Artur Domosławski o Zygmuncie Baumanie. Wygnaniec. 21 scen z życia

Zygmunt Bauman: Niech pan nie żąda, bym po raz wtóry wymyślał socjalistyczną ideologię. Ona została wymyślona przede mną, ona mi się podobała i nadal mi się podoba.

Publikacja: 26.02.2021 18:00

Artur Domosławski o Zygmuncie Baumanie. Wygnaniec. 21 scen z życia

Foto: IPA PRESS/SIPA/EAST NEWS

Sceneria: dom profesora Baumana w Leeds. Czas: koniec 2016 roku. Rozmowa z Aleksandrą, jego drugą żoną, końcowe obrachunki z życiem. Innych didaskaliów nie znam.

– Powiedział, że gdyby raz jeszcze miał dokonać wyboru swojej drogi po wojnie, wybór byłby taki sam – relacjonuje w czasie jednego z naszych spotkań Aleksandra.

Zdanie w tej sprawie Bauman miał ugruntowane od dawna. W 2010 roku, gdy odwiedziłem go w Leeds i rozmawialiśmy przy herbacie o sporach wokół mojej książki o Ryszardzie Kapuścińskim, nawiązał do swoich wyborów politycznych po wojnie. Wypowiedział myśl, która miała dokładnie taki sam sens jak słowa skierowane do żony na krótko przed śmiercią: wybór komunizmu był w 1945 roku wyborem najlepszym, komuniści mieli najlepszy program dla Polski.Zapamiętałem, że akcentował „najlepszy program dla Polski". W jego wyborze, jak zrozumiałem, realizm polityczny (Polska znaj­duje się w radzieckiej strefie wpływów, więc nie ma innego wyjścia) nie odgrywał istotnej roli, może wręcz nie odgrywał żadnej.

Spodobała mi się szczerość tego wyznania przede wszystkim dla­tego, że wielu z pokolenia Baumana odżegnywało się po latach od fascynacji ideami komunizmu, pomniejszało własne zaangażowanie, uzasadniało swój akces do systemu i życia publicznego oraz robienie kariery realizmem politycznym właśnie, brakiem szansy na inną Pol­skę po 1945 roku. Jak gdyby mówili: nie chcieliśmy komunizmu, ale poparliśmy nową władzę, nie było innego wyjścia, ktoś musiał Polskę odbudować i zbudować na nowo.

Istotnie, realizm polityczny motywował niektórych uczestników życia publicznego w PRL-u, lecz wielu robiących kariery, zwłaszcza na początku tamtej epoki, popierało nową władzę z przekonaniem i entuzjazmem, często neofickim. Bauman był jednym z nielicznych, którzy po transformacji ustrojowej w 1989 roku mówili o tym otwarcie. Na dodatek potrafił wyznać, że gdyby miał dokonać wy­boru raz jeszcze, mądrzejszy o późniejsze doświadczenia, postąpiłby tak samo.

W 2013 roku ukazał się rozrachunkowy wywiad z Baumanem w „Gazecie Wyborczej": jeden z nielicznych, jakich udzielił na temat swoich wyborów politycznych w czasach Polski Ludowej. Redakcja opatrzyła go tytułem „Dałem się uwieść". Z powodu tego tytułu Zyg­munt – jak opowiada Aleksandra – złościł się i popadał w przygnę­bienie, zarzekając się, że niczego takiego autorowi wywiadu, Toma­szowi Kwaśniewskiemu, nie powiedział.

„Ja nie dałem się uwieść! To była moja świadoma decyzja, mój wybór!" – takie słowa to zasmuconego, to poirytowanego męża pa­mięta Aleksandra.

Tymczasem w wywiadzie zapisano tak:

Kwaśniewski: Nadal się pan wstydzi [chodzi o udział w budowaniu komunizmu – A.D.]?

Bauman: Nie ulega kwestii, że dałem się uwieść. Że byłem naiw­ny. Że wielu rzeczy nie rozumiałem. To prawda. Natomiast nie mam sobie za złe, że popełniałem jakieś rzeczy niecne, bo ich jako żywo nie popełniałem. Choć w jakimś sensie przez to, że się nie buntowałem, pomagałem w tych rzeczach pośrednio. I to mam sobie za złe.

Kwaśniewski twierdzi, że żadnych niewypowiedzianych słów Baumanowi nie dopisał. – Dopisać Baumanowi myśl nie-Baumana? Któż by śmiał? – mówi dziennikarz.

Bauman sam nie był chyba pewny, czy zdanie, na które się potem złościł, padło w rozmowie czy nie. Sprostowania nie napisał. Z Aleksandrą dochodzimy zgodnie do następującego wniosku: możliwe, że takie zdanie z jego ust padło; ileż zdań każdy z nas wypowiada, a po­tem się sam ze sobą nie zgadza? Humor popsuło Baumanowi najbar­dziej to, że z owego zdania redakcja zrobiła tytuł; tytuł zaś często determinuje odbiór całego tekstu.

Według Baumana zdanie to było wybitnie niefortunne. „Dałem się uwieść" zabrzmiało tak, jakby wypierał się swojego wyboru, siebie samego. Jakby uciekał od odpowiedzialności. A przecież nie chciał tego robić. Pragnął jedynie wytłumaczyć, dlaczego został ko­munistą. I dlaczego wielu ludzi jego pokolenia przyjmowało nowy ustrój i nową wiarę z entuzjazmem.

Teraz, po rozmowie z Kwaśniewskim, nabieram wątpliwości, czy Bauman rzeczywiście pragnął cokolwiek tłumaczyć, przynajmniej publicznie. Przez długi czas nie chciał opublikowania wywiadu, który został przeprowadzony w jego domu w Leeds w 2010 roku, a na ła­mach „Gazety Wyborczej" ukazał się dopiero trzy lata później. Gdy Kwaśniewski przesłał mu spisany tekst rozmowy, Bauman odmówił autoryzacji i zgody na publikację. Dziennikarz odniósł wrażenie, że Bauman czuł niepokój przed mówieniem o swojej przeszłości. Tego niepokoju nie rozumiał.

– Najpierw nie chciał tej rozmowy, potem się zgodził, a po jej przeprowadzeniu mnie znielubił – wspomina Kwaśniewski.

– Jak się objawiało to znielubienie? – dopytuję.

– Stał się chłodny.

W pewnym momencie Kwaśniewski zaproponował Baumano­wi, że napisze o nim książkę biograficzną, jeszcze za jego życia. Plan pracy miałby wyglądać tak: Bauman zasugeruje Kwaśniew­skiemu rozmówców pamiętających rozmaite okresy w swoim ży­ciu, a po przeprowadzeniu rozmów Kwaśniewski będzie u niego weryfikował zdobyte informacje. Kwaśniewski liczył, że mimo takiego niewygodnego dla biografa układu zdoła zachować nieza­leżność spojrzenia, by nie powstała hagiografia omijająca słabości i pomyłki bohatera, pozbawiona ocen ambiwalentnych, czasem krytycznych. Bauman z kolei zachowałby względną kontrolę i na pewno znaczny wpływ na tę opowieść o sobie. Trudny kompromis autora z bohaterem.

– Nawet nie odpowiedział na moją propozycję – opowiada Kwaśniewski.

Dziennikarz zapamiętał również wrażenie z kilku spotkań, że Bauman łaknie uznania, lecz go nie dostaje – przynajmniej nie takie, na jakie liczy, i na pewno nie w Polsce.

Czy uważał, że mówienie o przeszłości może mu zaszkodzić u polskiej publiczności? Na pewno przeszłe zaangażowanie politycz­ne nie pomagało w zdobyciu szerszego uznania w Polsce. Czy liczył na przyznawaną przez „Gazetę Wyborczą" nagrodę Człowieka Roku? W każdym razie nie doczekał się jej.

– Dzwonią, proszą o teksty, wywiady i nic z tego nie mam – takie zdanie wypowiedziane przez Baumana zapamiętał Kwaśniewski.

Na opublikowanie wywiadu o swoim akcesie do komunizmu – ku zaskoczeniu dziennikarza – Bauman zgodził się trzy lata po jego przeprowadzeniu. Sekwencja zdarzeń wydaje się oczywista: stało się to tuż po bolesnym zdarzeniu we Wrocławiu, kiedy nacjonaliści zakłócili jego wykład i obrzucili obelgami. Do publikacji przekonał Baumana ktoś z redakcji „Gazety Wyborczej". Wersja, która ukazała się na łamach, została – jak mówi Kwaśniewski – okrojona, choć nie pamięta on, czy wykreślono coś naprawdę istotnego. Nie jest też w stanie tego spraw­dzić, gdyż pierwszej wersji wywiadu nie zarchiwizował i przepadła.

Sam wywiad Kwaśniewski wspomina z rozczarowaniem. Mówi, że był zły na Baumana. Dlaczego? Bo wielki intelektualista nie umiał przeprowadzić rozrachunku z własną przeszłością, z samym sobą, choć jego pozycja była całkowicie niezagrożona, cieszył się na świe­cie wielkim uznaniem.

– Czego właściwie oczekiwałeś od Baumana? – chcę wiedzieć.

– Że powie: byłem głupi, nie odczytałem tego, że robią mnie w konia. Jak gdyby ta rysa miała odebrać mu splendor.

Sugeruję, że wywiad jest doskonały, najlepszy, jaki ktokolwiek zrobił z Baumanem na ten temat. Po raz pierwszy bowiem, mówiąc o swoim zaangażowaniu w komunizm, Bauman nie chowa się za teo­rią ani za cytatami z myślicieli; mówi swoim głosem. W moim od­czuciu niezwykle szczerze.

Komuniści mają najlepszy

Zauważam też, że Bauman nie mógł powiedzieć „byłem głupi", ponieważ do końca życia uważał wybór komunizmu po 1945 roku za najlepszy w tamtych okolicznościach. A krótko przed śmiercią wy­znał, że gdyby miał dokonać wyboru ponownie, wybrałby tak samo.

Kwaśniewski nie jest przekonany do moich uwag.

– To nielogiczne – mówi. – Był szczylem, wylądował w czasie wojny w ZSRR, tam chodził do szkoły, coś mu do głowy wkładano, potem to samo robiono w wojsku. Jego życie potoczyło się tak, jak się potoczyło, nie inaczej. Nie było okna, z którego mógłby wysko­czyć, więc to nie do końca jego wybór. Sam mówił w wywiadzie, że innego życia mieć nie mógł. I to prawda. Dopiero po latach zgro­madził dane, by trafnie ocenić sytuację i dokonywać prawdziwych wyborów. Zdanie „postąpiłbym jeszcze raz tak samo" – kupuję – mówi dalej Kwaśniewski – jeśli wyobrażam sobie tamtego dziewiętnasto­latka w 1945 roku, sytuację, w jakiej się znalazł, stan jego wiedzy. Ale już ocena w rodzaju „z dzisiejszej perspektywy twierdzę, że do­brze zrobiłem" budzi moje wątpliwości.

Nie jestem pewien, czy Bauman miał na myśli tylko to pierwsze czy również drugie.

Następnym pokoleniom, zamieszanym w opór przeciwko ustrojowi Polski Ludowej, trudno dziś zrozumieć, że po 1945 roku komunizm był drogą uprawnioną tak samo jak inne drogi polityczne – a może nawet uprawnioną bardziej niż inne. Uwagę na tę okoliczność zwraca mi Krzysztof Pomian, filozof i historyk idei, kolega Baumana z Uni­wersytetu Warszawskiego.

– Ludzie w szarych szynelach, który przyszli ze wschodu wraz z Armią Czerwoną – mówi Pomian (jego ojciec zmarł w radzieckim łagrze) – mieli głębokie przekonanie, że gdyby Związek Radziecki nie pokonał Hitlera, byliby pierwszymi do zgładzenia. Niektórzy z nich, jak Bauman, jak późniejszy historyk Bronisław Baczko i ekonomista Włodzimierz Brus, mieli żydowskie korzenie. Cóż z tego, że sami czuli się Żydami głównie wtedy, gdy o ich żydostwie przypominali im inni? W świecie, w którym Hitler pokonałby Stalina, czekała ich zagłada, jak wielu ich bliskich, którzy pozostali na ziemiach okupowanych przez Trzecią Rzeszę. Dla ludzi tej formacji – kontynuuje Pomian – podobnie jak dla mojej matki, kobiety wykształconej, przedwojennej komunistki, krytycznej i wobec Stalina, i później wobec władz PRL-u, pokonanie Hitlera i faszyzmu usprawiedliwiało w pewnym sensie działania władz radzieckich i Stalina oraz ogrom wyrządzanego zła. Taki był nastrój epoki. Bez zrozumienia tego nie zrozumie się ludzi tamtego czasu ani ich wyborów – podsumowuje.

Jeśli dodatkowo pochodziło się z nizin społecznych, postawienie na Polskę Ludową stwarzało szansę na awans, wybicie się w górę. Gdyby nie awans społeczny, życie zawodowe i osobiste Baumana wyglądałyby inaczej. Gdyby nie wielkie społeczne przetasowanie czasów Polski Ludowej, jego pierwsza żona Janina, z którą spędził ponad sześćdziesiąt lat, panna z bogatego domu, byłaby prawdopodobnie „poza jego zasięgiem". Takie wyznanie Bauman poczynił wie­le lat później Aleksandrze.

„[P]roszę sobie teraz wyobrazić, że ma pan znowu osiemnaście lat – mówi Bauman młodszemu o pół wieku Kwaśniewskiemu w wywiadzie »Dałem się uwieść«. – Oczywiście myśli pan o dziewczynach, to nie­wątpliwe, ale w chwilach wolnych to o czym pan myśli? No właśnie: o tym, jaki jest świat. Co można by tu zrobić, żeby on był inny.

Nasłuchałem się więc tego wszystkiego i skojarzywszy z tym moje własne dziecinne doświadczenia, doszedłem do wniosku, jak bardzo wielu młodych ludzi w tamtym czasie, że jak się tak zestawi wszystkie programy dla Polski, to komuniści mają najlepszy.

No proszę, proszę się w to wszystko wczuć. Przychodzą do pana i mówią: damy ziemię chłopom. A ja wiedziałem, że chłopi cierpieli, bo nie mieli. Fabryki damy robotnikom. Cudownie, mój ojciec nie bę­dzie musiał czapkować. W ogóle wszyscy będą równi.

Wykształcenie będzie bezpłatne. Wspaniale! Wykształcenie to była dla mnie niezwykle istotna sprawa.

Padały też przeróżne hasła przeciwko dyskryminacji i upokorzeniu. To ostatnie zwłaszcza stało się bardzo ważnym pojęciem w moim życiu i do tej pory jest".

Zrobić coś sensownego

Wyjaśniając swoje motywacje, Bauman kładzie silny akcent na doświadczenie lat przedwojennych: tamten świat „zawiódł komplet­nie", skompromitowało się wszystko, co miało zabezpieczać ludzką egzystencję.

To właśnie z tego powodu cała Europa przesuwa się po wojnie na lewo. Partie komunistyczne Francji i Włoch są potęgą. Nawet pro­gram partii politycznych Polskiego Państwa Podziemnego zawiera obietnice daleko idących reform społecznych w lewicowym duchu.

Nieco więcej o mrocznym dziedzictwie Polski międzywojennej Bauman pisze w wywiadzie korespondencyjnym, jaki przeprowa­dzam z nim w 2006 roku.

yła »tamta Polska« krajem niewiarygodnego ubóstwa, jakie gnieź­dziło się już o parę kroków od mojego domu, tuż po drugiej stronie ulicy Dąbrowskiego, a od czasu do czasu puszczało pędy i wzdłuż wy­muskanych i z pozoru zadowolonych z siebie i ze swego losu ulic Prusa czy Słowackiego, sięgnęło też i na lat parę wnętrza naszego mieszka­nia, a w każdej wiosce, jaką przyszło mi w dzieciństwie odwiedzić, pleniło się już bez żadnego skrępowania bezrobociem i beznadzieją, otwarcie drwiąc z wszelkiego udawania, masek i pozorów. Była też ta Polska gościnna dla możnych, a bezlitosna, współczucia wyzbyta dla tych, którzy od ich łask zależeli, zmuszając tych drugich, podobnie jak mojego Ojca, do wymiany godności ludzkiej na chleb dla rodziny. Wszystko to pamiętałem, jak pamiętałem kuksańce, kopnięcia, sztur­chania, których wspomnienie bolało na długo potem, jak sińce znikały i ból ustawał; i obelgi obliczone na to, by trwać wiecznie. [...] To właś­nie w »przerabianiu na lepszą« tamtej Polski pragnąłem uczestniczyć".

