Robert Mazurek: Lewacki faszyzm niszczy Polskę

Gdy przyłapana na nieuctwie progenitura przychodzi i zaczyna dyskusję na temat palącej potrzeby kupna nowego komputera, najlepiej z gejmingową klawiaturą, to mamy tajming zły. Gdy w środku najazdów rewolucjonistów na kościoły, zakłócania mszy i nabożeństw, demolowania pomników, obmalowywania świątynnych murów słowami, „których nie zna twa łacina" i dyskusji z hierarchami polegającej na propozycji podróży składanych ekspresyjnym „Wy...j k...o!", no, więc gdy w takim czasie objawia się grupa fajnoksięży, to mamy tajming bardzo zły.

Aktualizacja: 08.11.2020 12:50 Publikacja: 08.11.2020 00:01

Robert Mazurek: Lewacki faszyzm niszczy Polskę

Foto: AFP

A objawiła się. „My też mówimy NIE wobec nadużyć polityków i grzechów Kościoła" – uderzyli w cudze piersi, aż zadudniło, zwykli księża. Zwykli, bo tak się na łamach „Więzi" przedstawili. Co prawda na początku nie było wśród nich tych kilku, którzy każdej inicjatywie odbierają niezbędną, ostatnią uncję powagi, ale szybko zlecieli się jak osy do konfitur i oni. Sowa, Lemański, Wierzbicki, Gużyński, tak, na te emblematyczne wręcz postaci zawsze można liczyć.

Apel, jeśli traktować go dosłownie, sprowadza się do wezwania, by rozmawiać, a nie potępiać, pomagać, a nie dyskryminować, opiekować się, a nie politykować, słowem, byśmy wszyscy dobrzy byli. Któż by się nie podpisał? Zdrowia, szczęścia i słodyczy wszystkim wiernym proboszcz życzy. Ale, o czym doskonale wiedzą sygnujący te słowa intelektualiści – i intelektualistki, bo pod listem zwykłych księży podpisało się kilka zakonnic – liczy się nie tylko tekst, ale i kontekst. W tym wypadku zwłaszcza kontekst, bo zaiste tak zacne grono stać na więcej niż kilka zawstydzająco banalnych zaklęć. I tu wracamy do wspomnianego tajmingu. Tak, wiem, na mówienie przykrej prawdy nigdy nie ma dobrego czasu, zgoda, ale czy to oznacza, iż trzeba wybrać czas najgorszy?

Gdy instytucjonalny Kościół był w Polsce silny, ogromna większość z fajnoksięży milczała. Odzywają się teraz, gdy pani Lempart, wspierana przez ryczące „Wy...ć!" tłumy, wypowiada wojnę i wysyła zwykłym katolikom „ostatnie ostrzeżenie". Nas nie, my jesteśmy fajni, my się z wami zgadzamy! To macie, drodzy bracia, do powiedzenia? Naprawdę myślicie, że was oszczędzi? O sancta simplicitas! Ze strony rewolucjonistów czeka was w najlepszym razie pogarda, ze strony tych, od których się starannie odcinacie, poczucie zawodu i krzywdy.

Rozmawiałem w ostatnią niedzielę z księdzem, którego intelektualny format jest nie do przecenienia, a zasługi zarówno dla Kościoła, jak i świata kultury wielkie. Czuje się, cytuję, przez was zdradzony, opuszczony w trudnym czasie. Nie, to nie żaden poplecznik skompromitowanych biskupów, żaden protegowany nuncjuszy, nie był nigdy rektorem czy prowincjałem, nie zajmował, jak niektórzy z was, żadnych eksponowanych stanowisk, nic z tych rzeczy. On, człowiek znany z prawości i ewangelicznego języka „tak, tak, nie, nie", uważa was, wybaczcie, za koniunkturalistów.

Bo w waszym liście ważniejsze niż to, co napisano, jest to, czego tam zabrakło. A zabrakło, zupełnie jak w kazaniach dominikanów – skądinąd uznawanych za inicjatorów tego listu – choćby słowa o świętości życia. Kilkaset tysięcy ludzi wychodzi na ulicę protestować przeciw ograniczeniom prawa do aborcji, a wy im mówicie o trosce o klimat? Naprawdę?! Tylko tyle macie im do powiedzenia? Jak to zrozumieć, jeśli nie jak rozpaczliwe próby przypodobania się. No, chyba że apel, by „porzucić przekonanie, że rozstrzygnięcia prawne mogą przynieść trwałą zmianę wrażliwości sumień" mamy rozumieć jako wezwanie, byśmy dali sobie spokój z prawnym zakazem aborcji. Jeśli tak, to trzeba było to napisać wprost, a nie mrugać okiem. Ale to wymagałoby odwagi.

Chcemy, by nas lubili, przyznajecie czasem, bo tylko wtedy możemy ewangelizować. To prawda, próby przekazywania kerygmatu biskupią nowomową czy straszenie przez bezradnych katechetów piekłem nie ma sensu najmniejszego. Ale czy naprawdę wierzycie, że wasz apel w tym głoszeniu Ewangelii pomoże? Że pomoże Kościołowi – nie biskupom, Kościołowi – i uspokoi sytuację? Hm...

PS Tytuł niniejszego felietonu nie ma żadnego związku ani z jego treścią, ani z rzeczywistością. Jest wyłącznie wyrazem hołdu, jaki autor składa najwybitniejszym twórcom literatury fantasy w Polsce zatrudnionym jako paskowi w „Wiadomościach".

A objawiła się. „My też mówimy NIE wobec nadużyć polityków i grzechów Kościoła" – uderzyli w cudze piersi, aż zadudniło, zwykli księża. Zwykli, bo tak się na łamach „Więzi" przedstawili. Co prawda na początku nie było wśród nich tych kilku, którzy każdej inicjatywie odbierają niezbędną, ostatnią uncję powagi, ale szybko zlecieli się jak osy do konfitur i oni. Sowa, Lemański, Wierzbicki, Gużyński, tak, na te emblematyczne wręcz postaci zawsze można liczyć.

Pozostało 86% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich