Heniu, uśmiechnięty łobuz, smakował już smaku islandzkiego chleba, na który musiał ciężko, naprawdę ciężko, harować. Mniej wiem o jego emigracji, nieco więcej o muzyce, pomyśleć, że po 30 latach wciąż słucha Marillion, ale za to wszystko o jego poglądach. Tak, zgadliście, nienawidzi Kaczora. Żywiołowo.
Krzysztof to chodząca dobroć, nie zna nienawiści. Nie zna też żadnego cenzuralnego słowa, którym mógłby opisać opozycję, żadnego, a przecież o smaku baraniny czy marynowaniu czosnku może mówić godzinami, nie powtarzając się ani przez chwilę, co przytaczam, by udowodnić, że to nie przez braki w elokwencji.
Wszystkich bije na głowę Czarek, żywy dowód na to, że i Hołownia doczekał się swoich fanatyków. Czarek poobrażał wszystkich, którzy nie podzielają jego entuzjazmu do nowego idola, i zerwał z nimi znajomość. Aha, zerwał też znajomość z Kościołem, już nie jest organistą, tylko magazynierem na Heathrow. Rozstał się z żoną, pokłócił z córką i pokrzyczał na mnie. Elektronicznie, ale zdecydowanie.
Założyciele Naszej Klasy będą się smażyć w piekle, myślałem kiedyś, bo to przez nich dowiedziałem się, że Iza, najpiękniejsza mieszkanka Rybnika, jaką znałem, wygląda dziś równie ponętnie jak moja osoba, czyli jak niewielkie stadko waleni. To był cios straszny, przeżyłem to równie dotkliwie jak dowcipy Barbary Nowackiej. Wszystko jednak zbladło przy fejsie, Twitterze i całej tej społecznościowej bańce, która pokazuje nam, w co zmienili się nasi przyjaciele z dzieciństwa. Kiedyś chciałem odszukać Błażeja i Pawła, braci, z którymi grałem w piłkę, czy Darka, bo to z nim na dużej przerwie w chłopięcej toalecie odrabialiśmy najtrudniejsze zadania z matmy i fizyki, a potem dawaliśmy zeszyty, by spisała sobie reszta klasy. Chciałem, ale trochę przeszła mnie ochota, bo czy ja muszę wiedzieć, kogo oni teraz nie znoszą.
Tak, wiem, zawsze można się pocieszać, że niektórzy mają jeszcze straszniej. Ot, pan Adam przeczytał książkę, powieść zwyczajną, która dostała nagrodę literacką imienia przemysłu obuwniczego. I skojarzyło mu się. „Kiedy przysłuchiwałem się nominacjom, miałem wrażenie, jakbym oddychał innym powietrzem, niż kiedy słucham publicznej telewizji czy wystąpień ministrów. Ta nagroda i jej laureaci to inna twarz Polski" – zachwycał się Michnik, a mnie odeszły wody. Naprawdę wszystko się już panu tylko z polityką kojarzy? Rozumiem, że chłopcy mają różne fantazje, wszak już Freud nauczał, że kiedy śnię o szafie, to tak naprawdę myślę o stosunku z kobietą, choć nie precyzował, czy działa to też w drugą stronę i sny erotyczne to tylko sublimacja pociągu do mebli. Ale żeby z polityką? Naprawdę, kiedy kładzie się pan spać, to widzi wykrzywioną w nienawistnym grymasie karykaturę Kaczora, a budzi się z konterfektem Ziobry przy nocnej lampce?