Zawsze był niewychowanym rebeliantem i manipulatorem, i to jakoś działało w opozycji. Kiedy wygrał wybory, miałem nadzieję, że się zmieni w męża stanu. Zawiodłem się – mówi mi Ján Krošlák, poseł Zwyczajnych Ludzi i Niezależnych Osobistości (OĽaNO), partii Matoviča, który do początku kwietnia był premierem Słowacji. Zamienił się stanowiskiem z ministrem finansów, żeby uratować przed upadkiem czteropartyjny rząd.
– 99 procent problemów, jakie mamy, ma związek ze stylem i metodami zarządzania krajem przez Matoviča – twierdzi Krošlák. Jego zdaniem powinien albo odejść z rządu i skoncentrować się na partii, albo całkowicie zrezygnować z polityki. Krošlák na początku zgodził się rozmawiać anonimowo, ale pod koniec wywiadu sam zaproponował, żeby użyć w tekście jego nazwisko. – Igor wie, co o nim myślę. Jemu mówiłem jeszcze gorsze rzeczy – tłumaczy mi.
Jego frustracja jest zrozumiała. Pod koniec lutego 2020 roku partia OĽaNO Matoviča ze sloganem „Pokonajmy razem mafię" niespodziewanie wygrała wybory parlamentarne. Dostała mandat do posprzątania po socjalkonserwatywnej partii Kierunek-Socjalna Demokracja (Smer-SD), która rządziła Słowacją łącznie przez 12 lat, a wyborów do parlamentu nie przegrała od 2006 roku.
Po tak długich rządach Smer stał się modelową partią władzy, zależną od starszych wyborców z małych miast, z ograniczoną zdolnością przyciągania młodych. Sterowany z tylnego siedzenia przez szemranych biznesmenów powiązanych z mafią stworzył państwo klientelistyczne, z niewydolnymi usługami publicznymi – i zbrodniami popełnianymi pod jego okiem. Morderstwo dziennikarza śledczego Jána Kuciaka i jego narzeczonej Martiny Kušnírovej w lutym 2018 roku doprowadziło do największych demonstracji ulicznych od czasów aksamitnej rewolucji. Jak powiedział ks. Milan Bubák na proteście w pierwszą rocznicę ich śmierci, to tragiczne wydarzenie znaczy dla Słowaków tyle, ile dla Amerykanów atak na World Trade Center.
Ludowy trybun
Matovič, sprawny mówca i gorliwy działacz antykorupcyjny, przekonał do siebie ponad 720 tys. Słowaków. Radykalny i nieprzewidywalny, prezentował się jako antyestablishmentowy głos, krytyczny nie tylko wobec „mafijnego" Smeru, ale i liberalnych elit z „bratysławskiej kawiarni". Stał się współczesną wersją trybuna ludowego: z równą sprawnością przemawiał na wiecach, na których występował w trampkach i t-shircie, co korzystał z Facebooka, gdzie za niektóre gniewne posty dostawał ponad tysiąc lajków. W analogowej polityce słowackiej to było nowatorstwo. Miał też sporo szczęścia. Chociaż sam był posłem od dekady, wskoczył na falę entuzjazmu, która w 2019 roku wyniosła na urząd prezydenta polityczną neofitkę Zuzanę Čaputovą.