Władimir Putin walczy z aborcją, bo potrzebuje mięsa armatniego

Mimo że rosyjskie prawo wciąż dopuszcza przerywanie ciąży, w kraju pojawia się coraz więcej obostrzeń ograniczających dostęp do aborcji. W ten sposób Kreml chce zapewnić imperium nowych żołnierzy.

Publikacja: 26.07.2024 10:00

Władimir Putin (na zdjęciu z lewej) nie planuje wprowadzenia całkowitego zakazu aborcji. Swoim zwycz

Władimir Putin (na zdjęciu z lewej) nie planuje wprowadzenia całkowitego zakazu aborcji. Swoim zwyczajem sprawdzi, jak na wprowadzenie pewnych praw reagują obywatele, i jeśli nie będzie oporu, to je zaostrzy

Foto: Konstantin ZAVRAZHIN/Gamma-Rapho via Getty Images

Młoda kobieta spogląda zatroskana na test ciążowy. Gdy okazuje się, że wynik jest pozytywny, szepcze „to straszne”. Następnie dzwoni do swojego partnera i pyta go, czy powinna poddać się aborcji. Nagle odzywa się do niej sanitariuszka w sowieckim mundurze, ze zdjęcia przygotowanego na marsz tzw. nieśmiertelnego pułku, czyli państwowej akcji upamiętnienia poległych w II wojnie światowej. „Podaruj synowi życie”, mówi kobieta. Po tych słowach roztacza przed dziewczyną sielankową wizję tego, jak wychowuje synka, jak cieszy się jego sukcesami w szkole i na studiach i dowiaduje się o jego zaręczynach. „Powinnam urodzić syna! Mój syn będzie żyć!”, krzyczy przyszła matka i szeroko się uśmiecha.

Animowany filmik nagrany przez jedno z antyaborcyjnych stowarzyszeń kończy się ujęciem dojrzałej już kobiety idącej pod rękę z dorosłym synem i wnukiem wśród zdjęć poległych żołnierzy i wstążek gieorgijewskich symbolizujących rosyjski militaryzm. „Zwyciężyliśmy faszystów, pokonamy aborcjonistów”, słychać głos sanitariuszki. Podobna patriotyczno-wojskowa retoryka towarzyszy większości antyaborcyjnych akcji podejmowanych przez konserwatywne kręgi na Kremlu. W końcu, jak powiedział sam Władimir Putin, by być potęgą, Rosja powinna mieć 500 mln mieszkańców.

Czytaj więcej

Dzieci Kremla idą po władzę

Wszyscy w Rosji zniechęcają kobiety do aborcji

We wrześniu 2023 roku u Aliny pojawił się silny ból brzucha. W rozmowie z niezależnym portalem Wiorstka opowiada, że w związku z tym zrobiła badanie USG, z którego wyszło, że jest w ciąży pozamacicznej. Ponieważ wyniki wyszły złe, Alina postanowiła terminować ciążę w piątym tygodniu, na co zezwala rosyjskie prawo. Gdy poszła do publicznej poradni, zasypano ją pytaniami, dlaczego chce przeprowadzić aborcję i czy ma złego męża. Potem straszono ją, że po zabiegu nie będzie już mogła mieć dzieci. 25-latka otrzymała także broszurę, z której mogła się dowiedzieć, że dzieci są największym skarbem w życiu. Następnie skierowano ją do psychologa, na którego trzeba było czekać co najmniej dwa tygodnie. Alina odczuwała coraz większe bóle i bała się, że z powodu wydłużającej się procedury minie 12 tygodni, czyli maksymalny okres, w którym w Rosji dozwolona jest aborcja. Stąd też postanowiła zapłacić za usunięcie ciąży. Mimo że zabieg kosztował 30 tys. rubli, prowadzący ją ginekolog do ostatniego momentu zasłaniał się „prawem Bożym”. Zaproponował jej również, by posłuchała bicia serca dziecka. Ostatecznie, gdy zaczęła krwawić, 25-latkę zabrano na operację.

Wiorstce przyznaje, że gdyby nie wsparcie męża i matki, załamałaby się z powodu tego, co musiała przejść w przychodniach. To, z czym się zmagała, mimo że Rosja ma jedno z bardziej liberalnych praw aborcyjnych na świecie, wynika z działań części polityków, Cerkwi oraz ultrakonserwatywneho środowiska skupionego wokół oligarchy Konstantina Małofiejewa.

Kwestia aborcji zaczęła budzić zwiększone zainteresowanie władz w drugiej połowie 2023 roku. W październiku komitet Dumy ds. ochrony zdrowia rozpoczął dyskusję nad złożoną przez Cerkiew propozycją, by dopuszczalny czas terminacji ciąży skrócić z 12 tygodni do 8, a w przypadku gwałtu z 22 do 12. Deputowani zastanawiali się również nad tym, czy kobieta w związku małżeńskim powinna móc poddać się aborcji bez pisemnej zgody męża. Miesiąc później była rzecznik praw dziecka Anna Kuzniecowa zapowiedziała, że Duma szykuje prawo zakazujące usuwania ciąż w prywatnych klinikach. Do sprawy odniósł się sam Putin, który nazwał ją „ważką”.

W lipcu 2024 roku członkowie parlamentarnego komitetu ds. ochrony zdrowia rekomendowali Ministerstwu Zdrowia skrócenie czasu legalnej aborcji z 12 do 9 tygodni oraz zwiększenie kontroli nad obrotem i sprzedażą leków do aborcji farmakologicznej. I choć na razie Kreml nie zdecydował się na tak radykalne kroki, to nastroje panujące na szczytach władzy wpłynęły na klimat wokół aborcji. Wyczuwając, skąd wieje wiatr, minister zdrowia Michaił Muraszko pod koniec zeszłego roku wpisał dwa leki wczesnoporonne na listę substancji kontrolowanych. Obostrzenia zaczną działać od września 2024 roku i będą oznaczały, że oba środki znajdą się pod ściślejszym nadzorem w szpitalach i aptekach, a lekarze, by wypisać na nie receptę, będą musieli wypełnić tonę formularzy. Muraszko zaczął też wspominać o możliwości ograniczenia dostępności tzw. tabletek dzień po.

W kilkunastu regionach w całej Rosji, w tym w obwodzie kurskim i lipieckim, prywatne kliniki „dobrowolnie” ograniczyły świadczenie zabiegów aborcyjnych. Na okupowanym przez Rosjan Krymie terminacja ciąży przestała być wykonywana we wszystkich prywatnych placówkach. W Twerze, Kaliningradzie, Kursku, Pskowie i Mordowi lokalne władze wprowadziły zakaz „nakłaniania” kobiet do aborcji. Karze podlega lekarz, który „poprzez perswazję, przekupstwo albo podstęp” przekona pacjentkę do terminacji ciąży. W ustawach napisano, że „kult konsumpcjonizmu, agresywne dążenie do samorealizacji i kult seksu skłaniają kobiety do myślenia, że aborcja to konieczny wybór w nowoczesnym życiu”. Jak zauważa niezależny portal Meduza, takie inicjatywy pojawiły się w regionach, których szefowie ukończyli kierowaną przez administrację prezydenta akademię gubernatorów. „Gdy Kreml mówi skacz, oni pytają jak wysoko”, mówi dziennikarzom źródło w rosyjskich władzach.

Ograniczenia wprowadzane przez prywatne kliniki, które odpowiadają za jedna piątą wszystkich aborcji w Rosji, skłaniają kobiety do udawania się do tych państwowych. Tutaj jednak czas oczekiwania na zabieg jest o wiele dłuższy. – Istnieje obowiązkowa praktyka tzw. tygodnia ciszy, czyli okresu między złożeniem wniosku o aborcję a jej wykonaniem. W tym czasie ginekolog kieruje kobietę na konsultację z psychologiem, który najczęściej próbuje ją przekonać do donoszenia ciąży i odradza zabieg – mówią „Plusowi Minusowi” analitycy niezależnej rosyjskiej platformy „Aby być precyzyjnym”, zajmującej się problemami społecznymi w Rosji. Dla lekarzy pracujących w państwowych placówkach Ministerstwo Zdrowia przygotowało już kilka lat temu specjalną instrukcję na temat tego, w jaki sposób rozmawiać z kobietami chcącymi przerwać ciążę.

– Istnieją nagrody dla tych lekarzy, którym uda się przekonać swoje pacjentki, by nie poddawały się aborcji – wyjaśnia „Plusowi Minusowi” Zalina Marszenkułowa, znana rosyjska dziennikarka, feministka i autorka telegramowego kanału „Władza kobiet”. W ramach antyaborcyjnej kampanii w całym kraju zawisły plakaty przedstawiające z lewej strony dziecko w łonie matki i napis „ochroń mnie dzisiaj”, a z prawej chłopca w wojskowym mundurze i napis „ja ochronię ciebie jutro”. U dołu widnieje wezwanie, by udać się do najbliższego kościoła i podpisać petycję w sprawie wprowadzenia zakazu aborcji.

