Tektoniczną zmianę w kraju, który po drugiej wojnie światowej stronił od udziału w konfliktach zbrojnych, zaraz po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę ogłosił w Bundestagu kanclerz Olaf Scholz. Zapowiedział wtedy, że wydatki na obronę zwiększą się skokowo. Nie tylko powstanie specjalny fundusz 100 mld euro na modernizację Bundeswehry, ale regularny budżet MON niemal podwoi się do 2 proc. PKB.
Już teraz, poza Wielką Brytanią, Niemcy wydają najwięcej na siły zbrojne w zachodniej Europie. Wraz ze spełnieniem zapowiedzi Scholza ta kwota dobije do niemal 100 mld euro rocznie, więcej niż oficjalnie przeznacza na ten cel Rosja.
Niemal tyle Berlin będzie wydawał rocznie na obronę.
To więcej niż Rosja.
Dwa tygodnie temu kanclerz ogłosił z kolei rozpoczęcie prac nad strategią obronną kraju. Od upadku III Rzeszy takiego dokumentu w Berlinie nie było. Jednak występując w niemieckiej stolicy, Lambrecht, która jak Scholz wywodzi się z SPD, postawiła kropkę nad „i”. – Musimy być czołową potęgą wojskową w Europie, czy tego chcemy, czy nie – oświadczyła minister. – Zbrodnie nazistów spowodowały, że sceptycyzm w stosunku do sił zbrojnych został w Niemczech przekształcony w coś na kształt przymiotu. Ale to musi odejść w przeszłość, a obrona ma się stać fundamentalną troską państwa – zapowiedziała minister.
Jej zdaniem wysoki, odpowiadający 2 proc. PKB budżet obronny ma od tej pory stać się stałym elementem finansów publicznych. Inaczej, uważa Lambrecht, Republika Federalna nie będzie w stanie utrzymać w dobrej kondycji uzbrojenia, które zakupi. Konieczne jest też, jej zdaniem, poluzowanie reżimu eksportu broni.