Lato, lato, lato czeka/razem z latem czeka rzeka/razem z rzeką czeka las/a tam ciągle nie ma nas” śpiewał chór męski na początku filmu „Szatan z siódmej klasy”. Film wprawdzie nakręcono w 1960 r., jednak jego literacki pierwowzór Makuszyński napisał już w 1937 r. i właśnie przed wojną miały miejsce owe sławetne wakacje, podczas których Adam Cisowski dawał popisy dedukcji i krok po kroku rozkochiwał w sobie Polę Raksę… znaczy, Wandę Gąsowską. Czy jednak owe wakacje były jedynie wymysłem Makuszyńskiego? A może powszechne było opuszczanie miasta, by w starych dworkach odnajdywać skarby? Jak właściwie wypoczywano przed wojną?
Czytaj więcej
Powstanie Warszawskie było pierwszą nowoczesną bitwą asymetryczną w terenie zurbanizowanym. Bitwy o Grozny, o Faludżę czy w Mogadiszu będą kolejnymi powtórzeniami tej pierwszej, w Warszawie.
Antoni Ponikowski uchwala ustawę o urlopach
Zacznijmy od rewolucji, jaka miała miejsce 16 maja 1922 roku. Drugi rząd Antoniego Ponikowskiego (a siódmy od momentu odzyskania niepodległości) borykał się z kwestią inkorporacji Litwy Środkowej, znalazł jednak czas na uchwalenie ustawy o urlopach dla pracowników zatrudnionych w przemyśle i handlu. Tym samym Polska staje się jednym z pierwszych krajów Europy, w którym zagwarantowano obywatelom prawo do płatnego urlopu. Może nie wszystkim i było to raptem tylko 14 dni w roku (lub osiem, jeśli dany pracownik miał staż pracy krótszy niż rok), niemniej było to posunięcie wielkiej wagi. W końcu oficjalnie przyznano, że człowiek nie powinien spędzać życia w pracy.
Spodziewać by się można, że spowoduje to boom na turystykę, a nawet, mówiąc precyzyjniej, da początek turystyce masowej. Tak się jednak z początku nie stało, a winę za to ponosiło to, że raptem cztery lata wcześniej odzyskaliśmy niepodległość, a niecałe dwa lata minęły od zakończenia wojny o granice. Sytuacja w kraju nie pozwalała na korzystanie ze świeżo przyznanego prawa chociażby dlatego, że po prostu nie było gdzie wyjeżdżać. Praktycznie wszystko trzeba było najpierw odbudować, obojętnie, czy chodzi o ośrodki wypoczynkowe, drogi, tabor kolejowy, czy nawet o zadbanie o zaopatrzenie dla sklepów.
I chociaż od dwóch lat działało Polskie Biuro Podróży „Orbis”, wysyłało ono klientów albo do nielicznych ocalałych uzdrowisk, albo za granicę, wymagając za to bajońskich sum i borykając się z permanentnym kryzysem wizerunkowym.