Może gdyby Lewica wcześniej przyszła do KO i dogadała się z nią w sprawie funduszu UE, nie byłoby awantury?
To nie jest awantura pomiędzy Lewicą i Koalicją Obywatelską, ponieważ my takiej awantury nie wszczynaliśmy. Poza tym mieliśmy wszelkie przesłanki, żeby zakładać, że poglądy, które KO wypowiadała przez ostatnie miesiące, traktuje prawdziwie. Wtedy brzmiały one następująco: „trzeba ratyfikować fundusz odbudowy, to jest Polsce absolutnie niezbędne, ten, kto opowie się przeciw ratyfikacji, jest zdrajcą". Odnosimy także wrażenie, że KO stała się zazdrosna, że Lewica zdobyła się na odwagę i powiedzenia głośno, że należy ratyfikować fundusz odbudowy. Aczkolwiek postawiliśmy przecież swoje warunki.
KO mówi, że są one za słabe, że mogliście żądać np. złagodzenia ustawy antyaborcyjnej.
Blokując fundusz odbudowy, odcięlibyśmy całą UE od 750 miliardów euro – a Polskę od 58 miliardów euro. Te pieniądze są przewidziane jako specjalny wysiłek w celu odbudowy gospodarki po pandemii. Chodzi o odbudowę gospodarki, wprowadzenie „zielonego ładu", cyfryzację, usługi użyteczności publicznej, wzmocnienie odporności społeczeństwa i gospodarki na pandemię oraz o przemysł UE. Pamiętajmy, że kwitnąca gospodarka Niemiec i Francji to jest także rynek zbytu dla polskich produktów i usług.
KO nie mówi, żeby nie wprowadzać funduszu. Uważa, że powinniście razem postawić mocniejsze warunki. A przede wszystkim utworzyć mechanizm uniemożliwiający władzy oszustwa przy podziale.