– Procedowanie niebezpiecznie się przewleka, co zagraża przyjęciu tej jakże potrzebnej ustawy – alarmuje senator PO Mieczysław Augustyn, autor projektu o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności. Nie ukrywa zaniepokojenia tym, że prace nad ustawą, która jest w praktyce gotowa, utknęły na ostatniej prostej.
Celem jest przeciwdziałanie wyrzucaniu jedzenia, którego w Polsce na śmieci trafia rocznie około 9 mln ton. Choć najwięcej wyrzucają konsumenci, ustawa ma dotyczyć wyłącznie handlu. Powód? Z uzasadnienia do projektu wynika, że duże sklepy dysponują sprawną logistyką i posiadają infrastrukturę techniczną, pozwalającą na identyfikację żywności, której zbliża się termin przydatności do spożycia.
Ponad podziałami
Projekt przewiduje, że każdy sklep spożywczy o powierzchni powyżej 250 mkw. będzie musiał oddawać niesprzedaną żywność organizacjom pozarządowym. Ten, który tego nie zrobi, zapłaci 10 gr opłaty za każdy kilogram niesprzedanego jedzenia.
I od początku prace nad projektem toczyły się w atmosferze ponadpartyjnej zgody. Choć pomysłodawcą jest senator Augustyn z PO, sprawozdawcą projektu w Sejmie był senator PiS Antoni Szymański. Pozytywną opinię przedstawił rząd, a propozycji przyklasnęły organizacje pozarządowe.
– Prawdą jest, że choć sklepy marnują najmniej w całym łańcuchu, to jednak w największym stopniu odpowiadają za kreowanie konsumenckich postaw – mówił w styczniu Marek Borowski, prezes Federacji Polskich Banków Żywności. I dodawał, że Banki Żywności poradzą sobie z wykonaniem ustawy.