Rosja chce chaosu. Tylko prawda historyczna nas przed nią obroni

Do kompleksowego zwalczania rosyjskich operacji informacyjnych nie można angażować jedynie ekspertów od wizerunku czy PR-owców, bo samo prostowanie kłamstw, choć konieczne, to donkiszotowska walka z wiatrakami.

Publikacja: 17.01.2020 10:00

Rosja chce chaosu. Tylko prawda historyczna nas przed nią obroni

Foto: Rzeczpospolita, Mirosław Owczarek

Głośne słowa prezydenta Władimira Putina o polityce zagranicznej II RP nie padły przypadkiem – są przejawem i częścią długofalowej strategicznej aktywności Rosji, która od wielu lat jest dla nas poważnym zagrożeniem. Prawda o Polsce jako „obszarze aktywnego zainteresowania" Federacji Rosyjskiej stała się w ostatnim czasie oczywistością, chociaż jeszcze kilka lat temu – zwłaszcza w epoce tzw. resetu i opowieści o Putinie jako „naszym człowieku w Moskwie" – traktowano ją jako przejaw oszołomstwa. Jednak zamiast obecnie uczestniczyć we wzajemnym obrzucaniu się oskarżeniami o bycie „ruską onucą", powinniśmy studiować rosyjską strategię dezinformacji, ukazywać jej szerszy kontekst, skalę potencjalnych wpływów, a przez to i nieustannie pracować nad polską koncepcją reagowania i narracyjnego „wyprzedzania".

Same słowa Putina (który zarzucił nam wywołanie II wojny światowej we współpracy z niemiecką III Rzeszą – red.), sądząc po już zmasowanej reakcji dyplomatycznej, przyniosły nam na ten moment więcej korzyści niż strat. Nic wszakże tak nie jednoczy państw NATO jak przeszarżowane działania Kremla. Stanowisko premiera Mateusza Morawieckiego obiegło zagraniczne redakcje i agencje prasowe na całym świecie, spotykając się z jednoznacznie przychylnym komentarzem zarówno dyplomatów, jak i publicystów. Ale wiedząc, że w końcu grudnia mieliśmy ze strony Kremla do czynienia jedynie z próbą sparingu z Polską, powinniśmy poczekać z zachwytami, zwłaszcza nad samym sobą. Przed nami bowiem długa batalia w bardzo niespokojnych czasach, z częstymi zwrotami akcji, różnym natężeniem, atakami z pozycji krajów trzecich, nagłymi wrzutkami i nie zawsze naszymi zwycięstwami (choćby na punkty). Wiemy, że ze strony Rosji nie mamy do czynienia z jednorazowym wybrykiem, lecz z przejawem permanentnej, strategicznej działalności całego aparatu państwa rosyjskiego, która często jest dla nas niewidoczna, ale potrafimy odczuć jej skutki.

Wcale nie chodzi tutaj o rosyjską propagandę, bo ona jest w Polsce w olbrzymiej większości nieskuteczna, gdyż bazuje na najbardziej prymitywnych skojarzeniach rodem z PRL. Inaczej jest w przypadku przeróżnych operacji wpływu. W świecie tajnych służb są to po prostu tzw. środki aktywne prowadzone przy wsparciu i przez rosyjskie służby specjalne – zgodnie z ich specyficzną mentalnością oraz tradycją odziedziczoną po czekistach. Wystarczy wspomnieć, że pierwszoplanową postacią rosyjskiej ofensywy kłamliwej historii od wielu lat jest Sergiej Naryszkin, szef Służby Wywiadu Zagranicznego, a zarazem prezydent Rosyjskiego Towarzystwa Historycznego.

Surfują na fali

Środki aktywne są podstawową metodą działania sowieckich i rosyjskich służb specjalnych od stu lat. Można je pokrótce opisać jako kompleksowe i unikatowe operacje wpływu, wykorzystujące agentów wpływu, różnorakie fałszerstwa (także historyczne), dezinformacje oraz tzw. organizacje przykryciowe. I choć filozofia pozostaje niezmienna, to technologia – zarówno w zakresie tworzenia, jak i propagowania informacji – zapowiada prawdziwą rewolucję, na którą polskie państwo po prostu musi być gotowe.

Warto pamiętać, że zachodnie koncepty typu miękka siła (soft power) w ogóle nie oddają głębi tematyki, z którą się aktualnie zmagamy. Charakterystyczną cechą rosyjskich operacji jest wykorzystywanie obiektywnie istniejących napięć społecznych, problemów i słabości przeciwnika poprzez wspieranie obu stron sporu w celu wywołania chaosu i obniżenia sterowności państwa. Innymi słowy: Rosjanie nie tyle tworzą falę, ile umiejętnie na niej surfują. Dopiero fala z rosyjskim surferem na sporej desce w pełni wytwarza sytuację operacyjną.

I nie jest ważne, czy chodzi o pacyfizm, ekologię, LGBT czy tradycję, konserwatyzm, modne studia geopolityczne, a nawet obronę życia dzieci nienarodzonych. Wszakże ich zaangażowanie w ruchy ekologiczne i pacyfistyczne nie jest dyktowane troską o środowisko ani o pokój, a Putin jako obrońca wiary, rodziny i życia dzieci nienarodzonych, za co na forum międzynarodowym odpowiada zinstytucjonalizowany „pro-lifer" Aleksiej Komow, to nic innego jak diabeł ubrany w ornat dzwoniący na mszę ogonem.

Tę rosyjską działalność można porównać do zegarka mechanicznego, o którego dokładności działania decyduje szereg nieraz skomplikowanych zależności, a które dla pełnego rozumienia maszynerii muszą być studiowane jako jeden organizm. Dlatego też wypowiedź Putina stanowi jedynie wierzchołek góry lodowej. Popularne ostatnio fake newsy czy fabryki trolli to niewielki wycinek znacznie poważniejszego zagrożenia dla interesu narodowego Polski polegającego na próbie wpływania na zbiorowy umysł Polaków, ich siatki pojęciowe, automatyzmy myślenia (historycznego czy politycznego), przekonania, postawy, postrzeganie własnej tradycji i aspiracji. Podkreślmy jeszcze raz: mówimy nie o wybryku, ale o strategicznej, permanentnej aktywności rosyjskiego państwa, które w tym aspekcie prowadzone jest przez rosyjskie służby specjalne, za wiedzą i akceptacją najwyższych władz państwowych.

Tego typu działalność jest fundamentem rosyjskiej polityki zagranicznej i wewnętrznej. W przypadku Polski nie chodzi jedynie o mało skuteczne obarczenie nas winą za wybuch II wojny światowej, czego oznaką ma być – według Rosjan – wspólny z III Rzeszą rozbiór Czechosłowacji, ale także o obniżenie zaufania do administracji, wzmacnianie i wykorzystanie napięć społecznych, obniżenie wiarygodności i pozycji w NATO, kwestionowanie i fałszowanie wskaźników rozwoju gospodarczego, w końcu: ukazanie Polski na zewnątrz jako państwa awanturniczego i nieodpowiedzialnego, niebędącego tak naprawdę częścią stabilnego Zachodu. A w dodatku państwa rusofobicznego, które przeszkadza robić interesy, zachowuje się agresywnie i niewarte jest obrony. Zatem bacznie winniśmy obserwować strategiczny kontekst międzynarodowy tego, jak Rosja chce przedstawić Polskę, nie tylko przed zachodnią opinią publiczną, ale przede wszystkim w oczach starannie wybranej i nieustannie selekcjonowanej pod kątem podatności na rosyjskie środki aktywne elicie Zachodu.

Operacje wpływu stanowią sól polityki Rosji i dotyczą wszystkich sfer strategicznej aktywności Polski. Dywersyfikacja energetyczna, inwestycje infrastrukturalne, wzmocnienie współpracy z USA, inicjatywa Trójmorza, podmiotowość w Unii Europejskiej, desowietyzacja pamięci i struktur państwowych – wszystkie te ważne przedsięwzięcia są i będą nieustannie zwalczane przez Rosję.

Prawda historyczna

Jedną z fundamentalnych kwestii, dzięki którym można bujać okrętem z polską banderą na tych i tak już niespokojnych wodach, jest pamięć historyczna. I to na nasze własne życzenie. Zapominamy bowiem często, że naszym głównym sojusznikiem w tym obszarze jest i zawsze powinna być prawda, bo tylko ona odsłania to, co wstydliwe w przeszłości, a co może stać się narzędziem międzynarodowej gry przeciwko Polsce.

Prawda historyczna to przede wszystkim opowieść o tym, co w naszych dziejach wielkie i heroiczne, ale będzie to w naszym przekazie tym większe i tym bardziej heroiczne, jeśli ukazane zostanie na tle tego, co wstydliwe i małe. Tej banalnej prawdy nie chcą wciąż zrozumieć nasi najbardziej zagorzali teoretycy polityki historycznej. Nie tylko nie rozróżniają oni tego, co w przekazie historycznym winno być adresowane na użytek zewnętrzny, a co do współobywateli Rzeczypospolitej, ale głoszą niebezpieczny – właśnie z punktu widzenia historii jako międzynarodowego pola bitwy – pogląd o niepokalaności wszystkich kart naszej historii i to często za cenę jej ordynarnego fałszowania.

Brutalna rzeczywistość międzynarodowej bitwy o pamięć i miejsce w historii domaga się od nas opowiedzenia również tego, co w naszych dziejach trudne, a przez to i wygodne do użycia przeciwko Polsce. Problem agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy jest tutaj może najlepszym przykładem, bo przecież możemy sobie łatwo wyobrazić sytuację, w której budując fałszywy mit jego niezłomności, zostalibyśmy kiedyś zaskoczeni zagraniczną wrzutką o Solidarności sterowanej przez agenta i komunistyczne tajne służby. Musimy zatem zrozumieć, że prawda pozwala Polsce zejść z rosyjskiej (i każdej innej) linii strzału.

Rozumiał to Lech Kaczyński, kiedy podczas przemówienia na Westerplatte we wrześniu 2009 r. w obecności Putina powiedział: „Przyłączenie się Polski do rozbioru, w każdym razie terytorialnego ograniczenia ówczesnej Czechosłowacji, było nie tylko błędem, było grzechem. I my potrafimy w Polsce się do tego grzechu przyznać i nie szukać usprawiedliwień".

Warto w tym kontekście powrócić do ostatniej wypowiedzi Putina o naszym przedwojennym ambasadorze w Berlinie Józefie Lipskim. Putin, powołując się na tajne dokumenty dyplomatyczne, powiedział, że Lipski „całkowicie zgadzał się z Hitlerem w jego poglądach antysemickich" i chciał postawić Hitlerowi pomnik w Warszawie, a więc był „bydlakiem i antysemicką świnią".

W rzeczywistości ów rzekomo tajny dokument to znana historykom od ponad 70 lat notatka Lipskiego dla MSZ. Polski dyplomata pisał w niej 20 września 1938 r. po rozmowie Hitlerem, że kanclerzowi Niemiec przyświeca „myśl załatwienia, w drodze emigracji do kolonij, w porozumieniu z Polską, Węgrami, może i Rumunią, zagadnienia żydowskiego", aby od siebie dodać: „w tym punkcie mu [Hitlerowi] odpowiedziałem, że jeśli znajdzie solucję, postawimy mu piękny pomnik w Warszawie".

Kiedy prześledzimy przebieg polskich reakcji na słowa Putina, to łatwo dostrzeżemy chaos. Najpierw mieliśmy do czynienia z zakwestionowaniem jakichkolwiek podstaw źródłowych do dywagacji prezydenta Rosji. Następnie, kiedy już w wigilię Bożego Narodzenia okazało się, że Lipski wypowiedział jednak słowa o pomniku dla Hitlera, a stosowny dokument polskiego MSZ z 20 września 1938 r. jest nie tylko znany, ale i został kilkakrotnie opublikowany przez polskich historyków, nastąpiła fala pozytywnych interpretacji słów Lipskiego z zapewnieniem, że nie był „antysemitą, i to nie tylko w rozumieniu ówczesnym, lecz i dzisiejszym" (słowa prof. Mariusza Wołosa – red.).

Lekcja Putina

Nie jesteśmy krytykami ambasadora Lipskiego, znamy szeroki kontekst gry, jaką prowadził w rozmowach z Hitlerem, a nawet jego spuściznę archiwalną w Instytucie Piłsudskiego w Ameryce, ale konia z rzędem temu, kto obecnie na świecie uwierzy nam, że polski dyplomata, chcąc postawić pomnik Hitlerowi, nie był antysemitą. Problem jednak tkwi zupełnie gdzie indziej: w zupełnym nieprzygotowaniu na rosyjską grę polską historią, nieuwzględnianiu czasu i kontekstu politycznego działań rosyjskich, nieistniejącej koordynacji działań zaporowych przewidującej możliwe ataki (brak listy obszarów historii, będących potencjalnymi celami rosyjskich operacji), nieprzemyślanej reaktywności na prowokacje historyczne, niemożności narzucenia własnej opowieści historycznej oraz skrajnie romantycznej opowieści o Polsce opartej na racjach moralnych i cierpiętnictwie (w tym o Polsce jako konsekwentnej zaporze przed Hitlerem, począwszy od 1933 r.) – to niemal zawsze w sytuacji konfrontacji skutkować musi zaskoczeniem i emocjami.

Putin doskonale zdaje sobie sprawę z naszej quasi-państwowej i nazbyt optymistycznej wersji dziejów, w której Polska zawsze jedynie zwalczała Hitlera na arenie międzynarodowej, a Żydów otaczała wyłącznie opieką – zarówno w międzywojniu, jak podczas wojny – stąd będzie eksplorował szczególnie te obszary polskiej historii. Drogą wyjścia nie są tu kłamstwa Grossa i Grabowskiego, które czasem zyskiwały nawet państwowe dotacje, ale rzetelna analiza całej gamy postaw Polaków wobec Zagłady na tle represyjnej i eksterminacyjnej polityki niemieckiej, którą opisują historycy z IPN. W tym kontekście warte dostrzeżenia jest na przykład niedawne oświadczenie Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich o tym, że Polska „popierała emigrację swej 10-proc. żydowskiej mniejszości. Ale czyniła to po części we współpracy z ruchem syjonistycznym, któremu udzielała potajemnie wojskowego wsparcia". Wartość tej deklaracji nie polega jedynie na tym, że polscy Żydzi bronią Polski przed akcją Putina, który wykorzystał przeciw nam także rosyjskich Żydów, ale na próbie rozładowania kontrowersji, którą Putin już zdążył zasygnalizować: oto Polska przed Zagładą pracowała nad wypędzeniem Żydów.

Środki zaradcze

Co robić? Po pierwsze, odrzućmy mity o niepokonanych rosyjskich służbach czy dyplomacji. Zwalczanie ich może i musi być skuteczne. Musimy poprawnie rozpoznać naturę zagrożenia – nie chodzi tutaj jedynie o propagandę czy zwykłe kłamstwa historyczne, ale o kompleksowe operacje informacyjne, które ze swej natury w dużej mierze są zakryte, a widzimy jedynie ich skutki, najczęściej nieświadomi, kto za nimi stoi. Zważmy bowiem, że służby specjalne nie są dodatkiem, raczej istotą, głównym orężem sprawowania władzy w Rosji. Wobec tak zdefiniowanego zagrożenia pierwsze skrzypce po naszej stronie winien grać dobrze poukładany, strategicznie i ofensywnie działający kontrwywiad współpracujący blisko z innymi podmiotami, takimi jak Ministerstwo Spraw Zagranicznych, struktury wywiadowcze, ale również z uczelniami wyższymi, Instytutem Pamięci Narodowej i innymi instytucjami archiwalno-historycznymi.

Do kompleksowego zwalczania rosyjskich operacji informacyjnych nie można angażować jedynie ekspertów od wizerunku czy PR-owców. To nie są ich zadania, nawet jeżeli odcinkowo okazują się skuteczni i pomocni. Polska powinna posiadać interdyscyplinarny zespół komunikacji strategicznej złożony z ludzi dobrze rozumiejących charakterystykę zagrożenia i mentalność przeciwnika, a także kontekst międzynarodowy. Samo prostowanie kłamstw, choć konieczne, to donkiszotowska walka z wiatrakami. To tak, jakby wypuścić boksera i zakazać mu wyprowadzania ciosów. Musimy proaktywnie wychodzić z własną narracją, przede wszystkim wobec naszych partnerów, a także prowadzić operacje mające na celu niszczenie potencjału przeciwnika, przypisanie jasnej odpowiedzialności politycznej, pokazywanie całemu światu kuchni tego, jak oni to robią. I choć oświadczenie premiera Morawieckiego było bardzo dobrym, celnym i skutecznym ruchem, to nie może być ono naszą jedyną bronią. Premier musi dysponować całym, zawczasu przygotowanym, instrumentarium, które stale dla niego pracuje właśnie w tej tematyce.

Potrzeba dobrego zarządzania polską narracją na świecie jest równie pilna, co oczywista. W kontekście rosyjskim natomiast mówimy o wyzwaniu jeszcze poważniejszym, do którego zwalczania typowe struktury wizerunkowo-komunikacyjne nie są powołane. Działanie ad hoc, z najlepszymi intencjami i prawdą po naszej stronie, nie wystarczy w starciu z rosyjskim aparatem walki informacyjnej. A przecież można go z dużymi sukcesami zwalczać, co ostatnie dni dobrze pokazują. 

Sławomir Cenckiewicz jest historykiem, profesorem Akademii Sztuki Wojennej i kierownikiem Katedry Służb Specjalnych ASW??Bolesław Piasecki jest doktorem nauk o bezpieczeństwie, kierownikiem Podyplomowego Studium Historii Służb Specjalnych na ASW

Głośne słowa prezydenta Władimira Putina o polityce zagranicznej II RP nie padły przypadkiem – są przejawem i częścią długofalowej strategicznej aktywności Rosji, która od wielu lat jest dla nas poważnym zagrożeniem. Prawda o Polsce jako „obszarze aktywnego zainteresowania" Federacji Rosyjskiej stała się w ostatnim czasie oczywistością, chociaż jeszcze kilka lat temu – zwłaszcza w epoce tzw. resetu i opowieści o Putinie jako „naszym człowieku w Moskwie" – traktowano ją jako przejaw oszołomstwa. Jednak zamiast obecnie uczestniczyć we wzajemnym obrzucaniu się oskarżeniami o bycie „ruską onucą", powinniśmy studiować rosyjską strategię dezinformacji, ukazywać jej szerszy kontekst, skalę potencjalnych wpływów, a przez to i nieustannie pracować nad polską koncepcją reagowania i narracyjnego „wyprzedzania".

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich