Robert Mazurek: Dioda mruga spod koszuli

Wiadomo, żona to nie rodzina, bo jakby była rodzina, toby się nie można było z nią ożenić. A przecież rodzina to grunt, bo dobrze się z nią wypada na zdjęciach. I tylko tam, dodają malkontenci. Zasadniczo rodzina w karierze jest potrzebna i dlatego żonę trzeba mieć.

Aktualizacja: 22.06.2020 06:18 Publikacja: 21.06.2020 00:01

Robert Mazurek: Dioda mruga spod koszuli

Foto: Fotorzepa/ Jakub Mikulski

Wiedział to pan Donald już 15 lat temu i dlatego przed wyborami wziął ślub. Z żoną go wziął, ot, taka ciekawostka przyrodnicza. To zupełnie inaczej niż wszyscy inni, choćby pan Krzysztof, który wziął ślub z zupełnie obcą kobietą i dopiero w wyniku tego procederu została ona żoną. Pan Krzysztof ślub wziąć musiał, bo wpadł. Wpadł na pomysł, że zostanie prezydentem, i wyszło mu, że gość bez pracy, bez majątku i bez rodziny nie wzbudza przesadnego zaufania, zwłaszcza gdy jedyne co ma, to trądzik. No to teraz ma też żonę, z tym że trądzik dłużej.

Bo żonę Bosak ma krótko, więc niczego nie zaobserwował, a przecież z żonami w kampanii dzieją się rzeczy, o którym medykom się nie śniło. Pierwsza Dama odzyskała głos. Wiem, że brzmi to jak tytuł z tabloidu, ale ona faktycznie go odzyskała. Nieprawdą jest – i piszę to serio – że Agata Duda przez pięć lat obijała się i nic nie robiła. To bzdura, wzięła na siebie mnóstwo umiarkowanie wdzięcznych obowiązków, ale milczała. Co ja mówię, milczała, ona jakieś śluby milczenia złożyła! Nie wyglądało to dobrze, więc teraz w miesiąc powiedziała więcej niż w ciągu ostatnich pięciu lat. Szok i to drugie, niedowierzanie chyba.

Pierwsza Dama głos odzyskała, a Małgorzata Trzaskowska straciła. Cholera, a może to ten sam głos, głos przechodni? No nieważne, teraz na szybko nie dojdziesz, lecz faktem jest, że pani Trzaskowska milczy we wszystkich znanych jej i mężowi językach, a sztab PT Małżonka modli się do swych świeckich świętych, by wytrwała w tym milczeniu jak najdłużej. Pani Trzaskowska bowiem nie jest politykiem i wali szczerze, prosto z mostu, że do kościoła nie chodzi, dziecka do komunii nie posłała i takie tam. Co innego to robić, a co innego się tym chwalić, tak nie można, jeszcze się ktoś obrazi, koncypuje sztab. Notabene, Platforma ma z tymi Małgorzatami niewąski problem, dość przypomnieć, iż Małgorzata Tusk była od mediów trzymana na odległość, bo kilka szczerych słów mogłoby wywołać wizerunkową katastrofę.

Bo żony w polityce – bez złudzeń – służą do ocieplania wizerunku. Taki Władysław Kosiniak-Kamysz odziedziczył po Pawlaku nie tylko fotel prezesa, ale i wizerunek robota. Nie, to prawda, Pawlaka nikt nie prześcignie, ale jest w Kosiniaku coś sztywnego, sztucznego nawet. Tylko czekać, aż mu się koszula rozepnie i jakieś diody zaczną mrugać. W tej sytuacji młoda, dynamiczna, atrakcyjna żona z córeczką to skarb. No i postanowiono skarb pokazać, ba, wydaje się, że skarb bardzo polubił bycie pokazywaną. Paulina Kosiniak-Kamysz nie tylko pojawiła się na billboardach, nie tylko wystąpiła na konwencji, zapowiadając swego Tygrysa, ale też jeździ sama na spotkania oraz udziela wcale licznych wywiadów. Zdaje się, że gdyby mogła, to przemodelowałaby Kosiniakowi kampanię i zamiast do wieśniaków uderzyłaby do mieszkańców Miasteczka Wilanów. Jako polscy Beckhamowie mieliby nawet szansę, co oczywiście mówię z zawiścią, że nie ja.

Ale co za dużo, to niezdrowo i Paulina Kosiniak-Kamysz popłynęła za daleko. Zaatakowała kilkakrotnie Agatę Dudę, używając do tego ciężko chorych dzieci. To precedens, bo nigdy w prezydenckiej kampanii do tego się nie posuwano. Ani Jolanta Kwaśniewska nie atakowała Danuty Wałęsowej, ani Agata Duda nie krytykowała Anny Komorowskiej, ba, same fotograficzne zestawienia obu pań uznawano pięć lat temu za niestosowne, bo starsza o 20 lat Komorowska, matka piątki dzieci, nie wyglądała w nich równie młodo co Kornhauser-Duda. Dziś prywatnie przesympatyczna Paulina Kosiniak-Kamysz – a wiem, co piszę, bo to moja dentystka – nie ma takich oporów. Cóż, nie dość, że używanie chorych dzieci w kampanii jest wyjątkowo słabe, to jeszcze pani Paulina, posługując się hejtem, zapewne doczeka się rewanżu i będzie jej przykro. Szkoda.

Przykro nie będzie za to innym żonom, partnerkom i partnerom, bo zasadniczo nikt się nimi nie zajmuje. Może to i lepiej? Udawajmy do końca, że to nie tylko targowisko próżności i w tym castingu o coś więcej niż wizerunek chodzi. 

Wiedział to pan Donald już 15 lat temu i dlatego przed wyborami wziął ślub. Z żoną go wziął, ot, taka ciekawostka przyrodnicza. To zupełnie inaczej niż wszyscy inni, choćby pan Krzysztof, który wziął ślub z zupełnie obcą kobietą i dopiero w wyniku tego procederu została ona żoną. Pan Krzysztof ślub wziąć musiał, bo wpadł. Wpadł na pomysł, że zostanie prezydentem, i wyszło mu, że gość bez pracy, bez majątku i bez rodziny nie wzbudza przesadnego zaufania, zwłaszcza gdy jedyne co ma, to trądzik. No to teraz ma też żonę, z tym że trądzik dłużej.

Pozostało 86% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich