Dyktator rozpala ogień na granicy NATO

Łukaszenko szantażuje Europę i prowokuje konflikt zbrojny. Wszystko konsultuje z Moskwą.

Publikacja: 16.11.2021 18:43

Dyktator rozpala ogień na granicy NATO

Foto: AFP

Aleksander Łukaszenko zwołał we wtorek naradę z członkami rządu i zdradził szczegóły dotyczące poniedziałkowej rozmowy telefonicznej z Angelą Merkel. Mówił, że przekazał p.o. kanclerza Niemiec swoje propozycje odnośnie do uregulowania sytuacji na granicy białorusko-polskiej. Stwierdził nawet, że po konsultacjach z innymi członkami UE Merkel ma do niego zadzwonić po raz drugi. Sugerował też, że w każdej chwili w rękach imigrantów może pojawić się broń palna, bo, jak stwierdził, „próby przerzucenia broni już były". Na razie w polskich funkcjonariuszy poleciały butelki i kamienie, były też doniesienia o użyciu przez koczujących granatów hukowych.

W tym samym czasie Łukaszenko i Putin rozmawiali przez telefon o „wspólnych działaniach dotyczących obrony państwa związkowego", ale też o sytuacji na Ukrainie i na Morzu Czarnym. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow oskarżał z kolei Polskę o „łamanie prawa humanitarnego i międzynarodowego".

Eskalacji na przejściu granicznym Bruzgi–Kuźnica biernie przyglądali się uzbrojeni funkcjonariusze białoruskich sił. Z nagrań, które rozpowszechniały niezależne białoruskie media i blogerzy, wynika, że pojawiali się też w tłumie. Białoruskie media propagandowe rozpowszechniały tymczasem informacje, że to jakoby Polska atakuje imigrantów znajdujących się na terytorium Białorusi, polewa ich wodą i używa gazu łzawiącego.

Czytaj więcej

Merkel obawia się wojny

– W Mińsku na razie oficjalnie nie mówią, że na granicy może wybuchnąć konflikt zbrojny. Nie widać też na razie, by przesuwano wojska i brygady artyleryjskie na granicę – mówi „Rzeczpospolitej" Aleksander Alesin, niezależny białoruski ekspert wojskowy i publicysta. – Sytuacja jest jednak bardzo niebezpieczna. Warto brać pod uwagę czynnik ludzki, bo pod wpływem zmęczenia i rosnących emocji człowiek może zachowywać się bardzo nieprzewidywalnie. Boję się, że któremuś z żołnierzy, po jednej czy drugiej stronie, puszczą nerwy i padną celne strzały. Wtedy to już wszystko będzie możliwe, trzeba jak najszybciej deeskalować konflikt – dodaje. W Mińsku, jak wskazuje, liczą też na to, że dramat na granicy spowoduje zamieszki w innych krajach Europy. – Przecież koczujący mają krewnych i znajomych w wielu krajach UE, mogą wyjść na ulice w ich obronie. Myślę, że na to też się stawia – twierdzi.

Nic nie wskazuje jednak na to, by Mińsk chciał deeskalować ten konflikt. Część ludzi spod przejścia granicznego we wtorek po południu wróciła do poprzedniego pobliskiego obozowiska. A tym, którzy chcieli wracać do Mińska, na drodze stanęły kordony uzbrojonych funkcjonariuszy białoruskich służb. Białoruski MSZ twierdzi zaś, że to Polacy „dążą do eskalacji" na granicy i „trują imigrantów gazem", a nawet „rzucają w nich kamieniami". Co więcej, Mińsk oskarżył Warszawę o „użycie środków specjalnych przeciwko terytorium suwerennego kraju". Białoruska propaganda w stosunku do władz polskich niemal w każdym materiale używa określeń „faszystowski reżim", porównując polskie służby do hitlerowców.