Wraz z działaniami władz na znaczeniu zyskały antyaborcyjne ruchy. Jednym z najważniejszych i najgłośniejszych jest fundacja „Kobiety dla życia”. Jak pisze Meduza, jej założycielka Natalia Moskwitina uważa, że zgwałcone kobiety powinny rodzić, oraz że posiadanie mniej niż trójki dzieci to „globalne zło”. Według dziennikarzy to właśnie „Kobiety dla życia” stoją za decyzjami, przez które część prywatnych klinik przestaje przeprowadzać aborcje.

Fundacja, która w 2022 roku dostała od administracji prezydenta równowartość ponad 55 tys. dol., prowadzi ogólnokrajową infolinię, gdzie radzi kobietom, by nie terminowały ciąży, bo to morderstwo, które „zostawi je z problemami psychicznymi i fizycznymi”. Reklamy zachęcające do dzwonienia na infolinię pojawiły się w wielu miastach, a jej numer jest udostępniany na stronach klinik.

Komentując antyaborcyjne poczynania władzy, źródła Meduzy bliskie Kremlowi i Dumie podkreślają, że Putin nie planuje wprowadzenia całkowitego zakazu aborcji. W końcu władze zdają sobie sprawę, że takim działaniom sprzeciwia się według badań ponad 65 proc. Rosjan. Kreml wybiera „opcję hybrydową”, czyli maksymalne ograniczanie dostępu do terminacji ciąży w prywatnych klinikach, przy jednoczesnym zniechęcaniu do tego w placówkach państwowych. Putin swoim zwyczajem sprawdzi, jak na wprowadzenie pewnych praw reagują obywatele, i jeśli nie będzie oporu, to je zaostrzy. W ten sposób władze powoli niemal całkowicie zrywają z panującą przez lata liberalną polityką aborcyjną.

Czy to ZSRR, czy to Rosja Władimira Putina – dziecko zawsze należy do państwa

W1920 roku sowiecka Rosja jako pierwsze państwo na świecie zezwoliło kobietom na aborcję bez jakichkolwiek ograniczeń. Odpowiednie zapisy zrywające z przedrewolucyjną penalizacją znalazły się w „dekrecie o kobiecym zdrowiu”. Bolszewikom chodziło o to, by mieszkanki ZSRR nie usuwały ciąży w niehigienicznych warunkach z pomocą znachorek nazywanych po rosyjsku babkami.

W następnych latach liczba kobiet terminujących ciążę była jednak tak wysoka, że Kreml zdecydował się na wprowadzenie ograniczeń. W 1926 roku aborcja została zakazana w przypadku pierwszej ciąży oraz u kobiet, które poddały się jej w odstępie mniejszym niż pół roku. Cztery lata później wprowadzono wysokie opłaty za usuwanie ciąży. W 1936 roku z polecenia Józefa Stalina aborcja została całkowicie zakazana pod groźbą kary więzienia. „Narodziny dziecka nie są sprawą prywatną, ale ważną kwestią o socjalnym znaczeniu”, miał powiedzieć sowiecki dyktator, podpisując odpowiedni dekret. Partyjna propaganda tłumaczyła decyzję tym, że ZSRR „potrzebuje coraz więcej bojowników – budowniczych naszego życia”.

Mimo restrykcji liczba aborcji wcale nie zmalała. Przeprowadzano je po prostu „w podziemiu”. W efekcie, o ile w 1930 roku z powodu terminacji ciąży zmarło 451 kobiet, o tyle w 1940 już 4 tys. Wzrosła też dramatycznie liczba zabijanych niemowląt. W latach 30. ich morderstwa stanowiły jedną czwartą wszystkich zabójstw w kraju.

Zmianę radzieckiej polityki przyniosła śmierć Stalina. W 1956 roku z polecenia nowego sekretarza generalnego Nikity Chruszczowa aborcja znów została zalegalizowana. Brak odpowiedniej edukacji seksualnej i niedobory środków antykoncepcyjnych spowodowały, że od tego czasu przerywanie ciąży stało się w Związku Radzieckim główną metodą kontroli urodzeń. Jak pisze „Financial Times”, w 1964 roku liczba aborcji w Kraju Rad osiągnęła swój szczyt. Wówczas średnio jedna kobieta przebyła ich sześć. W kolejnych latach rocznie przeprowadzano ok. 5 mln zabiegów.

Upadek ZSRR przyniósł powstanie pierwszych programów planowania rodziny oraz promocji antykoncepcji. Z powodu kryzysu, w jakim znalazła się nowo powstała Rosja, obcięto fundusze na darmową aborcję, ale przepisy pozostały dość liberalne. Kobieta mogła usunąć ciążę do 12. tygodnia bez żadnych ograniczeń, a do 22. tygodnia z powodu wielu „czynników społecznych” takich jak rozwód, bezrobocie czy niskie dochody. Z powodów medycznych terminacja mogła nastąpić w dowolnym momencie.

Wraz z dojściem do władzy Władimira Putina zaczęto wprowadzać ograniczenia. Listę „czynników społecznych” ograniczono do czterech: jeśli ciąża była wynikiem gwałtu, jeśli ciężarna kobieta była w więzieniu, jeśli jej prawa rodzicielskie zostały ograniczone albo gdy jej mąż zmarł w czasie ciąży. W 2012 roku liczbę powodów, dla których aborcja może być przeprowadzona do 22. tygodnia, zredukowano wyłącznie do gwałtu. Trzy lata później lekarzom nakazano, aby proponowali kobietom chcącym usunąć ciążę, by „posłuchały bicia serca płodu”.

Czytaj więcej

Ukraina odbija Czarny Ląd

Cerkiew popiera Władimira Putina, ale liczba urodzeń nie wzrasta

Według niepotwierdzonej historii, gdy w 1945 roku generał Dwight Eisenhower zapytał marszałka Gieorgija Żukowa, czy nie martwią go straty poniesione przez żołnierzy Armii Czerwonej w walkach o Berlin, ten miał stwierdzić, że nie, bo „baby urodzą następnych”. Niezależnie od prawdziwości tej opowieści, odzwierciedla ona podejście Kremla do swoich obywateli. Są oni zasobem wykorzystywanym, by wzmocnić kraj. Podobnie na Rosjan patrzy Władimir Putin. Już dekadę temu mówił, że kraj potrzebuje 500 mln mieszkańców, by mógł być potęgą. „Żeby nasze państwo mogło być suwerenne i silne, musi być nas więcej”, ogłosił w 2012 roku.

W kontekście imperialnej polityki Moskwy i toczonej w Ukrainie wojny, większa liczba obywateli oznacza też więcej mięsa armatniego potrzebnego na froncie. Problem w tym, że w ciągu ostatnich kilku dekad „złoża zasobów” się zmniejszają. O ile w 1992 roku Rosja miała 149 mln mieszkańców, o tyle obecnie jest ich 144 mln i liczba ta wciąż spada. Średnio na rosyjską kobietę przypada 1,44 dziecka, czyli mniej niż wynosi tzw. współczynnik zastępowalności pokoleń ustalony na poziomie ok. 2,1 dziecka. Poza rekordowo niską liczbą urodzeń wynoszącą rocznie około milion, na problemy demograficzne wpływa także wysoka śmiertelność spowodowana m.in. spożyciem alkoholu oraz trwająca wojna. – Straty na froncie nie mają aż takiego znaczenia. Silniejszy wpływ miały wyjazdy ludzi w 2022 roku – mówi „Plusowi Minusowi” niezależny rosyjski demograf Aleksiej Raksza. Szacuje się, że po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę, Rosję opuścił ponad milion ludzi. To właśnie z powodów demograficznych Kreml wziął na cel kobiety i aborcję.

W listopadzie 2023 roku podczas jednego z publicznych wystąpień Putin podkreślał, że wielkie rodziny powinny stać się w Rosji normą. „Nasze prababcie i babcie miały po siedmioro czy ośmioro dzieci. Powinniśmy przywrócić tę wspaniałą tradycję”, mówił. W innym wystąpieniu dyktator nazwał kwestię terminacji ciąży „pilnym problemem”. Wtóruje mu zwierzchnik rosyjskiej Cerkwi Cyryl I, który stwierdził, że „populacja wzrośnie, jeśli odwiedziemy kobiety od aborcji”. Z kolei jeden z przedstawicieli władz Mordowy Iwan Kapitanow prawo o zakazie „nakłaniania do aborcji” tłumaczył „problemami demograficznymi, które są największym wyzwaniem XXI wieku”.

