Gdy Zjednoczona Prawica reformowała (deformowała także) system sprawiedliwości, z ust jej polityków i zwolenników nie schodziły zapewnienia o tym, że trzeba przywrócić fundamentalne zaufanie do prawa i prawników, sprawiedliwość i jej poczucie, a także uzdrowić system. I właśnie te argumenty miały usprawiedliwiać siłowe postępowanie, reasumpcje głosowań, łamanie procedur itd. Opozycja wyrażała wtedy oburzenie, protestowała i powoływała się na fundamentalne zasady praworządności i konstytucji.
Donald Tusk o demokracji walczącej, czyli praworządność była dla nas ważna, gdy rządzili poprzednicy. Teraz nie ma już znaczenia
Minęło kilka lat, opozycja przejęła władzę i rozpoczęła swoją reformę, i natychmiast wróciły te same argumenty: musimy łamać procedury, musimy naginać praworządność, bo tego wymagają okoliczności. – Pewnie popełnimy błędy albo popełnimy czyny, które według niektórych autorytetów prawnych będą niezgodne albo nie do końca zgodne z zapisami prawa, ale nic nie zwalnia nas z obowiązku działania. Ja każdego dnia muszę podejmować decyzje, które można bardzo łatwo krytykować i podważać od strony prawnej, ale bez tych decyzji właściwie nie byłoby sensu, żebym podejmował się odpowiedzialności prowadzenia prac rządu – oznajmił premier Donald Tusk.
Czytaj więcej
Jeśli można powiedzieć, że coś się w Watykanie nie zmienia, to z pewnością jest to podejście do wojny w Ukrainie. Pokojowa frazeologia niezmiennie skrywa w sobie prorosyjskie podejście.
Krótko rzecz ujmując, praworządność była ważna, gdy rządzili poprzednicy, teraz nie ma ona już znaczenia, bo teraz jest czas – to znowu teza Tuska – „demokracji walczącej”. Warto przypomnieć, co oznacza kategoria, do której odwołuje się premier. Po raz pierwszy określenia tego użył w 1937 r. Karl Loewenstein, uchodźca z nazistowskich Niemiec. W największym skrócie chodziło o przekonanie, że państwo ma przeciwdziałać zjawiskom, które mogą doprowadzić do końca demokracji. Po II wojnie światowej państwa europejskie zdecydowały się przyjąć tę zasadę, tak by – jak wskazuje na łamach pisma „Palestra” prof. Tomasz Tadeusz Koncewicz – „działać prewencyjnie i antycypacyjnie, bronić swoich systemów demokratycznych przed zamachami i atakami od wewnątrz, zamiast czekać, aż system zostanie rozmontowany przez siły mu wrogie na podstawie mechanizmów demokratycznych”. Istotne jest jednak to, że owa walka demokracji ze swoimi przeciwnikami nie może wychodzić poza instrumenty prawne, nie może naginać prawa i praworządności. Donald Tusk, odwołując się do tej kategorii, otwarcie wskazuje zaś na to, że będzie to robił. Czym zatem ta ekipa, która zapowiada, że w imię walki o demokrację będzie łamać praworządność, różni się od poprzedniej, która też ją łamała, tyle że w imię prawa i sprawiedliwości?