Teoria spiskowa głosi, że człowiek nigdy nie postawił stopy na Srebrnym Globie, lecz rząd USA sfingował to wydarzenie, zlecając Stanleyowi Kubrickowi, będącemu świeżo po realizacji „2001: Odysei kosmicznej”, wyreżyserowanie w studiu momentu lądowania załogi Apollo 11 na naturalnym satelicie Ziemi. Cała ta hucpa po to, by wygrać gwiezdny wyścig z ZSRR. Z tej koncepcji czerpie Greg Berlanti, tworząc nostalgiczną komedię romantyczną połączoną z zimnowojennym quasi-thrillerem „Zabierz mnie na Księżyc”.

Czytaj więcej

„Wredne liściki”: Brytyjski czarny humor o hejcie z lat 20.

Kelly Jones (Scarlett Johansson), specjalistka od marketingu z Manhattanu, która sprzeda dosłownie wszystko, zostaje zwerbowana przez Moego Berkusa (Woody Harrelson), tajemniczego agenta Richarda Nixona, by przekonać obywateli do tego, że wysiłki podejmowane przez NASA to gra warta świeczki. Tym bardziej w czasach, gdy administracja prezydenta nie ma dobrej prasy ze względu na wojnę w Wietnamie. Pomysł nie w smak jest Cole’owi Davisowi (Channing Tatum), dyrektorowi ds. startu i niedoszłemu astronaucie, który wciąż obwinia się o tragedię, jaka spotkała jego kolegów z pierwszej misji Apollo.

Film Berlantiego to dzieło nie tylko zaskakująco nieźle wyglądające, ale i zwyczajnie udane, wystarczająco zabawne – na czoło wysuwa się zwłaszcza oparta na przeciwieństwach relacja Kelly i Cole’a (ona dla osiągnięcia promocyjnych celów nagnie każdą zasadę; on, niczym Kapitan Ameryka, twardo broni standardów) – ale też nieźle radzące sobie z satyrą na świat reklamy i polityki.

Rafał Glapiak, Mocnepunkty.pl