Choroby, szczególnie te zakaźne, nie pozostają oczywiście bez wpływu na politykę. Może więc dziwić, że zainteresowanie państwa kwestiami zdrowia dopiero całkiem niedawno objęło dostęp obywateli do opieki zdrowotnej. Jeszcze w wieku XIX i w początkach XX „sektor państwowy" szpitalnictwa dotyczył wyłącznie zapobiegania epidemiom i zwalczania ich – zagadnień zaliczanych dziś do tzw. starego zdrowia publicznego. I istotnie, zgodnie z tradycyjnym postrzeganiem roli państwa zagrożenie epidemiczne – wymagające nie tylko zorganizowanej działalności wspólnoty, ale też ścisłego przymusu – jest dokładnie tym, czym powinny zająć się władze dysponujące autorytetem i monopolem na stosowanie przemocy.
Religijne przykazania dotyczące czystości w wymiarze żywienia, seksualności i tym podobnych wprowadzano do prawa państwowego, uzasadniając to nierzadko względami ochrony zdrowia. Tak choćby średniowieczny filozof Majmonides uzasadniał tabu wieprzowiny i inne przykazania judaizmu. Ale choroby i polityka to także kwestia silnych emocji, uprzedzeń i dyskursu politycznego; to strach i ideał czystości przekładające się na ideologie polityczne. Przedstawiciele dyskryminowanych mniejszości czy imigranci z dawien dawna byli obwiniani – obok innych wydumanych oskarżeń – o roznoszenie groźnych chorób.
Dostrzegamy, że wraz ze wzrostem odczuwanego strachu przed zagrożeniami epidemicznymi rośnie oczekiwanie od instytucji państwa (w sensie tzw. państwa narodowego) aktywnych działań. Jednocześnie też wzmagać się mogą nastroje ksenofobiczne, a nawet akty przemocy względem osób zaliczanych do grup, którym przypisuje się domniemane roznoszenie choroby. Przykładem tego może być pobicie we Wrocławiu kucharza pochodzącego z Chin, a mającego polskie obywatelstwo i mieszkającego w Polsce od 25 lat.
Emocje i ideologie
Nie od dziś wiemy, że epidemiczne stany wyjątkowe wiążą się z osłabieniem norm współżycia społecznego i odczłowieczeniem: zachowaniami paradoksalnie zarazem stadnymi i egocentrycznymi. Obserwujemy więc, że zagrożenia epidemiczne sprzyjają jednocześnie nastrojom ksenofobicznym i etatystycznym czy autokratycznym. Potwierdzana już w głośnych badaniach hipoteza tzw. stresu pasożytniczego mówi, że tam, gdzie występuje więcej chorobotwórczych patogenów, jest też większa szansa na wyłonienie autorytarnych rządów (D.R. Murray, M. Schaller, P. Suedfeld, 2013).