Nie, nie podejrzewam biskupa Janiaka o tak diaboliczne pomysły, ale nie dlatego, że sądzę, iż sumienie by go ruszyło. Skądże, on po prostu by na to nie wpadł. Skądinąd gdyby nie było Janiaka, to należałoby go wymyślić. W końcu on tak pięknie i integralnie uosabia wszystkie grzechy polskich hierarchów, jeszcze tylko pazerności mu nie zarzucano. Aha, pragnę przestrzec PT Czytelników, iż na tym kończy się w miarę krotochwilna część felietonu, a zaczyna ciężka antyklerykalna jazda.
Bo problem polskiego Kościoła nie nazywa się Edward Janiak. I to wcale nie dlatego, że w mobbingu prześciga go abp Głódź, a w ukrywaniu pedofilów nie gorszy jest cały legion innych purpuratów, że bpa Tyrawę wspomnę. Nie, problemem nie jest jeden upadły biskup, choć i ten pogrąża się koncertowo. Kiedy wydawało się, że oskarżenia z filmu Sekielskich są największym problemem biskupa kaliskiego, pojawił się artykuł w „Więzi". Dowiadujemy się z niego, że Edward Janiak nie tylko chronił księdza pedofila, ale za wszelką cenę promował seminarzystę homoseksualistę. Alumn miast uczyć religii, umawiał się z chłopakami na nocne schadzki i gromadził pornografię gejowską. Co zrobił biskup? Upokorzył i wyrzucił. Kogo? Jak to kogo, rektora seminarium, który chciał z tym walczyć. Rektor napisał raport do nuncjusza. I co? I pstro, dwa i pół roku ciszy, Watykan milczy.
Watykan może i tak, ale rozzuchwalony bp Janiak milczeć nie zamierza. O oszustwo i łgarstwo oskarżył publicznie cały Episkopat, o sprzymierzenie się z wrogami Kościoła i ataki na jego osobę (następny uczeń madame Kempy!) – prymasa Polski. Konfratrom biskupom zarzucił przy okazji, że wcale nie chcą walczyć z pedofilami, tylko ściemniają, żeby się publika nie buntowała. To ostatnie akurat nie powinno go boleć, ale zostawmy wszelkie bóle Janiaka i jego osoby.
Tym bardziej że problemem nie jest, jako się rzekło, jeden biskup, ale stu pozostałych. Poza wezwanymi do tablicy z urzędu nikt się nie odezwał. Śluby milczenia im się zamarzyły?! Milczą literalnie wszyscy, od przewodniczącego konferencji i kardynałów po biskupów pomocniczych w najmniejszych diecezjach. Nie wychylił się żaden, zero, nul. Drodzy purpuraci, gdyby tę mentalność prezentowali apostołowie, to do dziś żaden nie potępiłby Judasza. W końcu cały czas był z nami, a sąd prawomocnym wyrokiem go nie potępił. Zresztą to nie my, to Jezus. W końcu to on go powołał.
Biskupi kompromitują się detalicznie i hurtowo, ale cóż, widocznie sakra odbiera ostrość widzenia, odwagę lub rozum. Albo wszystko naraz. Powie ktoś, nie ma się czym przejmować, w końcu to ślepi przewodnicy ślepych, a jeśli ślepy prowadzi ślepego, to wiadomo – obaj w dole skończą. Nie do końca, bo o ile ślepota hierarchii jest niepodważalna, o tyle świeccy, bez względu na poglądy polityczne i stopień religijnego zaangażowania, nie mają w tej sprawie wątpliwości. Tu zaangażowana politycznie „Więź", organ katolewicy, mówi jednym głosem z katotalibem Tomaszem Terlikowskim.