Robert Mazurek: Niewielkie stadko waleni

Magdzie życie dało naprawdę w kość. Rozstała się boleśnie z mężem, sama wychowuje dzieci, ma mnóstwo roboty w aptece i coraz mniej czasu na nią. Trzeba w końcu obrobić swój kawałek fejsa i wrzucić tam codziennie kilka memów i własnych komentarzy. Przedwczoraj było dziewięć. Wszystkie o tym, jak parszywy mamy rząd, prezydenta i całą tę zgraję.

Publikacja: 09.10.2020 18:00

Robert Mazurek: Niewielkie stadko waleni

Foto: AdobeStock

Heniu, uśmiechnięty łobuz, smakował już smaku islandzkiego chleba, na który musiał ciężko, naprawdę ciężko, harować. Mniej wiem o jego emigracji, nieco więcej o muzyce, pomyśleć, że po 30 latach wciąż słucha Marillion, ale za to wszystko o jego poglądach. Tak, zgadliście, nienawidzi Kaczora. Żywiołowo.

Krzysztof to chodząca dobroć, nie zna nienawiści. Nie zna też żadnego cenzuralnego słowa, którym mógłby opisać opozycję, żadnego, a przecież o smaku baraniny czy marynowaniu czosnku może mówić godzinami, nie powtarzając się ani przez chwilę, co przytaczam, by udowodnić, że to nie przez braki w elokwencji.

Wszystkich bije na głowę Czarek, żywy dowód na to, że i Hołownia doczekał się swoich fanatyków. Czarek poobrażał wszystkich, którzy nie podzielają jego entuzjazmu do nowego idola, i zerwał z nimi znajomość. Aha, zerwał też znajomość z Kościołem, już nie jest organistą, tylko magazynierem na Heathrow. Rozstał się z żoną, pokłócił z córką i pokrzyczał na mnie. Elektronicznie, ale zdecydowanie.

Założyciele Naszej Klasy będą się smażyć w piekle, myślałem kiedyś, bo to przez nich dowiedziałem się, że Iza, najpiękniejsza mieszkanka Rybnika, jaką znałem, wygląda dziś równie ponętnie jak moja osoba, czyli jak niewielkie stadko waleni. To był cios straszny, przeżyłem to równie dotkliwie jak dowcipy Barbary Nowackiej. Wszystko jednak zbladło przy fejsie, Twitterze i całej tej społecznościowej bańce, która pokazuje nam, w co zmienili się nasi przyjaciele z dzieciństwa. Kiedyś chciałem odszukać Błażeja i Pawła, braci, z którymi grałem w piłkę, czy Darka, bo to z nim na dużej przerwie w chłopięcej toalecie odrabialiśmy najtrudniejsze zadania z matmy i fizyki, a potem dawaliśmy zeszyty, by spisała sobie reszta klasy. Chciałem, ale trochę przeszła mnie ochota, bo czy ja muszę wiedzieć, kogo oni teraz nie znoszą.

Tak, wiem, zawsze można się pocieszać, że niektórzy mają jeszcze straszniej. Ot, pan Adam przeczytał książkę, powieść zwyczajną, która dostała nagrodę literacką imienia przemysłu obuwniczego. I skojarzyło mu się. „Kiedy przysłuchiwałem się nominacjom, miałem wrażenie, jakbym oddychał innym powietrzem, niż kiedy słucham publicznej telewizji czy wystąpień ministrów. Ta nagroda i jej laureaci to inna twarz Polski" – zachwycał się Michnik, a mnie odeszły wody. Naprawdę wszystko się już panu tylko z polityką kojarzy? Rozumiem, że chłopcy mają różne fantazje, wszak już Freud nauczał, że kiedy śnię o szafie, to tak naprawdę myślę o stosunku z kobietą, choć nie precyzował, czy działa to też w drugą stronę i sny erotyczne to tylko sublimacja pociągu do mebli. Ale żeby z polityką? Naprawdę, kiedy kładzie się pan spać, to widzi wykrzywioną w nienawistnym grymasie karykaturę Kaczora, a budzi się z konterfektem Ziobry przy nocnej lampce?

Mam znakomitą wymówkę i na spotkaniach klasowych czy rozmowach z dawno niewidzianymi przyjaciółmi nie muszę rozmawiać o polityce. „Nie chce mi się gadać o pracy" – mówię i znajomi, choć głęboko rozczarowani, rozumieją to. Jasne, są też inni. Niedawno spotkałem się z zaprzyjaźnioną aktorką i uświadomiłem sobie, że choć znamy się od lat, to nie mam pojęcia, na kogo głosuje. „I niech tak zostanie", powiedzieliśmy sobie. A potem pomyślałem znów o Magdzie, Heńku, Krzysiu, Czarku... Jak można tak żyć? Dlaczego? Co takiego się stało? Rozumiem, że nie chcecie dzielić się zdjęciami dzieci czy pięknymi widoczkami z wakacji, ale żeby za każdym razem dawać upust temu, co się myśli o Kaczyńskim czy Trzaskowskim?!

Nie chcę was hobby pozbawiać, ale może byście się – dla rozrywki choćby – pokłócili o 5G, szczepionki czy pandemię? Nie żeby to miało większy, albo chociaż jakikolwiek sens, ale dla płodozmianu się przyda. Pamiętacie, jak urządzaliśmy zasadzki na Jurka? Tak, nasze spory z dzieciństwa już nie wrócą, to jasne. Młodsi też już nie będziemy, ale czy od razu musimy być głupsi?

Heniu, uśmiechnięty łobuz, smakował już smaku islandzkiego chleba, na który musiał ciężko, naprawdę ciężko, harować. Mniej wiem o jego emigracji, nieco więcej o muzyce, pomyśleć, że po 30 latach wciąż słucha Marillion, ale za to wszystko o jego poglądach. Tak, zgadliście, nienawidzi Kaczora. Żywiołowo.

Krzysztof to chodząca dobroć, nie zna nienawiści. Nie zna też żadnego cenzuralnego słowa, którym mógłby opisać opozycję, żadnego, a przecież o smaku baraniny czy marynowaniu czosnku może mówić godzinami, nie powtarzając się ani przez chwilę, co przytaczam, by udowodnić, że to nie przez braki w elokwencji.

Pozostało 85% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich