Prawie każda szanująca się firma ma dziś specjalistę od mediów społecznościowych. Nie zawsze tylko po to, by o niej pisano i mówiono dobrze. Często ważne jest, żeby „zaistniała", przebiła się w social mediach, dotarła do grup docelowych, do młodych, którzy kiedyś będą starzy, a gdy już się nimi staną, to będą mieli grubsze portfele. Najlepiej zasiać ziarno wcześnie. Żeby wzrosło z czasem. Najlepiej więc, żeby to, co mamy do powiedzenia o swoich usługach czy produktach, było angażujące. Tak, by ludzie klikali, dzielili się opiniami, a najlepiej, gdyby wybuchła między nimi gorąca dyskusja.
Internet roi się od poradników i przepisów na sukces. „Jak tworzyć angażujące posty na Facebooku? Mamy 5 sprawdzonych pomysłów", „21 inspiracji na angażujące posty na Facebooku", „Social media w Kościele. Jak je wykorzystać?". Bardziej wkręceni w temat mogą nawet kupić 800-stronicową „Social Media Bible". W świecie mediów społecznościowych nie tylko firmy są markami, które muszą dbać o swój wizerunek. Marką jest każdy z jego bohaterów. Wszyscy mogą – a wielu czuje nawet przymus – budować swój wizerunek, często daleki od rzeczywistości. Dla nich to właśnie „angażowanie" jest ważne, bo w zalewie codziennej rutyny nie ma już czasu, by wejść w kontakt z drugim człowiekiem.
Ale oprócz angażujących mamy też angażowanych. Zwykle są to zresztą ci sami ludzie. To świat, w którym odbiorcy stają się nadawcami, usługodawcy – klientami. Ten świat permanentnej zmiany ról ma swoją konkretną walutę: czas.
Nie jest wcale tak, że internet wprowadził do tej wymiany rewolucję. Stał się kolejnym pożeraczem czasu. A tym od lat jest głównie telewizja. Dziś Polacy spędzają przed telewizorem średnio ok. 4,5 godz. Jak szacuje dom mediowy Zenith, uśredniając, każdy dorosły człowiek na planecie poświęca ok. 170 min dziennie telewizji i 140 min internetowi. Razem daje to imponujące 5 godz. i 10 min. Jeśli dodamy do tego osiem godzin snu, osiem godzin pracy i dajmy na to godzinę na dojazdy, to z 24 godz. zostają nam już tylko niecałe 2 godz. na życie. W przypadku Polaków czas ten wynosi jeszcze mniej, bo ok. 30 min dziennie.
A trzeba przecież znaleźć miejsce na relacje rodzinne, książki, kino, ruch na świeżym powietrzu, prasowanie, pranie, sprzątanie, gotowanie, seks, modlitwę, fryzjera i co się komu żywnie podoba. Nie wygląda na to, by było to możliwe. Z czegoś trzeba zrezygnować. Zoptymalizować plan dnia.