Tego, co wydarzyło się 6 stycznia w Waszyngtonie, chyba nikt dokładnie nie przewidział, nawet sprawcy tych wydarzeń. Chociaż władze i służby porządkowe od tygodni dostawały sygnały, że różne grupy niezadowolonych z wyników wyborów zwolenników Donalda Trumpa szykują coś więcej niż protest pod Kapitolem.
W dniu, kiedy połączone izby Kongresu zbierały się, by po tygodniach przeliczania głosów oraz oskarżeń o sfałszowanych wyborach zatwierdzić wygraną Joe Bidena w wyborach prezydenckich, w centrum Waszyngtonu zebrały się tysiące zwolenników Trumpa. Duża ich część, podburzana teoriami ruchu QAnon, była przekonana, że nie dojdzie do zatwierdzenia głosów Kolegium Elektorów i Trump pozostanie w Białym Domu na kolejną kadencję. Tuż przed walnym zgromadzeniem rozczarował ich jednak wiceprezydent Mike Pence, oświadczając, że nie ma mocy prawnej, aby odrzucić wyniki głosowania Kolegium Elektorów.
Setki ludzi ruszyło szturmem na Kapitol. Uzbrojeni w gaz pieprzowy, kije bejsbolowe i inne przedmioty, wybijając szyby, siłą traktując funkcjonariuszy kapitolowej policji, tratując siebie nawzajem, wtargnęli do środka i rozeszli się po instytucji, demolując korytarze i biura ustawodawców, wykrzykując przy tym „Hang Mike Pence" oraz „Stop the Steal" („Powiesić Mike'a Pence'a" oraz „Zatrzymać kradzież").
Zgromadzeni przed ekranami telewizorów z niedowierzaniem śledzili to, co przez kilka godzin rozgrywało się w stolicy kraju. Wiceprezydenta udało się ewakuować, ustawodawcy, którzy musieli przerwać procedurę zatwierdzania głosów Kolegium Elektorskiego, zabarykadowali się w sali obrad i innych pomieszczeniach Kapitolu. Pięć osób zginęło, dziesiątki zostało rannych, w tym ponad 150 funkcjonariuszy służb porządkowych, którzy doznali ran głowy, połamania żeber czy uszkodzeń kręgosłupa. Do tej pory kilkunastu funkcjonariuszy jest na zwolnieniu lekarskim, bo z powodu obrażeń nie są zdolni do wykonywania zawodu.
Zapracowana prokuratura
Szturm na Kapitol, określany jako insurekcja, zamach stanu i zamach na demokrację, dał początek największemu i najbardziej skomplikowanemu śledztwu w historii FBI. Skalą i zasięgiem eksperci porównują je do dochodzenia po atakach terrorystycznych 9/11.