Gwiazda publicznej telewizji doznała moralnego wzmożenia, gdy osoby o politycznych poglądach od lewa do prawa dość zgodnie skrytykowały jej rozmowę z żoną Piotra Szczęsnego, który w 2017 roku popełnił samobójstwo, nie mogąc dłużej znieść rządów Prawa i Sprawiedliwości.
Czytaj więcej
Urszula Pasławska: „To jest ustawa małżeńskopodobna. My mamy inną filozofię. Chcemy, aby nie z mocy prawa wchodzić w te prawa i obowiązki związku partnerskiego, które ma małżeństwo, tylko aby strony mogły samodzielnie je kształtować właśnie u notariusza”.
Trumienne dziennikarstwo Doroty Wysockiej-Schnepf. Skąd to jej poczucie moralnej wyższości?
Rozmowa z żoną Szarego Człowieka nie tylko nie została poprzedzona standardowym w przypadku medialnych materiałów dotyczących samobójstw ostrzeżeniem dla odbiorców w kryzysie zdrowia psychicznego, ale została opatrzona paskiem „oddał życie w obronie demokracji”, co nawet osoby bardzo niechętne ówczesnej władzy uznały za skrajnie nieodpowiedzialne igranie z emocjami widzów, dla których może to być wyzwalaczem. Nie bez powodu w oficjalnych wytycznych Ministerstwa Zdrowia dla mediów jeden z punktów brzmi „nie przedstawiaj ofiar samobójstwa w idealizujący i gloryfikujący sposób”. Pani Schnepf popełniła w tej sprawie każdy możliwy błąd, po czym, nie umiejąc się do niego przyznać, z zupełnie dla mnie niezrozumiałym poczuciem moralnej wyższości, przypuściła wściekły atak na tych, którzy jej dziennikarstwa trumiennego nie uszanowali.
Pani Schnepf popełniła w tej sprawie każdy możliwy błąd, po czym, nie umiejąc się do niego przyznać, z zupełnie dla mnie niezrozumiałym poczuciem moralnej wyższości, przypuściła wściekły atak na tych, którzy jej dziennikarstwa trumiennego nie uszanowali.
Piotr Szczęsny nie „oddał życia w obronie demokracji”. Wieczna hańba tym, którzy generują takie emocje dla politycznych zysków
„Nie ma takich spraw, które w demokratycznym kraju dawałyby prawo do samospaleń. Ryszard Siwiec w Peerelu i tybetańscy mnisi w Chinach nie mieli tej możliwości. O wolności marzyli i w imię tego marzenia decydowali się na desperacki krok. Jest coś wyjątkowo niedobrego w powtarzaniu ich gestów w kraju, który wolność odzyskał. Terroryści – niezależnie jakie przesłanki nimi kierują, a bywają przecież te przesłanki szlachetne – są w demokratycznych krajach piętnowani i izolowani. Tymczasem u nas Andrzeja Ż. odwiedza w szpitalu premier. Jednym słowem: cel terrorysty został osiągnięty. Znajdą się zapewne następni chętni” – tak ponad dekadę temu „Gazeta Wyborcza” komentowała próbę politycznego samospalenia innego szarego człowieka. Szkoda, że tego rozsądku zabrakło wobec samospalenia Piotra Szczęsnego, zwłaszcza gdy wiadomo od niego samego, że zmagał się z depresją. Gdyby ta straszna choroba go nie pokonała, od roku cieszyłby się życiem w takiej Polsce, jakiej sobie życzył, zamiast służyć za poręczny rekwizyt ludziom, którym polityczne zacietrzewienie odbiera jasność sądzenia.