W piątek o godzinie. 7.12 rosyjska rakieta manewrująca przekroczyła polską granicę na wysokości miejscowości Horodło na Lubelszczyźnie, przeleciała za Hrubieszowem, zmieniła tor lotu i ok. 7.15 opuściła teren Polski na wysokości miejscowości Dołhobyczów. Armia skierowała w to miejsce samoloty, które miały ją przechwycić i w razie potrzeby zestrzelić. Jednak krótki czas przebywania rakiety na terytorium Polski i sposób, w jaki się poruszała uniemożliwiły wykonanie tego manewru.
Po otrzymaniu informacji o naruszeniu przestrzeni powietrznej kraju, Centrum Operacji Powietrznych MON poinformowało o tym Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. Została uruchomiona procedura SPO – 13, opisana w Krajowym Planie Zarządzania Kryzysowego. – Informacja o przekroczeniu granicy została skierowana m.in. do MON, KPRM, policji, straży pożarnej, Straży Granicznej, a także Wojewódzkich Centrów Zarządzania Kryzysowego w Rzeszowie i Lublinie – mówi nam Piotr Błaszczyk, rzecznik RCB.
Czytaj więcej
Odtworzyliśmy jak reagowało wojsko oraz instytucje odpowiedzialne za bezpieczeństwo państwa w trakcie incydentu z rosyjską rakietą manewrującą, która naruszyła polską przestrzeń powietrzną. Wiemy co nie zadziałało.
Nie mamy systemu alarmowania ludności cywilnej o zagrożeniu
Nie został jednak uruchomiony system alarmowania ludności cywilnej. Dlaczego? Szybkiego powiadamiania nie gwarantuje alert RCB, bo zbyt długie są procedury podejmowania decyzji o wysyłce komunikatu: na początku RCB musi otrzymać odpowiedni wniosek np. od wojewody, starosty, Centrum Zarządzania Kryzysowego, a na tej podstawie dyrektor RCB podejmuje decyzję, wiadomość jest redagowana i system ją generuje do określonego regionu kraju.
To, że w Polsce nie ma skutecznego systemu alarmowania ludności cywilnej, to efekt zaniedbań poprzedniej ekipy MSWiA. Miała to regulować ustawa o ochronie ludności, nad którą prace trwały kilka lat. Nigdy nie trafiła do Sejmu.