Dopiero w drugim podejściu Wołodymyr Zełenski zdołał przemówić do posłów niższej izby parlamentu. W marcu ubiegłego roku nie było to możliwe ze względu na opór skrajnie prawicowej Wolnościowej Partii Austrii (FPÖ), zaprzyjaźnionej z Władimirem Putinem. Po roku szef państwa ukraińskiego mógł już wprawdzie zaprezentować się zdalnie, lecz na sali brakowało znacznej części nie tylko posłów, ale i rządu. Ten ostatni reprezentowała zaledwie jedna trzecia gabinetu ministrów, bez kanclerza, który był za granicą. Nie było ani jednego deputowanego opozycyjnej FPÖ, której tym razem nie udało się zablokować wystąpienia prezydenta. Przybyła jednak mniej niż połowa posłów największego ugrupowania opozycji socjaldemokratycznej SPÖ.
– W parlamencie kraju neutralnego nie ma czego szukać przywódca państwa prowadzącego wojnę i uprawiającego propagandę wojenną, zwalczającego w swym kraju związki zawodowe i zrzucającego prawdopodobnie bomby kasetowe i fosforanowe na niewinnych ludzi – mówiła mediom Petra Tanzler, prominentna posłanka SPÖ. Kierownictwo partii podkreślało, że nie jest to stanowisko całego ugrupowania i partia nie kwestionuje ani austriackiej pomocy dla Ukrainy, ani kursu politycznego rządu kanclerza Karla Nehammera z Austriackiej Partii Ludowej (ÖVP). Równocześnie Karoline Edtstadler, minister ds. europejskich z partii kanclerza zapewniała, że gdyby Putin zdecydował się przyjechać do Austrii, zostałby aresztowany.
Czytaj więcej
Deputowani Wolnościowej Partii Austrii (FPÖ) opuścili salę obrad austriackiego parlamentu w proteście przeciw przemówieniu prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.
U socjaldemokratów nie brak jednak polityków wspierających Putina. Z tego powodu w poniedziałek zmuszony został do dymisji jeden z czołowych polityków SPÖ David Stockinger. Wyszło na jaw, że publikował w skrajnie prawicowej prasie i przebierał się w mundur NKWD.
Wydarzenia w parlamencie uwidaczniają jednak szczególny stosunek Wiednia do wojny w Ukrainie. Minister obrony Klaudia Tanner (ÖVP) przypomniała na początku roku w wywiadzie dla niemieckiego dziennika „Die Welt”, że Rosja dysponuje ogromnymi rezerwami materiałowymi i ludzkimi i apelowała, by Zachód ustalił wspólnie z Kijowem swego rodzaju czerwoną linię, będącą sygnałem do rozpoczęcia negocjacji.