Nikt ci nie da tyle, ile rząd obieca w roku poprzedzającym wybory prezydenckie kluczowe dla utrzymania pełni władzy przez kolejne lata, a może nawet kadencje. Po blisko roku od wygranych wyborów ze 100 konkretów obiecanych na pierwsze 100 dni rządów te dowiezione w obiecanym kształcie można policzyć na palcach jednej ręki, nieliczne są dopiero we wczesnej fazie realizacji, wiele już odwołano, a pozostałe są odłożone z dobrym uzasadnieniem, że szkoda na nie czasu, bo albo koalicjant się nie zgodzi, albo prezydent nie podpisze.
Czytaj więcej
Donald Tusk: „Urzędnik odpowiedzialny za przygotowanie do podpisywania nie dostrzegł polityczności dokumentu, który stanowił o nominacji dla neosędziego. Paradoks polega na tym, że minister Maciej Berek, który przygotowywał akurat te dokumenty mi do podpisania, jest jednym z najbardziej kompetentnych ludzi w rządzie, jakich w ogóle w życiu spotkałem. I był zawsze bardzo zaangażowany osobiście w walkę o praworządność”.
Państwo nie sfinansuje całej odbudowy. Donald Tusk powinien znać ograniczenia
Ja jestem z tych, którzy do przedwyborczych obietnic się nie przywiązywali, ale Tusk powinien już znać ograniczenia i rozumieć, jakim problemem dla rządzących jest złe zarządzanie społecznymi oczekiwaniami. Po zapowiedziach odbudowania wszystkiego, w tym domów, w wersji jeszcze lepszej i nowocześniejszej, niż były, oczekiwania powodzian mają prawo być nierealne, skoro nierealne im obiecano. Rozczarowanie i gniew, gdy to się nie spełni, będą już jednak całkiem realne. Jesteśmy społeczeństwem roszczeniowym i premier nie może sobie pozwolić na trudną prawdę, ale takie rozbudzanie nadziei źle się dla władzy skończy.
Ja jestem z tych, którzy do przedwyborczych obietnic się nie przywiązywali, ale Tusk powinien już znać ograniczenia i rozumieć, jakim problemem dla rządzących jest złe zarządzanie społecznymi oczekiwaniami.
Nie jestem fanką rządu, lecz nie będę mieć pretensji, jeśli odbudowa potrwa lata, efekt będzie niezadowalający, a państwo nie sfinansuje ludziom wszystkiego. Sami powodzianie i traktująca powódź jako swoją polityczną szansę opozycja nie będą ani tak cierpliwi, ani tak wyrozumiali. Przecież premier obiecał, więc niech weźmie i zrobi.