Organizacja Sleeping Giants, która od listopada 2016 roku prowadzi akcję na rzecz wycofywania reklam z mediów uznawanych przez nią za skrajnie prawicowe, 17 czerwca na Twitterze wezwała wszystkie firmy do wycofania reklam z Facebooka w ramach akcji #StopHateForProfit (dosł. skończmy z zyskami z nienawiści). W jej ślady poszły inne organizacje zaangażowane w akcję – m.in. walcząca z antysemityzmem Liga Przeciw Zniesławieniu (ADL), Krajowe Stowarzyszenie na rzecz Popierania Ludności Kolorowej (NAACP), Common Sense Media, Color of Change, Mozilla, Free Press oraz reprezentujące Latynosów organizacje LULAC i NHMC.
Pomysłodawcy akcji zaapelowali do reklamodawców, by ci „wysłali Facebookowi wyraźny sygnał: zysk nigdy nie będzie wart tego, by promować nienawiść, fanatyzm, rasizm, antysemityzm i przemoc". „Po czyjej stronie opowiedzą się reklamodawcy?" – pytają organizatorzy akcji na swojej stronie internetowej.
Apel odniósł sukces – do 3 lipca do bojkotu przystąpiło ponad 800 firm, w tym tak potężne koncerny jak Coca-Cola, Unilever, Ford, Lego, Microsoft, Starbucks czy Dunkin Donuts. 26 czerwca, w przededniu rozpoczęcia akcji wycofywania reklam, akcje Facebooka spadły na giełdzie o 8,3 proc., co oznaczało obniżenie wartości rynkowej spółki o 56 mld dol. Sam Mark Zuckerberg, twórca serwisu, stracił tego dnia 7,2 mld dol. i spadł na czwarte miejsce na liście najbogatszych ludzi świata.
O pięć słów Trumpa za dużo
Pomysłodawcy akcji uderzyli w czuły punkt Facebooka – 99 proc. z szacowanych na 70 mld dol. rocznie przychodów spółki pochodzi z reklam. I choć – jak zauważają eksperci – najwięcej zysków z reklam Facebook czerpie od małych i średnich firm, które raczej nie biorą udziału w bojkocie, a rzeczywiste straty z tytułu miesięcznego bojkotu eksperci Bloomberga szacowali na początku lipca na 250 mln dol., to jednak szeroko opisywana przez media akcja #StopHateForProfit jest niewątpliwie problemem dla największego na świecie serwisu społecznościowego. Zwłaszcza że spełnienie wszystkich postulatów jej organizatorów mogłoby okazać się otwarciem puszki Pandory. – Facebook jest firmą, chce zarabiać, a nie będzie zarabiać tyle, ile dotychczas, gdy będzie prezentował poglądy tylko jednej ze stron politycznego sporu – zauważa dr Jakub Kuś, psycholog nowych technologii z Uniwersytetu SWPS.
Problem rozpowszechniania za pośrednictwem Facebooka fake newsów, tekstów promujących teorie spiskowe, a także istnienie w serwisie profili i grup głoszących radykalne poglądy nie jest nowy. Dlaczego więc do bojkotu doszło akurat latem 2020 roku?