Chwila, gdy Sejm w ubiegły piątek wybierał nowego marszałka w miejsce nielubianego, wręcz znienawidzonego przez polityków opozycji Marka Kuchcińskiego, była dla tej ostatniej – zwłaszcza dla Platformy – chwilą tryumfu. Takie przynajmniej były nastroje w sejmowych kuluarach. Ale sukces polityków PO zaangażowanych w ujawnienie skali lotów marszałka Kuchcińskiego i doprowadzenie do jego dymisji nie przysłania politycznej rzeczywistości. Trwa trudny proces domykania list i próby stworzenia porozumienia całej opozycji w Senacie. W tym tygodniu listy Koalicji do Sejmu mają zostać ostatecznie uzgodnione, a 19 sierpnia cały proces ma zamknąć Rada Krajowa PO.
W tej chwili ważą się losy porozumienia w sprawie Senatu. W poniedziałek Lewica zaproponowała swoich kandydatów. To między innymi Jerzy Jaskiernia (woj. świętokrzyskie), Jerzy Wenderlich (Włocławek), Wojciech Konieczny (Częstochowa) czy Wanda Nowicka (Warszawa). Liderzy Lewicy w trakcie poniedziałkowej konferencji prasowej stwierdzili jednak, że cały czas czekają na jednoznaczną odpowiedź ze strony Grzegorza Schetyny. Politycy PO, jak i sam Schetyna, wielokrotnie deklarowali, że lista 100 uzgodnionych kandydatów do Senatu całej opozycji powstanie. „Chciałbym, aby powstała koalicja wszystkich grup opozycyjnych (...), która przyjmie zasadę jeden kandydat opozycji w jednym okręgu senatorskim" – powiedział w marcu „Kulturze Liberalnej" lider PO.
Teraz politycy Platformy twierdzą nieoficjalnie, że traktują propozycję lewicy tylko jako strategię negocjacyjną i próbę nacisku na Platformę, ewentualnie reakcję na niektóre nazwiska z lewicy, które pojawiły się na listach Koalicji. – Wola porozumienia cały czas jest – podkreśla nasz rozmówca z PO. Optymistów w ramach opozycji co do szans szerokiego porozumienia senackiego nie ma jednak zbyt wielu. Zwłaszcza po przebiegu rozmów w sprawie budowy wspólnych list do Sejmu.
Tymczasem Koalicja Obywatelska sama musi w ostatnich tygodniach borykać się z historiami dotyczącymi własnych list. Np. prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc ogłosił, że prawdopodobnie nie wystartuje mimo wcześniejszej deklaracji o starcie z pierwszego miejsca z KO w okręgu rzeszowskim. Ostateczna decyzja ma zapaść po spotkaniu Ferenca ze Schetyną. Ferenc miał być symbolem zaangażowania samorządowców po stronie KO i jednym z transferów z lewicy. Jego start został ogłoszony pod koniec lipca.
Historii, które stały się tematami w mediach o miejscach na listach, było więcej. Np. na drugiej pozycji w Gdańsku wystartuje były europoseł Jarosław Wałęsa. Wcześniej ogłoszono, że z tego miejsca kandydatką będzie Agnieszka Pomaska. Po roszadach i medialnej dyskusji trzecie miejsce z okręgu toruńskiego na liście KO uzyskała Iwona Hartwich, która powiedziała wprost, że to miejsce jej obiecano i żadnego innego nie przyjmie. Pierwotnie miał z tej pozycji startować poseł Arkadiusz Myrcha. Te decyzje władz partii były w Klubie PO szeroko komentowane. Tak jak rezygnacja z uczestnictwa w sztabie prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej.