Co prawda nie mówi on o likwidacji zakazu zaplanowanego na 2035 r., ale chce przekreślania norm, które mają do tego doprowadzić. Chodzi np. o obowiązek ograniczenia w przyszłym roku emisji dwutlenku węgla o 15 proc. W Berlinie narastają obawy, że nie podoła temu w szczególności Volkswagen. W całym kraju w sektorze motoryzacyjnym pracuje tu 780 tys. osób, podczas gdy we Włoszech mowa jest o 200 tys. Rewizja obecnie obowiązujących regulacji miałaby zostać przeprowadzona jeszcze w tym roku.
Przyjęty w 2020 roku program ramowy Zielonego Ładu zakłada, że do 2050 roku Unia osiągnie neutralność, gdy idzie o emisję gazów cieplarnianych. Wcześniej, w 2030 roku, emisja tych gazów miałaby spaść o 55 proc. w stosunku do 1990 r. To był flagowy program pierwszej kadencji Ursuli von der Leyen, w ramach którego wprowadzono np. system ceł na import produktów, które powstały ze szkodą dla jakości powietrza.