Perspektywa wydobycia kraju z materialnych i duchowych znisz­czeń wojennych pokrywała się w 1945 roku z osobistymi pragnienia­mi młodego człowieka: by coś sensownego zrobić w zaczynającym się dorosłym życiu. I z aspiracjami plebejusza: by wyrwać się z biedy, w jakiej żył przed wojną.

Argumenty trafiające do wyobraźni młodszego o kilka dekad roz­mówcy Bauman znajduje, wspomniawszy wykładowcę z Uniwersy­tetu Warszawskiego, mistrza wielu socjologów, Stanisława Ossow­skiego. Pod koniec życia Ossowski zwierzył się ze swoich myśli o przedwojennej Polsce.

„[J]ak w 1939 roku zmobilizowano go [Ossowskiego] do twierdzy Modlin i gruchnęła tam plotka, że się Beck z Ribbentropem [ministrowie spraw zagranicznych Polski i Niemiec przed drugą wojną światową] do­gadali: wojny nie będzie, wpadł w straszliwą rozpacz. »To dalej ma być tak samo? Dalej tak okropnie? Miałem nadzieję, że ta wojna coś zmieni, rozbije, strzaska, wyzwoli«".

Więc wybór komunizmu – tłumaczy Bauman Kwaśniewskiemu – „to nie było jakieś dziwactwo", choć „w Polsce w tej chwili panuje opinia, że to było jakieś zwyrodnienie. Że potwory tam szły. I po co? Tylko po to, by ujarzmić Polskę i pozbawić ją niepodległości".

Jakie marzenia mu przyświecały?

Bauman: Przepraszam, ale to się sprowadza do trzech takich słów, jak wolność, równość, braterstwo. To był ten mój ideał dobrego społeczeństwa. A jak to się będzie realizowało? Wszyscy pójdą do szkoły, będą mieli mieszkania i nikt nie będzie mieszkał w rozwalających się lepiankach. Będzie rósł poziom życia, ludzkie wzajemne sympatie, a animozje będą się kruszyły. Co tu opowiadać? Niech pan nie żąda, bym po raz wtóry wymyślał socjalistyczną ideologię. Ona została wy­myślona przede mną, ona mi się podobała i nadal mi się podoba. ©?

Artur Domosławski jest dziennikarzem, zaczynał w „Gazecie Wyborczej", od 2011 roku w „Polityce". Teatrolog, reportażysta. Autor długo dyskutowanej książki „Kapuściński non-fiction" oraz „Gorączki latynoamerykańskiej"

Zygmunt Bauman (1925–2017) – filozof, socjolog, zajmujący się nowoczesnością i ponowoczesnością. Autorytet w sferze myśli dla środowisk lewicowych. Żołnierz 1. Armii Wojska Polskiego, uczestnik bitwy o Berlin. Ideowo przekonany do komunizmu i po wojnie zaangażowany w jego umacnianie. Przez wiele lat kierownik Katedry Socjologii na Uniwersytecie w Leeds

Fragment książki Artura Domosławskiego, „Wygnaniec. 21 scen z życia Zygmunta Baumana", która właśnie się ukazała nakładem wydawnictwa Wielka Litera, Warszawa 2021

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji

Sceneria: dom profesora Baumana w Leeds. Czas: koniec 2016 roku. Rozmowa z Aleksandrą, jego drugą żoną, końcowe obrachunki z życiem. Innych didaskaliów nie znam.

– Powiedział, że gdyby raz jeszcze miał dokonać wyboru swojej drogi po wojnie, wybór byłby taki sam – relacjonuje w czasie jednego z naszych spotkań Aleksandra.

Pozostało 98% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich