Amerykańskie media zainteresowały się Polonią, gdy w telewizyjnej debacie prezydenckiej demokratyczna kandydatka Kamala Harris nawiązała do 800 tys. Amerykanów polskiego pochodzenia mieszkających w Pensylwanii. Komentatorzy zinterpretowali to jako ukłon kandydatki w stronę społeczności stanowiącej 5 proc. populacji stanu, który jest jednym z kilku decydujących o wyniku wyborów prezydenckich. W amerykańskich wyborach te 5 proc. wyborców w tzw. wahających się stanach, takich jak Wisconsin, Michigan i Pensylwania, może zadecydować o wygranej któregoś z kandydatów.
Jak zauważa dr Dominik Stecuła z Uniwersytetu Stanu Ohio, który od 15 lat wraz z Instytutem Piast prowadzi badania nad Polonią, „amerykańscy wyborcy polskiego pochodzenia nie są jednolitą politycznie społecznością” i nie głosują jako blok, choć jest wśród nich więcej demokratów niż republikanów. – Kiedyś częścią tożsamości polonijnej była przynależność do Partii Demokratycznej i związków zawodowych. Potem bliżej było do republikanów i Reagana. Teraz Polonia jest podzielona tak, jak podzielone jest społeczeństwo – tłumaczy ekspert w odpowiedzi na pytania „Plusa Minusa”.
Badania Instytutu Piast wskazują, że Polonia, choć nieliczna w kontekście 345-milionowej populacji Stanów Zjednoczonych, ma politycznego nosa, bo na 27 wyborów prezydenckich 23 razy głosowała na zwycięzcę. Jak będzie tym razem? Zapytaliśmy Polonusów, co sprawia, że popierają danego kandydata.
Czytaj więcej
Dzień po wyborach w USA może być dla wielu krajów czy organizacji terrorystycznych najlepszym momentem, by przetestować Stany Zjednoczone.
Harris czy Trump. Kto z nich obroniłby Polskę
Kwestie bezpieczeństwa Polski w kontekście wojny w Ukrainie są najważniejsze dla tych, którzy głosować będą na demokratyczną kandydatkę Kamalę Harris. Są zaniepokojeni sympatią Donalda Trumpa do Władimira Putina oraz jego wcześniejszymi pogróżkami, że wycofa Stany Zjednoczone z NATO, co oznaczałoby dla partnerstwa transatlantyckiego niepewną przyszłość.