Niestety, wiele wskazuje na to, że go nie doświadczą. I wcale nie chodzi o to, że ten dzisiejszy Kościół opustoszał, nie tylko z powodu koronawirusa, ani nawet o to, że jego ogromna siła, jaką było duszpasterstwo młodzieży, jakoś stopniowo go opuściła i teraz z młodzieżą mamy dramat. Nie chodzi także o to, że opustoszały również seminaria i nowicjaty, więc za kilkanaście lat będziemy mieć podobne problemy, jakie mają z obsadzeniem parafii Irlandczycy czy Niemcy. To wszystko są kwestie drugorzędne. Istotniejsze jest zupełnie co innego. To, że ten Kościół, który ustami kard. Stefana Wyszyńskiego, św. Jana Pawła II, ks. Jerzego Popiełuszki i wielu wielu innych, uczył nas, jak żyć w czasach trudnych, jak brać się za bary z własnym Westerplatte, jak podnosić się z upadków i iść do przodu, że ten Kościół hierarchiczny gdzieś na naszych oczach znika, zamiera, snuje opowieści o tym, że niczego nie pamięta, że nic nie wie, że o złych rzeczach dowiedział się dopiero wczoraj (najdalej przedwczoraj), że robi wszystko, jak należy i że nic specjalnego nie ma sobie do zarzucenia. I to jest ten sam Kościół, ci sami ludzie, którzy z entuzjazmem wzywali nas do wyznania grzechów ludzi Kościoła, którzy podkreślali, że mamy być uczniami św. Jana Pawła II, którzy uznawani byli za najważniejszych, najbliższych uczniów papieża z Polski.




Doskonale, aż do bólu, było to widać w wywiadzie, jakiego kardynał Stanisław Dziwisz udzielił – na swoją prośbę – Piotrowi Kraśce w stacji TVN 24. To był smutny spektakl. Emerytowany metropolita krakowski nie udzielał odpowiedzi na pytania, kluczył, podkreślał, że niczego nie wiedział, za nic nie odpowiadał, o niczym nie miał pojęcia, a tego listu o księżach homoseksualistach i ich czynach wobec nieletnich, który miał dostać, to nie może znaleźć. „Nie wiem", „teraz się dowiedziałem", „nie moja kompetencja" – padało z jego ust nieustannie. Kraśko i tak był bardzo łagodny, bo mógł przypomnieć, że w owym liście opisano nie tylko sprawy, co do których kardynał nie miał kompetencji, ale także takie, które dotyczyły jego własnej diecezji. I w tych też nic nie zrobił. Opowieści o sumieniu, które by go do tego zmusiło może więc zachować dla siebie. Tak jak opowieści o tym, że o Legionistach Chrystusa dowiedział się dopiero niedawno, i że w zasadzie nic o nich nie wiedział. Śledztwa watykanistów pokazują coś zupełnie innego. I w tej sprawie także redaktor Kraśko nie dociskał. Nie padło słowo „przepraszam".

Dla wielu katolików, tych zaangażowanych i tych letnich, jest to naprawdę potężne zgorszenie. A dla moich dzieci codzienność, bo, niestety, zachowanie kardynała Dziwisza nie jest wyjątkiem, a raczej kościelną normą (to biskupi mówiący inaczej są w Polsce wyjątkiem). W takim Kościele będą żyły. I to naprawdę mnie smuci.