W patetyczne tony uderzył ks. Fiodor Romanenko, który powiedział, że wielu ludzi pyta go, dlaczego Bóg nie zsyła Rosji wielkich przywódców wojskowych, jak Aleksander Suworow czy Aleksander Newski, dlaczego nie ma obecnie wielkich poetów czy naukowców. „Pan ich zsyła, ale nie wszystkim z nich dane jest się urodzić”, odpowiada duchowny. – Rosyjskie władze wraz z Cerkwią prawosławną i konserwatystami już wcześniej żyły w strachu przed „wyginięciem kraju” i logiczne jest, że inwazja na Ukrainę ten strach nasiliła. To nie przypadek, że to właśnie w ciągu ostatnich dwóch lat aktywnie wdrażano inicjatywy antyaborcyjne – mówi „Plusowi Minusowi” prosząca o zachowanie anonimowości działaczka rosyjskiego stowarzyszenia feministek ONA.

Na zainteresowanie Kremla ograniczeniem terminacji ciąży wpływ ma również konserwatywna retoryka przyjęta przez Putina ponad dekadę temu. Jak twierdzą źródła Meduzy, kampania antyaborcyjna odbywa się z inicjatywy Cerkwi i ultrakonserwatystów, którzy obecnie „cieszą się wpływami u prezydenta”. – Wpływy rosyjskiej Cerkwi prawosławnej stały się w Rosji bardzo silne. Wiadomo, że przeciwstawia się ona postępowym działaniom i uniemożliwia wprowadzenie prawa przeciwdziałającego przemocy domowej. Ministerstwo Zdrowia i inne resorty są zmuszone pójść jej śladem i pokazać, że podejmują pewne kroki – tłumaczy „Plusowi Minusowi” Irina Fajnman, rosyjska działaczka na rzecz praw kobiet i praw reprodukcyjnych.

Podobnym kursem próbują podążać także zausznicy Putina. Przewodniczący Dumy Wiaczesław Wołodin stwierdził niedawno, że „dziewczęta muszą być przygotowywane do dorosłego życia poprzez naukę tego, jak ugotować barszcz, ponieważ muszą dbać o swoich mężów”. Z kolei senator Margarita Pawłowa apelowała, by „przestać posyłać kobiety na uniwersytety, bo nie prowadzi to do niczego”. Wspomniana już Anna Kuzniecowa wyliczała, że „Rosjanka pierwsze dziecko powinna mieć już w wieku 20 lat, a potem rodzina może mieć trzy albo cztery”.

Eksperci kwestionują „demograficzny” sens tych działań. – Urzędnicy tłumaczą ograniczenia w dostępie do aborcji walką o płodność. Jednak jak pokazują doświadczenia innych krajów, nawet całkowity zakaz aborcji nie ma wpływu na demografię. Zabiegi odbywają się po prostu nielegalnie, co tylko zwiększa ryzyko dla zdrowia kobiet. Przykładowo w Polsce od 1993 roku aborcja była niemal całkowicie zakazana, ale nie powstrzymało to spadku wskaźnika urodzeń. W latach 90. wynosił on nieco ponad dwoje dzieci na kobietę, a w 2003 roku spadł do 1,2 dziecka. W ostatnich latach utrzymuje się w granicach 1,3 dziecka – zauważają analitycy „Aby być precyzyjnym”.

Ponadto w Rosji w tym samym czasie spadają i liczba urodzeń, i liczba aborcji, dzieje się to niezależnie od polityki władz. Według danych Rosstatu, o ile w 2000 roku liczba zabiegów wynosiła ponad 2 mln, o tyle w 2022 spadła do ok. 300 tys., z czego 120 tys. miało medyczne wskazania. Ten spadek rosyjscy demografowie tłumaczą głównie powszechnym stosowaniem nowoczesnych metod antykoncepcji. W efekcie skutkiem działań Kremla będzie najpewniej wyłącznie zwiększenie zagrożenia życia kobiet. Przez dekady przyzwyczajone do legalnej aborcji będą ją teraz wykonywały „domowymi” sposobami.

– Zakaz aborcji nie rozwiązuje problemów demograficznych. Wpłynie tylko na śmiertelność kobiet, które będą usuwały ciąże na własną rękę i będzie dochodziło do sepsy albo zakażenia krwi – tłumaczy Marszenkułowa. Inni eksperci jako przykład tego, co może się stać, wskazują gigantyczny wzrost śmiertelności kobiet i niemowląt w czasach Stalina.

