Od ponad roku Ministerstwo Obrony ma do dyspozycji 100 mld euro na dodatkowe wydatki zbrojeniowe. Kwota uległa do tej pory jedynie nieznacznemu uszczupleniu. Oznacza to, że Niemcy także i w tym roku nie przeznaczą na obronę rekomendowanego przez NATO poziomu 2 proc. PKB. Będzie to 1,6 proc. – i tak jest lepiej niż w roku ubiegłym, gdy było to 1,3 proc.
W tym roku Niemcy przeznaczą na armię 17,1 mld euro mniej, niż wynikałoby to z podjętych niemal dziesięć lat temu zobowiązań o zwiększeniu wydatków do 2 proc. PKB. To luka rekordowa wśród państw członkowskich sojuszu. Przy tym Niemcy nie są bynajmniej odosobnione w tej statystyce. W przypadku Kanady rozbieżność między wydatkami a rekomendacją NATO wyniesie w tym roku 13,6 mld euro, Hiszpanii – 11,9 mld, Włoch – 9,5 mld, a Turcji 7 mld euro. Jedynie 11 z 31 członków NATO wypełnia zobowiązania wobec sojuszu.
Czytaj więcej
W zaprezentowanym w środę dokumencie Rosja występuje w roli największego zagrożenia dla pokoju i bezpieczeństwa w regionie euroatlantyckim.
Jak obliczył monachijski instytut ekonomiczny IFO, niemiecka luka pomiędzy wydatkami a wartością rekomendacji w tym roku wynosi niemal tyle, ile większe są wydatki Polski ponad rekomendowane 2 proc., czyli 16,9 mld euro. Tymczasem na szczycie NATO w Wilnie mowa jest już nie o 2 proc. wydatków na obronę jako wartości docelowej, lecz minimalnej.
Rząd w Berlinie zamierza zwiększyć budżet na obronę dopiero w przyszłym roku. Wtedy to pierwotna kwota, którą dysponuje resort obrony – 51,8 mld euro – powinna się zwiększyć o nieco ponad 19 mld euro z funduszu specjalnego, czyli owych dodatkowych 100 mld euro. W sumie wydanych ma być 71 mld euro. Jako że w systemie liczenia sojuszu do tych wydatków dochodzą także inne koszty, jak np. militarnego wsparcia Ukrainy, cel 2 proc. zostanie zapewne osiągnięty.