U zarania III RP myśl Piłsudskiego w nieco bardziej elegancki sposób wyraził Bronisław Geremek, który ubolewając nad wynikiem pierwszych wyborów prezydenckich we wreszcie wolnej Polsce, stwierdził: „Polacy nie dorośli do demokracji". Słowa te były wyrazem rozczarowania, że ludu nie uwiódł lansowany przez inteligenckie elity na jedynego męża stanu w gronie pretendentów do prezydentury Tadeusz Mazowiecki, lecz populista Stan Tymiński, jeżdżący po kraju z tajemniczą czarną teczką i żoną z Peru.
Wypowiedź Geremka można traktować jako archetyp wszystkich późniejszych ubolewań przedstawicieli środowisk lewicowo-liberalnych nad ich smutnym losem w kraju, w którym przychodzi im pracować z ludem tak głęboko nieuświadomionym. Jego słowa były zarazem bardzo lapidarną definicją nowego systemu, który działać ma dobrze tylko wtedy, gdy Polacy wybierają mądrze... czyli tak, jak oczekują od nich wyznawcy nowej filozofii politycznej.
Obawy o to, że lud może dokonywać niewłaściwych wyborów, pojawiały się później regularnie. Wzmogły się po wyborczym sukcesie PiS z 2005 r. Lęk, że nie będzie to sukces ostatni, przyświecał twórcy popularnego przed kolejnymi wyborami hasła: „Zabierz babci dowód". Pomysł 27-letniego wówczas informatyka rozsierdził PiS do tego stopnia, że sprawa miała się zakończyć w prokuraturze, a sam autor pokajał się i obiecał, że weźmie babcię na wybory. Wielu internautów – reprezentujących grupę zdefiniowaną potem jako „młodzi, wykształceni, z dużych ośrodków" – podeszło jednak do owego pomysłu entuzjastycznie, traktując zabieranie dowodu seniorom jako działanie prewencyjne wobec tych, którzy nie dorośli do demokracji.
Rozdźwięk między liberalnymi elitami a resztą społeczeństwa nie ogranicza się jednak wyłącznie do wyborów politycznych – obejmuje również styl życia, zupełnie nieprzystający do modelu aktywności godnej człowieka światłego. Właśnie za to polskiego chama – określonego mianem Edka, w nawiązaniu do bohatera „Tanga" Sławomira Mrożka – ganił prof. Zbigniew Mikołejko.
– W Edkach nie ma nic indywidualnego – produkowani są standardowo z tymi swoimi bejsbolówkami i gaciami do kolan, z quadami, z piwskiem w łapie i z marzeniem o luksusowych autach – mówił prof. Mikołejko, znacznie poszerzając pole, na którym społeczeństwo zawodzi. Od filozofa oberwało się też młodym matkom, znów głównie ze względu na nieaprobowany styl życia: „Dzieci to dla nich zwykle alibi. Pretekst, by nic nie robić. Aby nie pracować i nie rozwijać się" – pisał w „Wysokich Obcasach".