Na rynku mieszkaniowym ciągle gorąco, ceny idą w górę i jak pisaliśmy w „Rzeczpospolitej” z 30 listopada, po niektóre lokale ustawiają się nawet kolejki. Czasami jednak warto zaczekać ze sprzedażą, nie tylko ze względu na rosnące ceny. Otóż jeśli wstrzymamy wizytę u notariusza i ostateczną umowę podpiszemy nie w grudniu, a w styczniu, możemy uniknąć rozliczenia z fiskusem.
Przypomnijmy, że zgodnie z ustawą o PIT sprzedawca mieszkania/domu musi wyliczyć dochód z transakcji i zapłacić od niego 19-proc. podatek. Chyba że pozbywa się nieruchomości po pięciu latach. Jak liczyć ten termin? Od końca roku, w którym nabyliśmy nieruchomość (a nie od daty podpisania umowy notarialnej).
Załóżmy, że pan Kowalski kupił mieszkanie w czerwcu 2018 r. Pięcioletni okres liczy się od początku 2019 r. Oznacza to, że jeśli mieszkanie sprzeda w 2023 r., będzie musiał opodatkować dochód.
Co może zrobić pan Kowalski? Wstrzymać się z transakcją i ostateczną umowę podpisać w styczniu, a nie w grudniu. Wtedy nie trzeba będzie rozliczać się z fiskusem.
Zaliczka dozwolona
Oczywiście przeniesienie wizyty u notariusza na przyszły rok nie wyklucza przyjęcia części pieniędzy od kupującego. Jeśli chcemy mieć pewność, że się nie rozmyśli, możemy jeszcze w grudniu podpisać z nim umowę przedwstępną. Taka umowa nie wywołuje skutków podatkowych. Nie dochodzi bowiem jeszcze do przeniesienia własności. Skutków podatkowych nie powoduje też zainkasowanie zaliczki bądź zadatku. Są to tylko wpłaty na poczet ceny nieruchomości.