1 lub 2 września – zgodnie z informacjami „Rzeczpospolitej” w tych dniach PiS może zatwierdzić listy wyborcze. Formalnie dokona tego Komitet Polityczny, w praktyce ostateczne decyzje podejmie prezes Jarosław Kaczyński.
Swoje listy pokazała już m.in. Koalicja Obywatelska, pierwsze miejsca na listach znane są również w Trzeciej Drodze i Lewicy (ta ostatnia pokaże wszystkie „jedynki” w nadchodzącym tygodniu), swoje listy częściowo ujawniła już Konfederacja. Politycy PiS, z którymi rozmawialiśmy, podkreślają, że tradycyjnie wszystko dzieje się „na ostatnią chwilę”. Tym razem jednak przyczyny dotyczą również Sejmu. Ale nie tylko.
Czytaj więcej
Mijająca kadencja parlamentu to był ustawowy slalom. Prawo i Sprawiedliwość jakoś sobie z tym radziło i zmieniało prawo pod dyktando Jarosława Kaczyńskiego. Ale końcówka się rozjechała, o czym świadczy brak informacji na temat list wyborczych obozu władzy.
To ostatnie posiedzenie Sejmu
Na 30 sierpnia zaplanowane jest najpewniej ostatnie w tej kadencji posiedzenie Sejmu, który ma zająć się powracającymi z Senatu ustawami. Jak wynika z naszych rozmów, władze klubu bardzo mocno przed przyszłotygodniowym posiedzeniem pilnują dyscypliny i tego, by w trakcie (bardzo krótkiego) posiedzenia obecni byli wszyscy posłowie. Sejm zajmie się np. ustawą przyznająca większe kompetencje prezydentowi w sprawach unijnych, także obsady personalnej najważniejszych stanowisk we Wspólnocie, na które Polska deleguje swoich przedstawicieli.
Z nieoficjalnych rozmów wynika, że władze klubu chcą ujawnienia list dopiero po posiedzeniu, aby zmaksymalizować szanse, że nie będzie złamania dyscypliny przez tych, którzy z list wypadną lub trafią na dalsze miejsca. Dotyczy to zarówno polityków samego PiS, jak i koalicjantów. PiS nie chce zakończyć kadencji mniej lub bardziej spektakularną porażką w Sejmie, którą wykorzystałaby opozycja. Ale nasi informatorzy podkreślają też, że PiS nie spieszy się z listami, bo politycy partii Kaczyńskiego – zwłaszcza poza dużymi miastami – mają być w większości przypadków rozpoznawalni w swoich okręgach i nie muszą już walczyć o wizerunek w regionach, z których startują.