Najważniejsza informacja podchwycona przez media światowe: sukces AfD – określanej mianem populistycznej, skrajnie prawicowej, rasistowskiej czy nacjonalistycznej.
AfD zajęła drugie miejsce i zdobyła 23,4 proc. głosów, ponad dwa razy więcej niż w poprzednich wyborach. Totalnie krytykowana przez elity partia ma za sobą mniej więcej jedną czwartą mieszkańców dawnej NRD. Biorąc pod uwagę wiek wyborców (młodsi częściej głosują na AfD), jej siła będzie rosła. Dodatkowo umocni ją izolacja ze strony innych partii, jeżeli jedyne, co im będzie przychodziło do głowy, to budowa bloku Anty-AfD.
AfD jest wszędzie przede wszystkim partią protestu, najbardziej zyskującą na krytyce polityki imigracyjnej rządu federalnego. Na jej czele w Turyngii stoi jednak polityk o wyrazistych poglądach Björn Höcke, lider skrajnego skrzydła partii – narodowo-patriotycznego. Sukces w niedzielnych wyborach umacnia to skrzydło w całej partii. Höcke, w którym niektórzy widzą nowe wcielenie nazisty, jest charyzmatycznym przywódcą. Obserwowałem go na wiecu wyborczym w Sonnebergu – świetnie przemawia, wyczuwa nastrój, zachowuje się jak celebryta.
To były ostatnie wybory do landtagów w tym roku i trzecie w ciągu dwóch miesięcy w dawnej NRD. W Turyngii partie rządzące Niemcami – CDU i SPD – wypadły jeszcze gorzej niż 1 września w Brandenburgii i Saksonii (w obu landach razem zdobyły około 40 proc. głosów).
W Turyngii mają wspólnie ledwie 30 proc. Zwyciężyła postkomunistyczna Lewica (31 proc. głosów) przed AfD. Oba obnoszące się z prorosyjskością ugrupowania zdobyły w sumie większość głosów i mandatów, co oznacza, że utworzenie rządu będzie graniczyło z cudem. Chyba że – co na razie wydaje się niemożliwe – upadnie opór chadeków czy liberałów z FDP wobec koalicji z Lewicą albo przynajmniej wspierania jej mniejszościowego gabinetu. Koalicja CDU z AfD, i tak do tej pory nieprawdopodobna, nie miałaby większości w parlamencie tego landu, zabrakłoby jej dwóch mandatów. Ale pojawił się pierwszy polityk, wiceprzewodniczący frakcji CDU w landtagu Turyngii, Michael Heym, który nie uważa, że z AfD nie można rozmawiać o współrządzeniu (po dołączeniu FDP taka koalicja miałaby większość).