Swiatłana Cichanouska: Nie pozostawić Białorusi w prezencie Rosji

Nie można zamykać granic dla zwykłych ludzi, porzucając ich w więzieniu zarządzanym przez wariata – mówi Swiatłana Cichanouska, liderka wolnej Białorusi.

Aktualizacja: 08.08.2023 06:21 Publikacja: 08.08.2023 03:00

Swiatłana Cichanouska od trzech lat przebywa na Litwie. Jej męża dyktator skazał na 18 lat łagrów

Swiatłana Cichanouska od trzech lat przebywa na Litwie. Jej męża dyktator skazał na 18 lat łagrów

Foto: mat. pras.

Mijają trzy lata, odkąd Aleksander Łukaszenko sfałszował wybory na Białorusi. Gdyby można było cofnąć czas, co zrobiłaby pani inaczej?

Gdybyśmy byli bardziej doświadczeni, można byłoby uniknąć wielu błędów. Wielu uważa, że postawienie ultimatum było błędem (w październiku 2020 roku Cichanouska postawiła ultimatum Łukaszence i zapowiadała ogólnokrajowe strajki, które nie wybuchły). Wówczas wielu uważało, że powinnam ogłosić się prezydentem i domagać się uznania międzynarodowego. Wtedy postanowiłam inaczej. Robiliśmy to, na co starczało nam sił. Wyżej głowy nie byliśmy w stanie podskoczyć. Są głosy, które mówią, że trzeba było sięgać po metody radykalne, ale Białorusini nie byli do czegoś takiego przygotowani.

Czytaj więcej

"Wolna Białoruś" będzie wystawiać swoje paszporty

Wówczas mówiono też, że reżim padnie w ciągu kilku miesięcy. A Łukaszenko rządzi już niemal od trzech dekad.

Poziom represji jest ogromny. Łukaszenko przez lata swoich rządów nauczył się kontrolować ludzi za pomocą resortów siłowych. Ogromne znaczenie ma też poparcie Rosji, która wspiera jego reżim. Bezskuteczne okazały się organizacje międzynarodowe, świat nie zareagował w należyty sposób na wybuch wielotysięcznych protestów. Widzimy jednak, że nawet ludzie wewnątrz systemu rozumieją, dokąd prowadzi kraj Łukaszenko. Powierza państwo w ręce Rosji, składając w ofierze suwerenność i niepodległość Białorusi. Jedno jest pewne, dyktator stracił poparcie większości rodaków i nie da się już tego cofnąć. Zniszczył wolne media i społeczeństwo obywatelskie w kraju. Ale ludzie mu już nie wierzą.

W sierpniu 2020 roku, została pani zmuszona do opuszczenia kraju. Co pani udało się zrobić przez te lata?

W pojedynkę nie jestem w stanie wiele zrobić. Zgromadziłam więc wokół siebie ekipę ludzi i powołałam Zjednoczony Gabinet Przejściowy (rząd na uchodźstwie – red.), w skład którego weszły osoby z różnym doświadczeniem zawodowym i politycznym. Wciąż pozostałam wrażliwą osobą, nie mam nadmiernych ambicji i nie przepełnia mnie żądza władzy. Wciąż nie nauczyłam się populizmu i wygłaszania płomiennych przemówień z mównicy. Nie mogę jednak spokojnie patrzeć na kolejnych aresztowanych i cierpienie represjonowanych, dlatego nie zatrzymuję się.

Czytaj więcej

Nikt nie wie jak obalić dyktatora. Białoruska opozycja debatuje w Warszawie

Na Białorusi jest niemal 1,5 tys. więźniów politycznych. Wśród nich – pani mąż Siarhej Cichanouski, skazany na 18 lat łagrów, Wiktar Babaryka (14 lat więzienia), Maryja Kalesnikawa (12 lat więzienia), Andrzej Poczobut (8 lat więzienia) i wielu innych zakładników dyktatora. Dlaczego nikt z nich nie wyszedł na wolność pod presją sankcji Zachodu?

