W środę 14 kandydatów zgłoszonych w Sejmie i w Senacie przez kluby parlamentarne zostało pozytywnie zaopiniowanych na członków Kolegium IPN. Strategia, mającego większość w obu izbach parlamentu PiS-u polegała na tym, aby każdy z kandydatów - niezależnie od tego kto ich zgłosił - otrzymał pozytywną opinię, która wbrew utartemu zwyczajowi tym razem nie jest wprost rekomendacją. Podkreślał to choćby w trakcie posiedzenia sejmowej komisji sprawiedliwości jej przewodniczący poseł Stanisław Piotrowicz (PiS). Dziwili się temu posłowie opozycji, upewniając się kilkukrotnie, czy głosują za wydaniem opinii, czy za wskazaniem Sejmowi pięciu kandydatów, którzy zostaną wybrani podczas plenarnego głosowania. Lecz tu na podobny gest dobrej woli ze strony rządzących opozycja nie ma co liczyć.
Jak twierdzą źródła „Rzeczpospolitej” w PiS jest niemal pewne, że Sejm zdecyduje w głosowaniu o wyborze tylko tych zgłoszonych przez partię rządzącą. W Kolegium IPN zatem znaleźliby się: prof. Jan Draus, prof. Józef Marecki, prof. Piotr Franaszek, dr Sławomir Cenckiewicz oraz opozycjonista z czasów PRL Krzysztof Wyszkowski. Pozostali: prof. Andrzej Friszke, Ludwik Dorn, Bogdan Lis (kandydaci PO), dr Wojciech Muszyński (kandydat Kukiz`15) oraz opozycjonista Henryk Wujec (zgłoszony przez Nowoczesną) raczej przegrają z arytmetyką sejmową.
Podobną strategię PiS przyjął w senackiej komisji praworządności, która pozytywną opinię wydała wszystkim kandydatom: prof. Antoniemu Dudkowi, Andrzejowi Kołodziejowi (zaproponowani przez PO) oraz profesorom Wojciechowi Polakowi i Wojciechowi Wolszy. Senat z kolei zgodnie z nowelizacją wybierze tylko dwóch kandydatów. I tutaj także raczej cudów nie będzie. Dlaczego?
W myśl nowej ustawy o Instytucie z kwietnia 2016 rok, Kolegium zastępuje obecną Radę IPN i pełni zasadniczą rolę przy wyborze nowego prezesa Instytutu Pamięci Narodowej. Obsadzenie przez PiS wszystkich miejsc w Kolegium gwarantuje partii Jarosława Kaczyńskiego pełną swobodę w wyborze nowego szefa Instytutu. Teoretycznie plany te może pokrzyżować prezydent Andrzej Duda, który sam zgłasza dwóch swoich kandydatów do Kolegium. Oczywiście musi ich zaakceptować Sejm, lecz trudno sobie wyobrazić odrzucenie nazwisk wskazanych przez Dudę.
Z naszych informacji wynika także, że obecnie na krótkiej liście nazwisk na szefa IPN jest prof. Krzysztof Szwagrzyk, który zasłynął poszukiwaniem miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego. Za co zyskał sobie ogromy szacunek samego Kaczyńskiego. Ponadto w PiS wymieniani są dyrektor krakowskiego oddziału IPN Marek Lasota, historyk Jarosław Szarek, senator PiS prof. Jan Żaryn oraz prof. Włodzimierz Suleja, który przez kilkanaście lat był dyrektorem wrocławskiego oddziału IPN. Żaryn w rozmowie z „Rzeczpospolitą” przyznaje, że cieszą go takie sygnały, lecz wybrał rolę senatora i tej umowie z wyborcami będzie wierny. Z kolei Suleja razem z Drausem przygotowywali nową ustawę o IPN i ma mieć polityczne poparcie podobno samego marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. A to dużo. Bo ostateczne decyzje w sprawie nowego szefa IPN zapadną w siedzibie partii na Nowogrodzkiej.