Rynek od dawna wydawał się zakorkowany od bąbelków, a jednak włoskiemu, prostemu winu udało się podbić świat bez wielkich międzynarodowych kampanii reklamowych. Gra do tej pory toczyła się między szampanem i hiszpańską cavą oraz milionami butelek najczęściej bezimiennych, podłych, nasycanych szybko dwutlenkiem węgla win, ale też i tych bardziej znanych, ale wytwarzanych w skromniejszych ilościach, jak choćby francuskimi crémant czy niemieckimi i austriackimi sektami.
Najpierw z powszechnego rynku z własnej woli wyleciał po cichu w połowie tego roku szampan. Jego nadprodukcja w ostatnich dekadach spowodowała, że wytwórcy zaczęli się bić na noże z hiszpańską cavą oraz włoskimi prosecco i asti spumante o średnią półkę sklepów wielkopowierzchniowych. Nawet u nas zdarzały się butelki szampana w zadziwiająco przystępnej cenie i to nie tylko od mało znanych lub zupełnie drugoplanowych producentów albo wytwórców tworzących szampana dla wielkich światowych sieci handlowych (Waitrose, Leclerc, Tesco, Lidl).
Ale jeśli cavę można dostać już za równowartość mniej niż dwóch euro, winiarze z Szampanii ostatecznie się poddali, pole manewru stało się dla nich zerowe, więc postanowili wrócić na półkę z napisem „towary luksusowe". No, może nie wszystkie z nich zawędrowały tam od razu, ale z wolna ustala się ich cena wyjściowa na poziomie 25–30 euro za butelkę.
Druga liga w ekstraklasie
Ktoś, kto nie zauważył dekadę temu pojawienia się prosecco na horyzoncie, przyjmuje jego dzisiejszą pozycję za coś oczywistego, zastanego. Nagle zrobiło się go wszędzie pełno, choć kilka lat temu niewielu znało tę nazwę.
Tymczasem, co warto od razu podkreślić, prosecco to właściwie druga liga i nie powinno startować w ekstraklasie. Ale to tylko teoria. Szampana i cavę czy crémanty oraz wiele innych znanych win musujących, także słynną, cenioną i poszukiwaną włoską franciacortę z Lombardii wytwarza się technologią wtórnej fermentacji w butelkach, zwaną tradycyjną (lub szampańską, ale tego określenia od dawna nie wolno używać na etykietach). W tychże butelkach trunek przez wiele miesięcy dojrzewa nad osadem. Minimalny czas w przypadku szampana wynosi 12 miesięcy, cavy – dziewięć. Więc jeśli ta ostatnia trafia na rynek hiszpański (już na półki, po opodatkowaniu i ze sklepową marżą) po 9 zł, to nikt rozsądny nie uwierzy, że tak właśnie została zrobiona. Dlatego hiszpańskie władze winiarskie i fiskalne wzięły się ostatnio do sprawdzania różnych jej wytwórców i co najmniej kilku z nich może się spodziewać postępowań karnych.