Władimir Putin wybiera najłatwiejszą drogę, bo potrzebuje nowych żołnierzy

Rozpętując antyaborcyjną kampanię, Kreml stara się ukryć swoje porażki w walce ze spadkiem populacji Rosji i iść na skróty. „Skoro nie ma epidemii aborcji w kraju, to po co ten temat się pojawił? Populizm zawsze przychodzi na ratunek, gdy trzeba odwrócić uwagę od prawdziwych problemów”, pisze w mediach społecznościowych obrończyni praw człowieka Maria Popowa. Szczególnie że to brak odpowiednich działań ze strony Kremla oraz jego decyzje polityczne wpływają na niską dzietność. – Przede wszystkim należy wprowadzić prawo przeciwdziałające przemocy domowej, aby młode kobiety przestały umierać. Koniecznie jest także wspieranie narodzin drugiego, trzeciego i kolejnych dzieci przez kobiety po 35. roku życia. Efekt oczywiście przyniosłoby zmniejszenie śmiertelności i zaprzestanie działań wojennych. Przez nie z kraju wyjechało wielu młodych, wykształconych i aktywnych zawodowo ludzi, czyli najatrakcyjniejszych z demograficznego punktu widzenia. Konieczna jest także praca nad zmniejszeniem śmiertelności wśród mężczyzn – wylicza Fajnman.

O wsparciu dla kolejnych dzieci mówi też Aleksiej Raksza – Trzeba przenieść kapitał macierzyński w wysokości 1,5–2 mln rubli na drugie i trzecie dziecko – mówi demograf. By poprawić sytuację demograficzną Rosja, podobnie jak każdy inny kraj, powinna aktywnie inwestować w kapitał ludzki i dążyć do poprawy dobrobytu obywateli. O to jednak trudno w państwie toczącym krwawą wojnę i objętym sankcjami. W przypadku niskiego poczucia bezpieczeństwa socjalnego i obaw przed tym, co przyniesie przyszłość, wiele kobiet nie decyduje się na powiększenie rodziny. Inne nie chcą, by ich dzieci w przyszłości zginęły na kolejnej wojnie Kremla.

Wpływ na sytuację demograficzną miałoby również większe zainteresowanie władz prawami kobiet, choć w maczystowskiej kulturze Kremla wydaje się to niemożliwe. – Najlepszy sposób, by motywować kobiety do rodzenia, to zrównać ich prawa z tymi, jakie mają mężczyźni. Dać im gwarancje socjalne i wyrównać pensje – zauważa Marszenkułowa. Jak pisze Meduza, wnioski o tym, że równość między partnerami w związkach wpływa na dzietność, wyciągnięto z badań przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych, Szwecji i Wielkiej Brytanii. – Przede wszystkim trzeba skończyć z retoryką, że kobieta musi urodzić choć raz w życiu i że to jej powołanie. Bez tej presji będzie im łatwiej gromadzić zasoby zarówno mentalne, jak i materialne, i przygotować się na możliwość urodzenia. Przydatne byłyby też przepisy zobowiązujące ojców do wzięcia równej odpowiedzialności za dziecko zamiast pozostawiania młodej matki samej, jak to często ma miejsce. Jednak przebudowa całego systemu jest długa i skomplikowana, dlatego Kreml wybiera łatwiejszą drogę – konkluduje aktywistka stowarzyszenia ONA.

Młoda kobieta spogląda zatroskana na test ciążowy. Gdy okazuje się, że wynik jest pozytywny, szepcze „to straszne”. Następnie dzwoni do swojego partnera i pyta go, czy powinna poddać się aborcji. Nagle odzywa się do niej sanitariuszka w sowieckim mundurze, ze zdjęcia przygotowanego na marsz tzw. nieśmiertelnego pułku, czyli państwowej akcji upamiętnienia poległych w II wojnie światowej. „Podaruj synowi życie”, mówi kobieta. Po tych słowach roztacza przed dziewczyną sielankową wizję tego, jak wychowuje synka, jak cieszy się jego sukcesami w szkole i na studiach i dowiaduje się o jego zaręczynach. „Powinnam urodzić syna! Mój syn będzie żyć!”, krzyczy przyszła matka i szeroko się uśmiecha.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi