Czasami jedno zdjęcie potrafi powiedzieć o człowieku więcej niż dziesiątki analiz i książek. Zwłaszcza o człowieku, którego biografia jest jedną z najbardziej strzeżonych tajemnic w kraju zarządzanym przez niego od ponad ćwierć wieku. Fotografia, która na łamy polskiej prasy trafia po raz pierwszy, została wykonana 17 kwietnia 1994 r. w siedzibie Związku Polaków na Białorusi (ZPB) przy ulicy Feliksa Dzierżyńskiego w Grodnie. Za biurkiem siedzi prezes organizacji Tadeusz Gawin, zawodowy oficer, podpułkownik radzieckich wojsk pogranicza. Porzucił dobrze zapowiadającą się karierę wojskową, by walczyć o polskość w powstającej na gruzach Związku Radzieckiego Białorusi. Współtworzył największą polską organizację, która wtedy zrzeszała ponad 30 tys. członków. Po drugiej stronie biurka (pierwszy z prawej) siedzi młody i dobrze zapowiadający się białoruski polityk Aleksander Łukaszenko. Wtedy dopiero wchodził do świata wielkiej polityki. Właśnie od Grodna zaczął swoją pierwszą prezydencką kampanię wyborczą. Po wyrazie jego twarzy można sądzić, że nie znalazł wspólnego języka z mniejszością polską.
Wszystko, co tylko będziecie chcieli
Obiecał, że jeżeli wygra wybory, to będziemy mieli tyle szkół polskich, ile będziemy potrzebowali. Po wyborach z wielkim trudem udało się nam wymusić na władzach Białorusi budowę jedynie dwóch szkół: w Grodnie i Wołkowysku. I to na koszt państwa polskiego. Białoruskie władze zaś na własny koszt obiecały budowę drugiej polskiej szkoły w Grodnie, ale nie zrobiono tego do dziś – wspomina w rozmowie z „Plusem Minusem" Tadeusz Gawin, dzisiaj honorowy prezes ZPB. – Łukaszenko wiedział, że Polacy to nie jego elektorat. Jego zachowanie, program i wiele innych rzeczy nie budziły naszego zaufania. Gdybym go poparł, to już nie byłby ten sam ZPB – tłumaczy.
Największa polska organizacja pod jego kierunkiem poparła wtedy lidera Białoruskiego Frontu Ludowego (BNF) Zianona Pazniaka, znienawidzonego przez Łukaszenkę białoruskojęzycznego „nacjonalistę". Prawicowość i konserwatyzm Pazniaka, jego pragnienie tworzenia niezależnej od Moskwy Białorusi okazały się być bliższe mieszkającym tam Polakom niż prorosyjskość i nostalgia za Związkiem Radzieckim Łukaszenki. – Ani Pazniak, ani Białoruski Front Ludowy nie czynili żadnych przeszkód w rozwoju szkolnictwa polskiego na Białorusi. Wręcz przeciwnie, wielu z nich nas w tej działalności wspierało – mówi Gawin.
Popierany przez białoruskich Polaków kandydat zajął trzecie miejsce, zdobywając niespełna 13 proc. głosów w wyborach 1994 r. i nie przeszedł do drugiej tury. Pierwszym i jedynym jak na razie prezydentem Białorusi został Łukaszenko.