Xi Jinping nazwał w minionym tygodniu Ignacio Lula da Silvę „starym, dobrym przyjacielem”. I nie bez powodu. W czasie trzydniowej wizyty w Chinach Brazylijczyk złożył szereg deklaracji, które mogą tylko się podobać komunistycznym aparatczykom.
Najbardziej szokujące dotyczą Ukrainy. Jeszcze przed odlotem do Chin Lula wezwał Wołodymyra Zełenskiego do pogodzenia się z utratą Krymu, „bo przecież nie może żądać wszystkiego”. Już w Pekinie uznał, że pokoju nie będzie, dopóki Ameryka „będzie podburzać zwolenników wojny”. Oświadczył także, że trzeba powołać „klub” krajów, które podejmą się roli pośredników między Moskwą i Kijowem. Poczesne miejsce miałyby w nim odegrać Chiny i Brazylia.
Ale Lula odniósł się także do równowagi geostrategicznej. Jego zdaniem dolar powinien zostać przynajmniej częściowo zastąpiony przez nową walutę krajów BRICS (Brazylia, Chiny, Indie, RPA, Rosja). W czasie wizyty brazylijski przywódca odwiedził siedzibę Huawei, koncernu telekomunikacyjnego, na który USA nałożyły sankcje.
– Nikt nie będzie nam dyktował, jaką mamy prowadzić politykę – oświadczył. I wziął udział w zawarciu kontraktów o wartości 10 mld dol, m.in. na rozbudowę przez Chińczyków brazylijskiej infrastruktury transportowej.
Czytaj więcej
Po spotkaniu z przywódcą Chin Xi Jinpingiem, prezydent Brazylii Luiz Inácio Lula da Silva powiedział dziennikarzom, że USA powinny przestać "zachęcać do wojny" na Ukrainie i "zacząć rozmawiać o pokoju".