Ale tu pojawiają się kłopoty. Przede wszystkim pewna linia argumentacyjna. Konstytucja gwarantuje nam wolność działania gospodarczego, której nie mogą nam odebrać rozporządzenia rządu – twierdzą protestujący. Jakoś nie bardzo ufam tym, którzy ogłaszają się obrońcami wolności. Analogie historyczne są często mylące, ale czasem naprawdę warto pamiętać, że targowica, która doprowadziła do upadku Polski w XVIII w., odwoływała się do troski o wolności szlacheckie i religijne, którym miały jakoby zagrażać reformy trzeciomajowe.
Również dziś samozwańczy obrońcy wolności nie budzą mojego entuzjazmu. Gdy słyszę, że prawa flanka polskiej koalicji rządzącej, która na co dzień reprezentuje dość zamordystyczne skłonności, ogłasza, iż będzie walczyć o wolność słowa w internecie, mam mieszane uczucia. Podobnie, gdy słyszę, że ci, którzy kibicowali czystkom w telewizji publicznej i zmianie jej w ideologiczny młotek, dziś mówią o walce z cenzurą.
Nie zasłużyłbym na miano symetrysty, gdybym dla równowagi nie zwrócił uwagi na niebezpieczne tendencje z drugiej strony. Pamiętam złożoną w Sejmie ustawę przywracającą rzekomo kobietom wolność wyboru w sprawie aborcji, która przewidywała kary więzienia za organizację antyaborcyjnych wystaw. W ogóle zresztą cały koncept politycznej poprawności – który tak sobie cenią rozmaitej maści liberałowie czy lewicowcy – jest w założeniu oparty na tym, że pewne sprawy wymiatamy z debaty publicznej. Wolność osiągamy poprzez dekretowanie nowych tabu.
W dodatku wśród dzisiejszych sojuszników obrońców wolności gospodarczej jest wielu zwolenników pełnej wolności w czasie pandemii. Często to ci sami ludzie, którzy walczyli np. z obowiązkiem noszenia maseczek – w imię wolności oczywiście. Tyle że jeśli nie będziemy nosić maseczek, które – jak wiemy – są nie do końca skutecznym, ale jednym z niewielu sposobów na zatrzymanie fali pandemii, będzie ona trwała jeszcze dłużej, a wtedy biznesy będą zamknięte kolejne miesiące.
Jest więc dokładnie na odwrót, niż mówią nasi polscy libertarianie – tylko reżim jest w stanie doprowadzić do otwarcia gospodarki. Puszczenie wszystkiego na żywioł skończy się katastrofą. Podobnie jest ze stosunkiem do szczepień. Grudniowy sondaż IBRiS pokazywał, że największy odsetek przeciwników szczepień jest wśród wyborców partii czy kandydatów, którzy najmocniej walczyli o wolność przedsiębiorców – a więc wśród sympatyków Konfederacji i tych, którzy w pierwszej turze wyborów prezydenckich głosowali na Krzysztofa Bosaka. I znów – szczepienia mogą doprowadzić do powrotu do normalności. Jeśli jest się przeciwnikiem szczepień i równocześnie obostrzeń, popada się w logiczną sprzeczność.