Bo sankcje są dziurawe. Nie ma żadnych narzędzi, które kontrolowałyby przestrzeganie tych sankcji. Na Zachodzie dobrze wiedzą, jak omijane są te ograniczenia. Wwożą np. brzozowe drewno z Białorusi do UE, ale w papierach jest wpisane, że pochodzi z kraju, w którym brzozy w ogóle nie rosną. Nikt tego nie kontroluje. W Stanach Zjednoczonych firmy i organizacje, które pomagają omijać sankcje, są również obkładane sankcjami. W Europie czegoś takiego nie ma. Prosimy Unię Europejską, by wypracowała odpowiednie mechanizmy. Jakieś pierwsze kroki wykonano, ale trwa to bardzo powoli. Zwłaszcza że wszystkie siły UE koncentruje wokół tematu Ukrainy. Przypominamy i tłumaczymy, że Białoruś jest tematem ważnym, ale tak naprawdę nie wiemy, co chodzi po głowach europejskich polityków. Może chcą znaleźć rozwiązanie w sprawie Ukrainy, a Białoruś pozostawić Rosji? Nie chcemy dopuścić do tego. Spotykając się z zagranicznymi politykami, często słyszymy, że Białorusini są pasywni i że oni nie widzą jakiejś aktywności w naszym kraju. Co chcą zobaczyć? Ludzie żyją w gułagu. Nie jesteśmy w stanie zatroszczyć się o 1,5 tysiąca więźniów politycznych. A co będziemy robili, gdy będzie ich 10 albo 15 tysięcy? Pomóżmy tym, którzy potrzebują pomocy i maksymalnie odizolujmy reżim. Nie na niby, ale tak naprawdę.

Łukaszenko przez lata swoich rządów nauczył się kontrolować ludzi za pomocą resortów siłowych. Ogromne znaczenie ma też poparcie Rosji, która wspiera jego reżim.

Swiatłana Cichanouska, liderka wolnej Białorusi

Łukaszenko ściągnął na Białoruś rosyjskich najemników z Grupy Wagnera i straszy, że mogą zaatakować polskie miasta. A niedawno białoruskie śmigłowce naruszyły przestrzeń powietrzną Polski. Dyktator blefuje czy szykuje się do wojny z NATO?

Dyktator chce nieustannie trzymać w napięciu i szantażować naszych zachodnich sąsiadów. Prowokuje i obserwuje reakcje, próbuje wymęczyć swoim zachowaniem i zmusić do kontaktu z nim. Nie sądzę, że z tych prowokacji wyniknie coś więcej, ale reżim Łukaszenki testuje czerwone linie Zachodu. To samo robi Putin. Jeżeli nie ma twardej odpowiedzi, czują się bezkarni i idą dalej.

Czytaj więcej

Białorusini zebrali niemal 600 tys. euro dla więźniów politycznych

Władze w Warszawie i Wilnie już wprost mówią, że rozważają całkowite zamknięcie granic z Białorusią, jeżeli będzie dochodziło do kolejnych prowokacji na granicy.

Zamknięcie przejść handlowych byłoby poważnym ciosem w Łukaszenkę. To jednak nie zadziała, jeżeli decyzję podejmie wyłącznie Polska czy Litwa, to musiałaby być wspólna decyzja całej Unii Europejskiej. Gorsze byłoby jednak, gdyby zamknięto granice dla ludzi, a zostawiono otwarte drzwi dla ciężarówek i pociągów towarowych. W żadnym wypadku nie można do tego dopuścić, nie wolno zamykać granic dla zwykłych ludzi, porzucając ich w więzieniu zarządzanym przez wariata. Podejmując takie decyzje, Europa zamknęłaby Białorusinów w łagrze. Niech sprawdzają i weryfikują ludzi na granicy, mamy własne bazy danych i możemy w tym pomóc, ale nie można ludzi skazywać na dyktaturę.

W Arabii Saudyjskiej przedstawiciele najważniejszych krajów świata próbowali ostatnio szukać formuły zakończenia wojny w Ukrainie. Przedtem odbyło się spotkanie w Danii. Od tego, jak ta wojna się zakończy, zależy też los pani ojczyzny. Czy głos wolnej Białorusi podczas tych negocjacji jest słyszany?

Niestety, nie, i to jest dla nas największy problem. Nie ma tam białoruskiego głosu. Bardzo liczę na to, że takie państwa jak Polska i Litwa, które rozumieją znaczenie Białorusi w przyszłej strukturze bezpieczeństwa regionu, będą podczas takich rozmów o nas pamiętać. Prosiliśmy wielokrotnie naszych partnerów, by nikt nie decydował o losie Białorusi bez udziału Białorusinów. To niedopuszczalne. Możliwe, że na razie tylko wstępne rozmowy wypracowują jakieś ramy. Ale już teraz mówimy, że nie wolno pozostawić Białorusi w prezencie Rosji. Problemu nie da się rozwiązać bez wolnej demokratycznej Białorusi.

Czytaj więcej

Cichanouska: Białoruś może być dla Putina nagrodą pocieszenia

Ukraińcy już wprost mówią, że czas mocno ich goni. Wyczerpują się ludzkie zasoby, rośnie zmęczenie tematem wojny w poszczególnych państwach Europy, nadchodzą wybory prezydenckie w USA. Ile czasu mają Białorusini na obalenie dyktatora?

Jeszcze podczas swojego pierwszego przemówienia w Parlamencie Europejskim (w listopadzie 2021 roku – red.) mówiłam, że nie mamy czasu. Każdego dnia ponosimy straty, kolejni ludzie trafiają za kraty. Wówczas w PE wzięli to pod uwagę, ale jakiejś poważnej reakcji nie było. Dlatego bardzo nie chciałabym, by świat również zmęczył się tematem Ukrainy. Ukraina pilnie potrzebuje broni i świat nie powinien się wahać. Nie chodzi przecież o załatwienie tematu i zakończenie wojny, chodzi o rozwiązanie problemu.

Zorganizowała pani w niedzielę w Warszawie konferencję „Nowa Białoruś”, podczas której wszystkie siły opozycyjne szukały patentu na obalenie dyktatora. Kiedy marzenie pragnących wolności Białorusinów się spełni?

By to marzenie się spełniło, każdy powinien przyłożyć się do tego. Nie chcę, by ludzie myśleli, że ktoś przyjdzie i coś zrobi za nas. Albo czekali, że wkroczy pułk Kalinowskiego i wszystkich wyzwoli. To wspólna sprawa. Zrobiliśmy sporo w 2020 roku i nie opuszczajmy rąk. Wyznaczyliśmy cele, niektóre z nich, jak np. członkostwo Białorusi w Unii Europejskiej, wydają się nieosiągalne. To nie jest szybki proces, to długoterminowa perspektywa. Nie mamy klucza, by dzisiaj otworzyć więzienia. Nie mamy odpowiednich zasobów i nasze możliwości są mocno ograniczone. Ale jesteśmy zdeterminowani i cierpliwie będziemy iść do naszego celu.

Mijają trzy lata, odkąd Aleksander Łukaszenko sfałszował wybory na Białorusi. Gdyby można było cofnąć czas, co zrobiłaby pani inaczej?

Gdybyśmy byli bardziej doświadczeni, można byłoby uniknąć wielu błędów. Wielu uważa, że postawienie ultimatum było błędem (w październiku 2020 roku Cichanouska postawiła ultimatum Łukaszence i zapowiadała ogólnokrajowe strajki, które nie wybuchły). Wówczas wielu uważało, że powinnam ogłosić się prezydentem i domagać się uznania międzynarodowego. Wtedy postanowiłam inaczej. Robiliśmy to, na co starczało nam sił. Wyżej głowy nie byliśmy w stanie podskoczyć. Są głosy, które mówią, że trzeba było sięgać po metody radykalne, ale Białorusini nie byli do czegoś takiego przygotowani.

Pozostało 92% artykułu
Polityka
Wskazany przez Trumpa kandydat na prokuratora generalnego rezygnuje
Polityka
Anna Słojewska: Europejski nurt skręca w prawo
Polityka
Dlaczego Donald Trump jest syjonistą? „Za wsparciem USA dla Izraela stoi lobby, ale nie żydowskie”
Polityka
Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Beniamina Netanjahu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus prosto ze szczytu G20 trafił do szpitala