Wszystko zaczęło się około godz. 10 rano, gdy grupa mężczyzn próbowała uszkodzić zaporę betonową ustawioną przez polskie służby, która blokuje przejazd przez przejście graniczne. Od kilku dni jest ono nieczynne, od poniedziałku koczowała wokół niego grupa migrantów, która została tam przyprowadzona pod eskortą Białorusinów z prowizorycznego obozu oddalonego o kilkaset metrów.
Policja użyła armatek wodnych i gazu pieprzowego. W kierunku funkcjonariuszy policji oraz żołnierzy poleciały kamienie, butelki i gałęzie, jeden z atakujących strzelał kamieniami z procy, atakujący próbowali zniszczyć ogrodzenie za pomocą pnia drzewa, niektórzy z nich mieli nożyce do cięcia drutu kolczastego. Obrzucili też Polaków – o czym poinformowało Ministerstwo Obrony Narodowej – granatami hukowymi, które dostali od Białorusinów.
Z relacji dziennikarza BBC News, który znajdował się po białoruskiej stronie przejścia, wynikało, że atakowali mężczyźni, prawdopodobnie migranci. Jednak polskie służby podawały, że część z nich była zamaskowana, a zdaniem Straży Granicznej mogli być wśród nich przebrani za cywilów białoruscy funkcjonariusze. Ze zdjęć zrobionych z powietrza przez polskie służby wynikało, że za migrantami w szeregu stali uzbrojeni białoruscy żołnierze. Zamknęli oni migrantów kordonem.
– Zarówno policja, Straż Graniczna, jak i polskie wojsko mają wytyczne, aby nie dopuścić do jakiegokolwiek sforsowania polskiej granicy – oświadczył rzecznik rządu Piotra Müller.
Czytaj więcej
Łukaszenko szantażuje Europę i prowokuje konflikt zbrojny. Wszystko konsultuje z Moskwą.