– Rządowe media mówią, że Polska walczy z kobietami w ciąży i z dziećmi, a trzy czwarte wszystkich materiałów informacyjnych poświęcono granicy. I warto przyznać, że propaganda działa. Bo średni wiek Białorusinów to 40 lat i im starszy jest człowiek, tym szybciej w to wierzy. A zwłaszcza emeryci, to trzon reżimu. Często nie mają smartfonów i nie korzystają z internetu. Próbuje się nadszarpnąć wizerunek Polski, której doświadczenie było wzorem dla wielu Białorusinów – mówi Alesin.

Opinia dla "Rzeczpospolitej"
Paweł Łatuszka, były minister kultury Białorusi, wieloletni dyplomata. Dzisiaj lider opozycyjnego Narodowego Zarządu Antykryzysowego, działającego w Warszawie

Wtorkowe wydarzenia na granicy białorusko-polskiej pokazują, że mamy do czynienia z dobrze zaplanowaną akcją, którą koordynują służby specjalne Białorusi. Widzimy zorganizowane grupy atakujące i prowokujące polską stronę. I w tym samym czasie białoruscy pogranicznicy w żaden sposób na to nie reagują.  Wtorkowa rozmowa p.o. kanclerza Niemiec Angeli Merkel z Aleksandrem Łukaszenką przypomina rozmowę z terrorystą. To miałoby jakieś uzasadnienie, gdyby rozwiązało los imigrantów, którzy koczują i cierpią przy granicy. Wątpię jednak w to, że ta rozmowa powstrzyma antyhumanitarną i zbrodniczą działalność dyktatora. Bo dyktatora trzeba przekonywać nie słowami, ale zdecydowanymi czynami. I rozwiązanie jest. Konsekwentne nieuznawanie Łukaszenki za przywódcę, uznanie go za międzynarodowego terrorystę drogą prawną poprzez procesy w europejskich sądach oraz pociągnięcie go za to odpowiedzialności karnej. Nie można zapominać o represjach na Białorusi. O tym, że w tamtejszych więzieniach cierpią tysiące więźniów politycznych. Czy rozwiąże problem Białorusinów rozmowa telefoniczna Merkel z Łukaszenką? To pytanie retoryczne. Dyktatora trzeba całkowicie ignorować i sprowadzić jego rolę w polityce międzynarodowej do zera. Oprócz tego muszą być mocne sankcje gospodarcze, tylko wtedy będą skuteczne i zadziałają szybko.   Dzisiaj zagrożona jest niepodległość Białorusi, nasza państwowość. Nie chodzi o imigrantów na granicy, problem jest szerszy. Białoruś dzisiaj jest testem dla przyszłości całej Europy.— not. Rusłan Szoszyn

Aleksander Łukaszenko zwołał we wtorek naradę z członkami rządu i zdradził szczegóły dotyczące poniedziałkowej rozmowy telefonicznej z Angelą Merkel. Mówił, że przekazał p.o. kanclerza Niemiec swoje propozycje odnośnie do uregulowania sytuacji na granicy białorusko-polskiej. Stwierdził nawet, że po konsultacjach z innymi członkami UE Merkel ma do niego zadzwonić po raz drugi. Sugerował też, że w każdej chwili w rękach imigrantów może pojawić się broń palna, bo, jak stwierdził, „próby przerzucenia broni już były". Na razie w polskich funkcjonariuszy poleciały butelki i kamienie, były też doniesienia o użyciu przez koczujących granatów hukowych.

Pozostało 88% artykułu
Polityka
Wskazany przez Trumpa kandydat na prokuratora generalnego rezygnuje
Polityka
Anna Słojewska: Europejski nurt skręca w prawo
Polityka
Dlaczego Donald Trump jest syjonistą? „Za wsparciem USA dla Izraela stoi lobby, ale nie żydowskie”
Polityka
Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Beniamina Netanjahu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus prosto ze szczytu G20 trafił do szpitala