Przystąpił pan do RS AWS, czyli tej nowej partii, która miała być polityczną emanacją Solidarności?
Tak. Moja partia Prawica Narodowa przystąpiła do tej koalicji, choć decyzja była dość trudna.
Dlaczego trudna?
Dlatego, że od początku lat 90. działałem na rzecz budowy partii narodowej wzorowanej na partiach prawicy narodowej w Europie. Pewnym wzorem był dla mnie Front Narodowy Jean- -Marie Le Pena, który co prawda miał fatalną opinię w prasie liberalno-lewicowej, ale odpowiadał nam ideowo. Chcieliśmy nawet zaprosić Jean-Marie Le Pena do Warszawy. Na nasze zaproszenie gościł w Polsce Bruno Gollnisch, osoba nr 2 we Froncie Narodowym. Zorganizowaliśmy mu spotkanie na Uniwersytecie Warszawskim 13 października 1995 roku.
Dokładnie zapamiętał pan tę datę.
Owszem, bo wykład naszego gościa na temat „Europa Ojczyzn a Maastricht" na Wydziale Filozofii UW zakończył się bitwą z lewicową bojówką, która postanowiła zablokować „spotkanie faszystów". Nie ukrywam, że Prawica Narodowa była przeciwna wejściu Polski do Unii Europejskiej, ale to nie znaczy, że byliśmy faszystami. Agresja lewicowców nas zaskoczyła. Nie byliśmy przygotowani na konfrontację fizyczną. Wydział Filozofii został wtedy zdemolowany – zniszczono drzwi i ławy, powybijano okna, zniszczono portiernię. Korporanci, którzy byli w naszej grupie porządkowej, odparli atak przy pomocy gaśnicy.
Czy Bruno Gollnisch nie miał na swoim koncie wypowiedzi podważających Holokaust?
W tamtym czasie nie. Natomiast takie zarzuty pojawiały się pod adresem Le Pena. Podobno miał użyć takiego sformułowania, że Holokaust to drobiazg w porównaniu z innymi wydarzeniami. To oczywiście fatalne sformułowanie.
A dlaczego był pan przeciwny wejściu Polski do UE?
Z powodu zagrożenia tożsamościowo- -kulturowego. Przewidywałem, że procesy, które dotykają Zachód, dotrą również do Polski. Uważałem, że trzeba chronić cywilizację łacińską. Przewidywałem, że jednym z największych problemów Polski w przyszłości będą imigranci – najpierw ze Wschodu, a później z Afryki. I nadal to zagrożenie widzę, choć ma ono nie tylko wymiar inwazji imigrantów, których Unia Europejska nawet nie starała się zatrzymać.
Unia płaci potężne pieniądze Turcji, żeby zatrzymywała uchodźców z Afryki u siebie.
Ale klasa polityczna Zachodu jest zainfekowana lewackimi ideami. Od lat 60. wyznawała dogmat społeczeństwa wielokulturowego. Może teraz nastąpiła pewna refleksja i zmiana tego samobójczego kursu. Problem imigrantów nie jest najważniejszy, tylko odejście od podstawowych wartości cywilizacji zachodniej – zachowania suwerenności państwowej, tożsamości narodowej, wartości chrześcijańskich. To jest też pytanie, czy Unia Europejska ma być wspólnotą suwerennych państw czy jednym superpaństwem. Moim zdaniem ten drugi model jest po prostu utopią.
Rozumiem, że przystępując do RS AWS, nie mógł pan realizować swojej idei budowy prawicy narodowej?
No właśnie. Przystąpienie do RS AWS oznaczało pożegnanie z tymi planami.
Dlaczego zdecydowaliście się na start do Sejmu w formule koalicji, podwyższając sobie próg wyborczy do 8 proc.?
Toczyły się dyskusje na ten temat. Osobiście byłem przeciwny koalicji, bo w przeszłości należałem do ZChN, gdy przegrało ono wybory w 1993 roku, startując do Sejmu w formule koalicyjnej. A miałem wtedy wysokie miejsce na liście krajowej i gdybyśmy przekroczyli próg wyborczy, to na pewno wszedłbym do Sejmu. Decyzję o zawiązaniu formalnej koalicji podjął wtedy prof. Wiesław Chrzanowski, lider ZChN, wbrew decyzji komitetu politycznego, a po rozmowie z biskupem Gocłowskim. Wtedy nie przekroczyliśmy progu wyborczego i w 2001 roku też nie. Sondaże wskazywały na to, że możemy przegrać, bo oscylowały w okolicach 6 proc., jednak dominowało u nas przeświadczenie, że są zaniżone.
Jakie były nastroje w tamtej kampanii wśród wyborców AWS?
Kapitulanckie. Koncepcja, która legła u podstaw budowy AWS, że nic nie powstanie na prawo od nas, skoro mamy ZChN, i nic nie powstanie po stronie liberalnej, skoro mamy SKL, jednak się nie sprawdziła. Po stronie liberalnej powstała Platforma Obywatelska, a na prawo od nas – Liga Polskich Rodzin. W kampanii widać było brak wiary w zwycięstwo. Poza tym siłą rzeczy była ona oparta na przekonywaniu do słuszności reform przeprowadzonych przez AWS. Tymczasem jeżeli w kampanii wyborczej nie wyjdzie się do przodu, nie przedstawi wizji przyszłej polityki, to jest się skazanym na niepowodzenie.
Po przegranych wyborach w 2001 roku nadal angażował się pan w rozmaite niszowe partie prawicowe.
Po przegranych wyborach RS AWS miałem pomysł powołania Republikańskiej Partii Społecznej, której głównym trzonem miały być konkretne postaci i wsparcie ze strony Mariana Krzaklewskiego. Ta koncepcja była omawiana przez prezydium Solidarności, ale po klęsce AWS związkowcy nie chcieli już wprost wiązać się z kolejną partią. Niemniej wsparcie indywidualne było – kilku szefów regionów zadeklarowało zaangażowanie. Marian Krzaklewski był na pierwszym zjeździe Republikańskiej Partii Społecznej. Oczywiście, to była próba budowania konserwatywno-społecznego ugrupowania, niestety, nieudana. Później prowadziliśmy rozmowy o jakimś połączeniu się z PiS, ale nie miałem do tego przekonania.
Poglądy narodowe nie cieszą się specjalną popularnością wśród polskich wyborców. Dlaczego uznał pan, że warto się pochylić akurat nad tą częścią sceny politycznej?
Przed wojną Stronnictwo Narodowe było najliczniejszą siłą polityczną – miało ponad 200 tys. członków. Skupiało elitę intelektualną Polski – profesorów, rektorów uczelni. Prześladowania ze strony Niemców i Sowietów sprawiły, że tamte elity zostały zniszczone. Spodziewałem się – być może naiwnie – że po 1989 roku w Polsce zostaną odtworzone te partie polityczne, które funkcjonowały przed wojną. Bywałem w Londynie, gdzie spotkałem się z przedstawicielami przedwojennej endecji, i uważałem, że trzeba doprowadzić do jej reaktywacji. Okazało się, że ten plan jest nierealny. Odbudowa myśli narodowej to jest bardzo długi proces. Tym bardziej że prawica narodowa, katolicka, jest w Europie zmarginalizowana.
Krzysztof Kawęcki – historyk, politolog, polityk, nauczyciel akademicki i publicysta, wiceminister edukacji narodowej w rządzie Jerzego Buzka. Lider prawicowych partii politycznych, m.in. jako prezes Prawicy Narodowej i Prawicy Rzeczypospolitej, a także wiceprezes Ruchu Prawdziwa Europa. W 2008 r. „za wybitne zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce, za osiągnięcia w podejmowanej z pożytkiem dla kraju pracy zawodowej i społecznej" został przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.