Kiedy Aborcyjny Dream Team w ramach terapii szokowej zamieścił na swojej stronie grafikę z sercem, w które wpisane było jakże romantyczne wyznanie „chcę mieć z tobą aborcję", myślałam, że to tylko głupia prowokacja obliczona na klikalność, cytowalność, a w efekcie – pieniędzy zbieralność. Wygląda jednak na to, że jesteśmy świadkami całkiem sprawnie prowadzonej kampanii wizerunkowej już nie odczarowującej jedno z najbardziej smutnych zjawisk społecznych, ale wręcz zaczarowującej je na nowo, jako coś całkiem pozytywnego, może nawet pożądanego.




W filmie, do którego obejrzenia zachęca lewicowy publicysta, jego dziewczyna – przepraszam, „osoba partnerska z macicą" – z uśmiechem opowiada o łatwej decyzji i trochę mniej łatwej logistyce swojej aborcji, wspominając ją jako wręcz pozytywne „doświadczenie formacyjne", bo to dzięki niej otrzymała mnóstwo wsparcia od swoich „osób przyjacielskich". Trudno się dziwić, że wysłuchawszy takich zwierzeń, Jaś Kapela żałuje, że nie był częścią tego wzbogacającego doświadczenia. Ale, jak sam pisze, „wszystko jeszcze przed nimi", więc niewykluczone, że kolejną będą świętować wspólnie.

Wszystko zgodnie z taktyką Aborcyjnego Dream Teamu, który po powstaniu zapowiedział promowanie aborcji jako normalnego zjawiska, gdzie „dużo różu, uśmiechu i brokatu". Błyskawicznie od „aborcja to dramat kobiety, ale zostawmy wybór jej sumieniu" przeszliśmy najpierw do „aborcja jest OK", a teraz „aborcja jest fajna". Niedługo te nieliczne „osoby z macicą", którym uda się przeżyć życie bez doświadczenia aborcji, będą mogły się czuć w swojej kobiecości niespełnione. Bo w sumie, co ty wiesz o życiu, jeśli żadnego nie przerwałaś?

A Aborcyjny Dream Team robi, co może, żeby aborcję wypromować. „Dużo różu, uśmiechu i brokatu" i najmniejszych konsekwencji dla zdrowia fizycznego i psychicznego. Z okazji pierwszego roku działalności pochwalił się imponującymi liczbami. Ponad pięciu tysiącom kobiet pomógł w aborcji, także finansowo – najdroższa kosztowała (razem z podróżą) prawie 20 tys. zł, więc musiała być bardzo późną ciążą. Bo przecież w haśle „Aborcja bez granic" wcale nie chodzi o granice geograficzne.