Polska nie powinna angażować się w wewnętrzne sprawy Białorusi, bo nie leży to w jej interesie narodowym. Łukaszenko to najlepsze, co mogło spotkać Białorusinów. Szkoda, że nie jest prezydentem Polski. A za protestami w Mińsku stoją Amerykanie, Żydzi i George Soros... Tak sytuację za Bugiem ocenia część środowisk skrajnie prawicowych i jawnie prorosyjskich.
Pierwsze skrzypce wśród obrońców białoruskiego reżimu nad Wisłą grają ludzie związani z partią Zmiana. Otwarcie prokremlowskie ugrupowanie pięć lat temu założył Mateusz Piskorski, bliski współpracownik Andrzeja Leppera. – Po upadku Samoobrony postanowił z różnych działaczy lewicy i prawicy stworzyć nową partię. Dołączyli do niej ludzie z narodowo-bolszewickiej Falangi, parę osób z PPS i kilku byłych działaczy Samoobrony – mówi dr Przemysław Witkowski, badacz skrajnie prawicowych ruchów politycznych z Collegium Civitas. Piskorski zasłynął tym, że w 2014 roku był obserwatorem podczas referendum na okupowanym przez Rosję Krymie. Wówczas wbrew opinii misji OBWE i większości państw Zachodu uznał, że było ono uczciwe. W 2016 roku pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji i Chin został zatrzymany przez ABW.
W drugiej połowie sierpnia 2020 r., gdy świat obiegły już informacje o tym, jak białoruski reżim torturuje zatrzymanych demonstrantów, Piskorski na swoim profilu na Facebooku pisał, że Łukaszenko „ma szansę stać się symbolem oporu przeciwko neoliberalnemu globalizmowi w Europie Wschodniej, słowiańskim odpowiednikiem Fidela Castro, Hugo Chaveza czy Muammara Kaddafiego". Kilka dni później w rozmowie z portalem pdknews.pl stwierdził, że „w interesie Polski jest stabilna, rozwinięta, przestrzegająca praw mniejszości polskiej Białoruś. Wiemy, że taka jest Białoruś Aleksandra Łukaszenki. Nie wiemy, czy taka byłaby Białoruś przejęta przez obecną czy jakąś inną, naprędce wykreowaną opozycję".
Argumenty Piskorskiego 22 sierpnia powtórzono na manifestacji poparcia dla Łukaszenki zorganizowanej przed białoruską ambasadą w Warszawie. Zwołał ją Tomasz Jankowski, sekretarz generalny Zmiany i autor portalu Sputnik, będącego propagandową tubą Kremla. Około dwudziestu uczestników wiecu, wśród nich członkowie Zmiany i Falangi oraz Stowarzyszenia Spadkobierców Polskich Kombatantów II Wojny Światowej, miało ze sobą państwowe flagi Białorusi i plakaty z hasłem „Stop agresji Zachodu". Na początku manifestacji wznoszono okrzyki: „Siła Słowian!" i „Za Baćku!".
Głos zabrał też sam Jankowski. Według niego zagraniczny kapitał chce zniszczyć Białoruś, tak jak wcześniej zniszczył Polskę i Ukrainę. „Musicie bronić swojej ojczyzny, a nie ją atakować, tak jak życzy sobie tego zagraniczny kapitał" – apelował do Białorusinów. Następnie pochwalił Łukaszenkę, że za jego rządów w kraju nie rozwinęła się oligarchia, a przemysł pozostaje w rękach Białorusinów. Dodał również, że władzom w Mińsku zarzuca się sfałszowanie wyborów, ale według niego nie podano na to żadnych dowodów. „Ja naprawdę powiem wam szczerze, że chciałbym, żeby w Polsce był taki prezydent jak Aleksander Łukaszenko, który by nasz kraj ochronił przed międzynarodowym kapitałem" – zwierzył się Jankowski. W tym momencie zebrani zaczęli krzyczeć: „Aleksander Łukaszenko!". Na koniec wiecu organizator wyraził nadzieję, że białoruski przywódca poradzi sobie z „agresją Zachodu". Relacja z tej demonstracji znalazła się na stronie Sputnika.