Mariusz Cieślik: Pić na zdrowie

Nawet jeśli w zasadzie jestem człowiekiem niepijącym, chcę mieć prawo do przyjemności płynącej z biesiadowania przy alkoholu. I mam dość zawstydzania mnie z tego powodu.

Publikacja: 04.10.2024 10:00

Mariusz Cieślik: Pić na zdrowie

Foto: AdobeStock

Znał kto kiedy poetę trzeźwego? Nie uczyni taki nic dobrego” – to ojciec literackiej polszczyzny, Jan Kochanowski. „Chopin gdyby jeszcze żył, toby pił” – to już Stanisław Wyspiański. „I właściwie kto wódki nie pije, ten jest wywrotowcem, tak świadomie uszczuplającym dochody państwa – bezideowcem” – a to poeta jak najbardziej współczesny, Kazik Staszewski. Moglibyśmy jeszcze długo bawić się w cytowanie. Sławny swego czasu słownik pijacki Juliana Tuwima dowodzi, że tematu w ten czy inny sposób dotykali niemal wszyscy polscy klasycy. Co nie znaczy wcale, że byli uzależnieni. Gdyby byli, raczej nie napisaliby tego, co napisali. Alkohol, czy może raczej towarzyszące jego spożywaniu biesiadowanie, jest po prostu częścią kultury Zachodu, tak jak literatura.

Czytaj więcej

Pinokio i polityczni czarownicy. Morawiecki odwoływał pandemię. Tusk odwołuje powódź

Oburza się Borys Szyc, Zofia Zborowska i Szymon Hołownia. A Donald Tusk tradycyjnie się wściekł 

Moralne wzmożenie, jakie wybuchło po wprowadzeniu na rynek saszetek z alkoholem w opakowaniach przypominających musy dla dzieci, obserwuję bez emocji. Powiedzmy, że paroksyzmy wściekłości wstrząsające ludźmi niegdyś uzależnionymi, takimi jak aktor Borys Szyc, są jakoś zrozumiałe. Alkoholicy, kiedy już pić przestają, zwykle mają problem z panowaniem nad sobą, a poza tym czują się zwykle apostołami walki o trzeźwość. Powiedzmy, że inni celebryci, w rodzaju nikomu z niczego nieznanej Zofii Zborowskiej, łatwo podlegają wszelkim wzmożeniom. Ale już politycy w rodzaju Szymona Hołowni mają rozmaite narzędzia, żeby na sytuację reagować. Tymczasem obecny marszałek Sejmu zamiast działaniem, jak zwykle zajął się ględzeniem. W efekcie do akcji musiał wkroczyć sam premier Donald Tusk, który tradycyjnie „się wściekł”. Następnie uruchomił ministra rolnictwa, ten uruchomił wiceministra, a obaj zajęli się szukaniem winnych. Na pewno kogoś znajdą. To jedyne, co obecnemu rządowi dobrze wychodzi. Ale z akcyzy nie zrezygnują, a to jest jedyna droga, by realnie rozwiązać problem. O ile to w ogóle jest problem.

Moralne wzmożenie, jakie wybuchło po wprowadzeniu na rynek saszetek z alkoholem w opakowaniach przypominających musy dla dzieci, obserwuję bez emocji. Powiedzmy, że paroksyzmy wściekłości wstrząsające ludźmi niegdyś uzależnionymi, takimi jak aktor Borys Szyc, są jakoś zrozumiałe. 

Nie przypadkiem zacytowałem powyżej Kazika Staszewskiego i jego skrzydlate słowa: „a kto wódki nie pije, ten jest wywrotowcem”. Przecież gdyby nie akcyza, żadnemu rządowi nie udałoby się spiąć budżetu. To, że obywatele piją (i palą), jest kluczowym źródłem dochodów państwa. Wie to chyba nawet marszałek Hołownia, o premierze nie wspominając, dlatego jeden ogranicza się do ględzenia, a drugi do straszenia. Zresztą, powiedzmy to jasno, wszelkie próby wprowadzenia prohibicji (zupełnej lub ograniczonej) kończą się fatalnie. Zwykle rozkwita dzięki temu przestępcze podziemie. W tym wypadku jest dokładnie odwrotnie niż z narkotykami. Jeśli ktoś nie wierzy, niech poczyta o tym, co dzieje się w Holandii czy w Kalifornii, gdzie legalny handel marihuaną spowodował rozkwit nielegalnego.

Czytaj więcej

Mariusz Cieślik: Dziennikarze stracili swój autorytet tak samo jak taksówkarze

Pić tak, aby się nie upijać i czerpać przyjemność z biesiadowania 

Zabranianie spożywania alkoholu i ograniczanie jego obecności w przestrzeni publicznej jest zwykle zadaniem przeciwskutecznym. Za to bywa kosztowne finansowo i społecznie. Przekonali się o tym Szwedzi, którzy z alkoholizmem bezskutecznie walczą od 150 lat. Efekty są w zasadzie żadne, bo pije się tam tyle samo, co wszędzie w Europie, za to kwitnie tam antyalkoholowe donosicielstwo. Nie inaczej jest zresztą w Polsce. Jan Śpiewak, który za działalność przeciwko mafii reprywatyzacyjnej w Warszawie zasłużył sobie na najwyższy szacunek, zajmuje się w ostatnich latach pisaniem donosów na różnych ludzi reklamujących alkohol bez stosownego zezwolenia. Rzecz jasna on też przyłączył się do „przeciwsaszetkowego” wzmożenia moralnego.

Mnie to akurat niespecjalnie oburza. Wydaje mi się, że prawo zabraniające sprzedawania alkoholu nieletnim stwarza tu wystarczającą barierę. Co do zasady, uważam zaś, że dzieci trzeba w kwestii alkoholu edukować, a nie zabraniać. Trzeba im tłumaczyć, jak powinno się pić tak, aby się nie upijać i czerpać przyjemność z biesiadowania. Tak, przyjemność! Szczerze mówiąc, nawet jako człowiek właściwie niepijący chcę mieć prawo do tej przyjemności. I mam dość zawstydzania mnie z tego powodu.

Znał kto kiedy poetę trzeźwego? Nie uczyni taki nic dobrego” – to ojciec literackiej polszczyzny, Jan Kochanowski. „Chopin gdyby jeszcze żył, toby pił” – to już Stanisław Wyspiański. „I właściwie kto wódki nie pije, ten jest wywrotowcem, tak świadomie uszczuplającym dochody państwa – bezideowcem” – a to poeta jak najbardziej współczesny, Kazik Staszewski. Moglibyśmy jeszcze długo bawić się w cytowanie. Sławny swego czasu słownik pijacki Juliana Tuwima dowodzi, że tematu w ten czy inny sposób dotykali niemal wszyscy polscy klasycy. Co nie znaczy wcale, że byli uzależnieni. Gdyby byli, raczej nie napisaliby tego, co napisali. Alkohol, czy może raczej towarzyszące jego spożywaniu biesiadowanie, jest po prostu częścią kultury Zachodu, tak jak literatura.

Pozostało 85% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich