Biden dociska Chiny. Koniec z inwestycjami w najnowsze technologie

Biały Dom otwiera nowy front starcia z Pekinem. Amerykański kapitał nie będzie mógł inwestować w najnowsze technologie w Państwie Środka.

Aktualizacja: 10.08.2023 06:15 Publikacja: 10.08.2023 03:00

W lipcu import z Chin do USA spadł o 24 proc. w stosunku do lipca ubiegłego roku. Na zdjęciu: port O

W lipcu import z Chin do USA spadł o 24 proc. w stosunku do lipca ubiegłego roku. Na zdjęciu: port Oakland w Kalifornii, do którego docierają statki z chińskimi towarami

Foto: JUSTIN SULLIVAN / GETTY IMAGES NORTH AMERICA / Getty Images via AFP

Grunt zaczyna palić się pod nogami Xi Jinpinga. Chiński dyktator został niedawno „wybrany” na bezprecedensową, trzecią kadencję na czele państwa, konsolidując jeszcze mocniej swoją władzę.

Jednak niepisany kontrakt, zgodnie z którym społeczeństwo oddaje władzy podstawowe prawa w zamian za szybką poprawę poziomu życia, przestaje działać. Komunistyczny reżim i tak już obniżył do 5 procent zakładany wzrost gospodarczy na ten rok, porzucając nadzieję, że po latach pandemicznego zamrożenia społecznego nastąpi silne odbicie. Już teraz wiadomo jednak, że i ten skromny cel nie zostanie zrealizowany.

Meksyk największym partnerem handlowym USA

Ceny nieruchomości załamują się, Chińczycy konsumują mniej. Jednak podstawowym powodem słabej kondycji gospodarki jest załamanie eksportu, od przeszło czterech dekad jednej z głównych sił napędzających kraj. W szczególności eksportu do USA. O ile przed pandemią co czwarty dolar wydany na produkty z zagranicy Amerykanie przeznaczali na towary z Chin, o tyle dziś jest to już jedynie co szósty dolar. Tylko w lipcu Stany sprowadziły aż o 24 proc. mniej produktów z ChRL niż w tym samym miesiącu minionego roku.

Czytaj więcej

Włochy odwracają się od Chin

Jedną z głównych przyczyn jest polityka administracji Joe Bidena. Prezydent nie odwołał karnych ceł nałożonych na dwie trzecie importu z Chin wprowadzonych przez Donalda Trumpa. Przeciwnie, ogłosił całościową politykę „ograniczenia ryzyka” (de-risking), m.in. poprzez nałożenie zakazu eksportu do Chin najbardziej zaawansowanych technologicznie produktów, takich jak wysokiej jakości półprzewodniki.

Na to nałożył się wzrost płac w Chinach, a także prześladowanie przez komunistyczne władze firm prywatnych. To spowodowało, że chińska gospodarka stała się mniej konkurencyjna.

Co prawda, dziś Xi Jinping zmienił zdanie i mówi, że „przedsiębiorcy to nasi ludzie”. Ale dla wielu koncernów jest za późno. W obawie, że padną ofiarą nasilającego się starcia między dwoma kolosami, Waszyngtonem i Pekinem, wolą przenieść produkcję gdzie indziej. Tak stało się choćby z HP czy Black and Decker, które uznały, że lepiej produkować odpowiednio komputery i narzędzia w Meksyku, a nie w Chinach. Dzięki temu Meksyk właśnie w tym roku stał się największym partnerem handlowym USA, spychając ChRL na drugą pozycję. Amerykańscy inwestorzy często też wybierają Tajlandię, Wietnam oraz Indie jako alternatywne miejsca do lokowania produkcji.

Teraz Biden postanowił pójść o krok dalej. W środę ogłosił zakaz inwestowania w taką produkcję w Chinach, która wykorzystuje najnowsze technologie, jak sztuczna inteligencja (AI), komputery kwantowe czy półprzewodniki najnowszej generacji. Restrykcje obejmują nie tylko koncerny, które w takiej produkcji się specjalizują, ale także fundusze kapitałowe i fundusze joint venture, które chciałyby w podobną działalność zainwestować.

To zmiana filozofii działania Amerykanów, bo do tej pory koncerny z USA, jeśli wycofywały się z produkcji w Chinach, to z własnej woli i na podstawie kalkulacji opłacalności takiej działalności. Teraz muszą stosować się do zakazu administracyjnego.

Czytaj więcej

Chiny kontra USA. Kontrolowane strategiczne zderzenie czy geopolityczna katastrofa

Adam Slater, ekspert instytutu Oxford Economics, mówi „Washington Post”, że taka logika będzie obejmowała kolejne sektory produkcji. Biały Dom chce także skłonić do podobnego zakazu sojuszników, jak Tajwan czy Koreę Południową, czy nawet państwa G7. Będzie to jednak dla Amerykanów trudne w przypadku Niemiec, których część koncernów, jak BASF czy Volkswagen, nadal rozwija produkcję w Chinach. Niemcy, ale też Francja, nie ograniczyły jak na razie importu z Chin, choć jest on proporcjonalnie mniejszy niż ten Stanów Zjednoczonych. To ciekawe, w szczególności w przypadku Republiki Federalnej, która jest teraz w recesji.

Zmiana polityki USA wobec Chin: Analogia z błędami Ostpolitik Niemiec

W ujęciu globalnym nowe środki wprowadzone przez Bidena mają wszelkie szanse okazać się równie skuteczne jak te odnośnie do handlu. Jeszcze w 2010 r. inwestycje zagraniczne w budowę fabryk od zera (greenfield) były warte 100 mld dol. W 2019 r. wskaźnik ten spadł jednak już do 50 mld dol., zaś w ub.r. zamknął się już relatywnie skromną liczbą 18 mld dol.

Co prawda, jak zapewniała w czasie niedawnej wizyty w Pekinie sekretarz ds. finansów Janet Yellen, Ameryka nie chce całkowitego przerwania współpracy gospodarczej z Chinami, a jedynie ograniczenia związanego z tym ryzyka, jednak tempo kurczenia się wymiany jest zaskakująco szybkie.

Debata w USA w sprawie zmiany polityki wobec Chin nieco przypomina rozważania w Niemczech o błędach Ostpolitik po inwazji na Rosję. Waszyngton też liczył, że zacieśnienie współpracy gospodarczej z Chinami, w tym zgoda na przyjęcie tego kraju do Światowej Organizacji Handlu 22 lata temu, spowoduje, iż Pekin stanie się „odpowiedzialnym udziałowcem międzynarodowego systemu gospodarczego”, a nawet pójdzie śladami Korei Południowej czy Tajwanu, stawiając na demokrację.

Pentagon otrzymywał w ostatnich latach coraz więcej sygnałów, że chińskie władze wykorzystują najnowsze technologie sprowadzane z USA tak do rozbudowy sił zbrojnych, jak do wzmocnienia inwigilacji społeczeństwa. Dotyczy to w szczególności przygotowań do inwazji Tajwanu. Mogłoby się więc okazać, że Ameryka musi bronić wyspy przed wojskami wykorzystującymi technologie, które rozwinięto w USA.

Czytaj więcej

Co pokazuje chińska deflacja? Inwestorzy liczą na działania władz

Stało się inaczej: Xi, jak Putin, wykorzystał dochody z eksportu na Zachód i transfer zachodniej technologii do budowy chińskiej potęgi wojskowej. Inaczej jednak niż Moskwa Pekin rzucił globalne wyzwanie Ameryce.

Teraz jednak perspektywa, że Chiny wyprzedzą USA i staną się największą gospodarką świata, oddala się. Zdaniem „The Economist”, jeśli w ogóle, stanie się tak dopiero w latach 40. XX wieku. W warunkach starzejącego się społeczeństwa i kurczącej siły roboczej będzie to możliwe tylko dzięki nowym technologiom i poprawie wydajności gospodarki. Ameryka chce temu zapobiec.

Grunt zaczyna palić się pod nogami Xi Jinpinga. Chiński dyktator został niedawno „wybrany” na bezprecedensową, trzecią kadencję na czele państwa, konsolidując jeszcze mocniej swoją władzę.

Jednak niepisany kontrakt, zgodnie z którym społeczeństwo oddaje władzy podstawowe prawa w zamian za szybką poprawę poziomu życia, przestaje działać. Komunistyczny reżim i tak już obniżył do 5 procent zakładany wzrost gospodarczy na ten rok, porzucając nadzieję, że po latach pandemicznego zamrożenia społecznego nastąpi silne odbicie. Już teraz wiadomo jednak, że i ten skromny cel nie zostanie zrealizowany.

Pozostało 91% artykułu
Polityka
Wskazany przez Trumpa kandydat na prokuratora generalnego rezygnuje
Polityka
Anna Słojewska: Europejski nurt skręca w prawo
Polityka
Dlaczego Donald Trump jest syjonistą? „Za wsparciem USA dla Izraela stoi lobby, ale nie żydowskie”
Polityka
Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Beniamina Netanjahu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus prosto ze szczytu G20 trafił do szpitala