Około roku 2005 chyba każdy, kto spędził trochę czasu w bazie głównej po południowej stronie Everestu, przyznałby, że zrobiło się w niej dość tłoczno. Ale w roku 2008 liczba przebywających tam osób z dnia na dzień nagle się podwoiła.
Na początku marca – czyli w momencie, gdy wielu operatorów znajdowało się już w Nepalu lub Tybecie i szykowało się na przyjęcie klientów, którzy właśnie rozglądali się za swoimi paszportami – chińskie władze nagle uznały, że w ramach obchodów XXIX Letnich Igrzysk Olimpijskich w Pekinie na szczyt Everestu ma zostać wniesiona pochodnia. Aby mieć pewność, że żaden aktywista z napisem WOLNY TYBET nie zakłóci starannie przygotowanych ceremonii, ogłoszono, że wszystkie pozwolenia na wspinaczkę od strony północnej zostają cofnięte do 10 maja – kiedy to oczywiście w normalnych warunkach większość ekip albo szykowałaby się do ataku szczytowego, albo już schodziła. Praktycznie rzecz biorąc, możliwość wspinaczki od strony północnej została w tym sezonie zablokowana.
W ciągu kilku tygodni gros tych, którzy planowali podejście od północy, zdołało się przeorganizować i znaleźć po stronie południowej, żeby nie tracić sezonu. Postąpiły tak znaczące już wtedy firmy Altitude Junkies Phila Cramptona, SummitClimb Dana Mazura, Kobler & Partner szwajcarskiego przewodnika Kariego Koblera oraz 7 Summits Club, której właścicielem był rosyjski przewodnik Aleksander Abramow – wszystkie one miały w zespołach dużo klientów i wynajętych Szerpów. Taki sam ruch wykonał Ryan Waters, właściciel młodej firmy Mountain Professionals. Większość z nich nigdy już nie wróciła na północną stronę. Na rok przed igrzyskami po stronie Tybetu działało co najmniej dziesięciu operatorów – rok później wróciło tam tylko dwóch. Niespodziewany i destrukcyjny pokaz siły w wykonaniu Chin ugruntował reputację Nepalu jako miejsca, gdzie organizowanie wypraw na Everest jest łatwiejsze i bardziej przewidywalne, a himalaiści mogą liczyć na przyjazne traktowanie.
Najbardziej rozpoznawalną z tych firm był Himex. Russell Brice wcześniej z dumą trzymał się strony północnej, ale wściekł się na wieść o ogłoszonym w ostatniej chwili zakazie, który pokrzyżował nie tylko jego plany związane z wiosenną ekspedycją, ale też plany ekipy Discovery Channel (kręcenie trzeciego sezonu trzeba było przełożyć na kolejny rok). Brice zwinął więc swoją „kopułę przyjemności” i przeniósł ją już na dobre do Nepalu. Baza główna po południowej stronie nagle musiała pomieścić około osiemnastu różnych operatorów wypraw z przewodnikami, od najbardziej luksusowych po ekonomiczne, a do tego również wszelkie niezależne ekspedycje. Jedyną firmą należącą do Szerpów wciąż była Asian Trekking. Populacja bazy głównej sięgnęła tysiąca osób.
Czytaj więcej
Żyjemy jak w samospełniającej się przepowiedni. Nie wierzymy, że można coś odmienić, jeśli taka, a nie inna przyszłość wychodzi nam z algorytmu lub sondażu - mówi Eleanor Catton, nowozelandzka pisarka, laureatka Bookera.