Gra wrocławskiej firmy Critical Hit Games oferuje niebanalną wizję XXIV wieku, chwilami przypominającą tę z kinowego „Mars Express. Świat, który nadejdzie” (recenzja powyżej). Otóż zmiany klimatyczne doprowadziły do upadku naszej cywilizacji i jednocześnie ją uratowały. Rozwinął się bowiem transhumanizm, technologia umożliwiająca przesyłanie świadomości z ciała do ciała. De facto oznacza ona nieśmiertelność, o ile ma się pieniądze. Bogaci mogą przecież zmieniać powłoki jak rękawiczki, a biedni muszą tyrać przez całe życie, by opłacić taką operację. W dodatku nie mają pewności, że spełnią swój sen, bo władzom nie udało się wyrugować morderców.
Stąd właśnie gracze odwiedzają Nowy Jork przyszłości, by wcielić się w detektywa. I to takiego rodem z odległej przeszłości. Chandlerowskiego cynika, alkoholika o złamanym sercu, który ma problemy z pamięcią. James Karra wraca do policji po tragicznym zajściu i na rozgrzewkę otrzymuje od szefa zadanie przyjrzenia się śmierci pewnego majętnego człowieka. Odwiedza miejsca zbrodni, bada poszlaki, a przede wszystkim prowadzi niekończące się rozmowy z przebywającą w biurze łączniczką.
No i podziwia Nowy Jork przyszłości, do którego stworzenia twórcy gry wykorzystali najnowszy silnik graficzny Unreal Engine 5. Atutem „Nobody Wants to Die” jest również gęsty klimat inspirowany filmami neo noir, wreszcie autentycznie głęboka fabuła. „Chcieliśmy stworzyć prowokującą do myślenia narrację”, mówi scenarzysta Marcin Grembowicz. Trzeba jedynie pamiętać, że gra należy do tzw. symulatorów chodzenia, a to nie są produkcje z szybką akcją.