Plus Minus: Jak powinna wyglądać turystyka kulturowa w polskim wydaniu? Aktualnie za jej wizytówkę uznaje się Kraków, którego mieszkańcy żyją konfliktem toczonym z turystami i przychylnymi im władzami miasta.
Kraków niestety jest papierkiem lakmusowym wszystkich błędów, jakie popełniliśmy w temacie turystyki kulturowej ostatnich 30 lat. W tym czasie, w wyniku postępującej gentryfikacji i wyludnienia centrum, a także faworyzacji napływających zewsząd turystów, miasto utraciło swój dawny charakter. W historycznym centrum spotkać można tylko nielicznych, walczących o przetrwanie mieszkańców. Podczas jednego z kongresów samorządowych debatowaliśmy nad znaczeniem zabytków dla rozwoju turystyki m.in. z burmistrzem Bolesławca – miasta, będącego depozytariuszem jednej z najstarszych fabryk ceramiki, której marka należy obecnie do najbardziej rozpoznawalnych w świecie polskich produktów. Stwierdził on, że zabytki traktuje jako element przestrzeni publicznej, która nie tyle ma zachęcać turystów do masowego odwiedzania miasta, ile zatrzymać w nim mieszkańców i zapewniać im przestrzeń do życia. Mieszkańcy i turyści muszą koegzystować, a zabytki być dla każdego. Trzeba o tym pamiętać, by nie popełnić błędów europejskich mekk turystyki kulturowej – od Krakowa po Barcelonę czy Wenecję – które czynią z siebie nieraz teatr wyłącznie dla turystów, a przez to zatracają swój autentyzm.
Czy tego właśnie pragną turyści, szukający kulturowych doświadczeń? Kulturalno-historycznego teatru, w którym, jeśli mieszkaniec nie jest przebranym w krakowski strój wodzirejem, lepiej niech się nie pokazuje?
Dzisiejszy turysta kulturowy potrzebuje produktu – jest nim historia, namacalne połączenie z przeszłością, pozwalające jednocześnie zatrzymać się, wypić kawę i zjeść coś przed dalszym zwiedzaniem. Z badań nad turystyką kulturową wynika, że sami Polacy potrzebują czterech elementów, by w pełni zadowalająco spędzić czas na wyjeździe: zabytku do zwiedzania, zieleni do złapania tchu i odpoczynku, wydarzeń kulturalnych i dostępu do gastronomii. To są nasze – ale myślę, że nie tylko nasze – oczekiwania od produktów turystycznych. W Polsce dopiero zaczynamy myśleć o zabytkach i ich otoczeniu w kontekście przestrzeni publicznej, tudzież o krajobrazie, o który dbać należy całościowo. Proszę spojrzeć choćby na brytyjskie Stonehenge – jego zaletą nie jest tylko fakt, iż jest to cenny zabytek historii Anglii czasów celtyckich. Chodzi o zorganizowanie przestrzeni, o zbudowanie czegoś wokół historii i napięcia, które odczuwa wizytujący to miejsce turysta. Musi on je czuć lub przynajmniej chcieć je odczuć, by w ogóle przyjechać do tego miejsca. W Polsce doskonałym modelem do wdrożenia takiego myślenia są miasta jednodniowe, takie jak Zamość czy Płock, czy też Lubiąż z jego unikatowym w skali europejskiej opactwem.
Czytaj więcej
Turystyka nie może być jedyną opcją rozwoju miejscowości czy regionu. Skutki takiego podejścia bywają paskudne – i dla mieszkańców, i dla samorządów, i na koniec także dla turystów.