Gość "Plusa Minusa" poleca. Maciej Siembieda: Najlepszą obroną jest jakość

Obejrzałem „Egzorcystę papieża” i wysnułem wniosek, że Russell Crowe ma chyba kredyt we frankach szwajcarskich.

Publikacja: 18.10.2024 16:08

Gość "Plusa Minusa" poleca. Maciej Siembieda: Najlepszą obroną jest jakość

Foto: archiwum prywatne

Od kiedy zacząłem przygodę z literaturą, mało czytam beletrystyki. Niestety taki jest koszt uzyskania przychodu: człowiek piszący gubi urok lektury. Bo odbiera tekst zbyt analitycznie i naraża się na niebezpieczeństwo podpatrywania cudzego warsztatu. Zachwyt przyjmuje więc postać pragmatyczną i do niczego takie czytanie. Mimo to powieści są w mojej teraźniejszości obecne. Czasami czytam, bo zgodziłem się napisać blurba na okładkę, czasami ze wstydu, że koleżanki i koledzy sięgają po moje książki, a ja się nie rewanżuję, a czasami z pragnienia.

Moje podium to sami mężczyźni. Szczepan Twardoch (jestem świeżo po „Powiedzmy, że Piontek”), Jakub Żulczyk i Zygmunt Miłoszewski, który chyba znajduje przyjemność w tym, żeby za nim tęsknić. Przy tej trójce zdarza mi się utonąć w opowieści i odkleić od rzeczywistości. Bardzo się cieszę ze szczytowej formy zawodników ekstraklasy: Wojciecha Chmielarza i Roberta Małeckiego. Cmokałem, czytając twardy kryminał Przemysława Piotrowskiego „Smolorz”, entuzjastycznie cieszę się z Mieczysława Gorzki, Sławomira Gortycha, Michała Śmielaka. Nieustannie kłaniam się pomnikom Marka Krajewskiego, Vincenta V. Severskiego czy Ryszarda Ćwirleja, bo to już autorzy ze spiżu. I znowu sami faceci. Dotkliwie brakuje mi wielkiej sławy, na jaką zasługują koleżanki piszące literaturę gatunkową. Mamy w Polsce wspaniałe nazwiska. Mamy królowe kryminału i sporo księżniczek, moim zdaniem gotowych do koronacji. Bardzo cenię Annę Kańtoch i Izabelę Janiszewską oraz jaskółki, które pojawiły się niedawno: Julię Łapińską, Annę Rozenberg, Weronikę Mathię, Agnieszkę Gracę. Świetne, nagradzane pióra. Jaka zła czarownica sprawia, że nie można dopisać zer do raportów sprzedaży ich powieści? Wielbię Magdalenę Grzebałkowską, choć to inna bajka gatunkowa.

Czytaj więcej

Gość "Plusa Minusa" poleca. Vincent V. Severski: Notatki na marginesie Eco

Chętnie i uważnie obserwuję debiuty, ostatnio Krzysztofa Czyżewskiego, który pisze sensację historyczną, czyli panoszy się w mojej szufladzie. I dobrze. Najlepszą obroną przed konkurencją jest podnoszenie jakości, a najlepszym atakiem debiutantów na wyższe pozycje – dokładnie to samo.

Z filmami i serialami u mnie marnie. Wciągnął mnie „Yellowstone”, który uważam za wybitny. Wczoraj oglądałem „Egzorcystę papieża”, z czego wysnułem wniosek, że Russell Crowe ma chyba kredyt we frankach szwajcarskich.

Muzyka ciągle ta sama. Smooth jazz sączący się przez świadomość, jakby czas płynął inaczej.

Maciej Siembieda (ur. w 1961 r. w Starachowicach)

Pisarz, trzykrotny laureat nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w kategorii reportaż. Jego ostatnia powieść „Kairos” ukazała się w październiku w wydawnictwie Agora. 

Od kiedy zacząłem przygodę z literaturą, mało czytam beletrystyki. Niestety taki jest koszt uzyskania przychodu: człowiek piszący gubi urok lektury. Bo odbiera tekst zbyt analitycznie i naraża się na niebezpieczeństwo podpatrywania cudzego warsztatu. Zachwyt przyjmuje więc postać pragmatyczną i do niczego takie czytanie. Mimo to powieści są w mojej teraźniejszości obecne. Czasami czytam, bo zgodziłem się napisać blurba na okładkę, czasami ze wstydu, że koleżanki i koledzy sięgają po moje książki, a ja się nie rewanżuję, a czasami z pragnienia.

Pozostało 80% artykułu
Plus Minus
Tomasz Terlikowski: Śniła mi się dymisja arcybiskupa oskarżonego o tuszowanie pedofilii
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: Polska przetrwała, ale co dalej?
Plus Minus
„Septologia. Tom III–IV”: Modlitwa po norwesku
Plus Minus
„Dunder albo kot z zaświatu”: Przygody czarnego kota
Materiał Promocyjny
Fotowoltaika naturalnym partnerem auta elektrycznego
Plus Minus
„Alicja. Bożena. Ja”: Przykra lektura
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje